[ Pobierz całość w formacie PDF ]

gazetach
namawiają wszystkich, aby brali udział w walce o ochronę ?rodowiska naturalnego
i teraz
zupełnie się temu nie dziwię. To naprawdę pasjonujące zajęcie.
? %7łegnam, milady ? skłoniłem się i zniknąłem za swoimi drzwiami.
Kładąc się do snu pomy?lałem, że na dłuższą metę wielkie damy jednak są nie do
zniesienia.
* * *
Nazajutrz obudziłem się do?ć pó?no. Elisabeth chyba jeszcze spała, bo z jej
pokoju nie dochodził mnie żaden odgłos. Po?piesznie przygotowałem sobie
?niadanie w pustej
kuchni le?niczego i wyjechałem swym wehikułem do Złotego Rogu.
Dzień był pochmurny, zbierało się na deszcz. Niebo miało burą barwę, jakby kto?
ciemną czapą nakrył cały ?wiat. Ogromną toń jeziora nie marszczyła
najdrobniejsza
fala. Na wodzie stało kilka żaglówek z obwisłymi żaglami, ich załogi pracowicie
machały wiosłami.
Przy pomo?cie kawiarni cumowało kilkana?cie motorówek, jakby w kawiarni odbywał
się zjazd motorowodniaków.
Gdy parkowałem wehikuł, zauważyłem trzech dziwnych osobników, siedzących w
pobliżu
kawiarni na trawniku przy asfaltowej drodze. Ubrani byli w powycierane dżinsy i
pstrokate
koszule z przedziwnymi napisami. Na jednej z nich widniało gro?nie brzmiące
hasło:
memento mori, co znaczy pamiętaj o ?mierci. Drugi miał na plecach reklamę coca-
coli, a trzeci
napisał sobie na koszuli czerwonym atramentem: jestem Genek. Mieli brody, wąsy,
długie włosy i patrząc na nich przypominał mi się fragment ?Powrotu taty?
Mickiewicza:
?Brody ich długie, kręcone wąsiska, wzrok dziki, suknia plugawa?. Ale na zbójów
nie wyglądali, tylko na autostopowiczów. Siedzieli w kucki, u nóg ich leżały
małe
tobołki. Na wbitym w ziemię patyku tkwiła deska z ogłoszeniem: trzech
dżentelmenów
szuka niezbyt ciężkiej pracy.
Rozbawił mnie ten napis. Nie wyglądali na dżentelmenów. Ale uczciwie przyznawali
się do tego, że nie lubią ciężkiej roboty.
I raptem, tuż obok owych dżentelmenów, zatrzymał się przejeżdżający droga łazik
z nadle?nictwa.
Wysiadł z niego nadle?niczy Wojtczak.
? Panowie szukają roboty? ? zapytał ich, a ja przystanąłem, ciekawy, jaką to
pracę zaproponuje im nadle?niczy. ? Potrzebujemy ludzi do czyszczenia młodników.
? Na czym polega ta robota i ile można zarobić? ? odezwał się rzeczowo
dżentelmen z napisem
memento mori.
? Dostaniecie siekiery i będziecie wycinać młode drzewka, które rosną zbyt
gęsto.
Je?li przyłożycie się do roboty, to zarobicie po dwa, a nawet trzy tysiące przez
miesiÄ…c.
Popatrzyli na siebie pytająco. Wreszcie dżentelmen z napisem memento mori plunął
sobie pod nogi i o?wiadczył nadle?niczemu:
? Nie czytał pan naszego ogłoszenia? Szukamy niezbyt ciężkiej pracy. Machać
siekierÄ…
to nie dla nas.
Nadle?niczy zaklął pod nosem, wsiadł do łazika i odjechał. A trzech dżentelmenów
znowu pogrążyło się w swoim sennym oczekiwaniu na chętnego, który by ich wynajął
do niezbyt ciężkiej roboty.
W kawiarni odbywała się chyba rzeczywi?cie narada motorowodniaków. Zestawili
trzy stoliki i obsiedli je szczelnie, dyskutujÄ…c nad czym? po cichu. Omawiali
jaką? bardzo ważną sprawę, bo nawet nie włączyli swoich tranzystorowych
aparatów,
aby im hałas nie przeszkadzał.
Usiadłem przy wolnym stoliku i zaraz podeszła do mnie Krwawa Mary.
? Bil powrócił ? o?wiadczyła z największą rado?cią. ? Przyszedł do domu dzi? nad
ranem. Był bardzo zmęczony...
Opowiedziałem jej o naszych wczorajszych przygodach, o po?cigu samochodu i
fortelu,
jakiego użył Piękny Antonio, aby wyprowadzić nas w pole.
? Niestety, nie mamy dostatecznego dowodu na to, że Purtak więził psa pani ojca.
Ale rozpoznała pani głos Bila w domku Purtaka. My wiemy więc, że to on kryje się
za sprawkami rzekomej ligi. Ciekawe, co pomy?lał pani ojciec, gdy zobaczył
wreszcie
Bila przed drzwiami swego mieszkania?
? Powiedział, że żeglarze zlękli się gro?by wyrzucenia ich z bindugi.
? O Purtaku nie pomy?lał?
? Ani trochę. Uważa, że jest nonsensem podejrzewać kierownika o?rodka o takie
głupie
intrygi.
? A pani, co o tym wszystkim naprawdÄ™ sÄ…dzi?
? Nie wiem, co o tym my?leć. Słyszałam głos Bila w domku Purtaka. Ale nie
mogłabym
sobie dać uciąć głowy, że to był wła?nie Bil.
? Skomlał za drzwiami.
? No tak, ale...
? A więc jest jakie? ?ale?? Nie chce pani uwierzyć w przewrotno?ć Purtaka.
Dlaczego?
Bo zależy pani na znajomo?ci z Purtakiem i Pięknym Antonio. Obiecali pani posadę
w Warszawie.
Winnetou ma rację mówiąc, że białym skwaw nie można wierzyć. On jest przekonany,
że to pani zdradziła nas Purtakowi.
Opadła na krzesło obok mojego stolika. Twarz ukryła w dłoniach, jakby jej się na
płacz zbierało. Opanowała się jednak.
? Wiem, że Winnetou sądzi mniej jak najgorzej ? wyszeptała. ? Od chwili, gdy
dostałam sztucer z lunetą japońską, znienawidził mnie. Nie cierpi każdego, kto
nie prowadzi takiego trybu życia jak on. A ja nie zgadzam się z nim pod wieloma
względami. Lecz nie zdradziłam was, przysięgam. Och, gdyby pan domy?lał się, jak
bardzo mi zależy na przyja?ni z Winnetou i jego sympatii. Lecz wszystko
sprzysięga
siÄ™ przeciwko mnie...
? Halina nas zdradziła ? stwierdziłem.
? Ona?
? Nie cierpi pani, bo wydaje jej się, że pani zabiera jej Pięknego Antonia.
Chciała pokłócić panią z Purtakiem i jego towarzystwem, udowodnić Purtakowi, że
pani stoi po naszej stronie. I dopięła swego. Purtak już nie będzie miał do pani
zaufania. Omyliła się jednak co do Antonia. Jego te sprawy nic nie obchodzą.
Jemu pani siÄ™ bardzo podoba...
? Dzwonił tu dzi? rano i proponował przejażdżkę swoją nową motorówką.
? Zgodziła się pani?
? Nie miałam czasu.
? Tylko dlatego? ? zapytałem, patrząc na nią uważnie. Albowiem zdawało mi się,
że
odgaduję w tej dziewczynie jej głęboko ukrytą tajemnicę.
? Winnetou... ? mruknÄ…Å‚em.
Położyła mi dłoń na ustach:
? Błagam pana, niech pan nie mówi tego, o czym pan my?li w tej chwili.
? Dobrze ? skinąłem głową.
Była smutna, zgaszona.
? Wszystko sprzysięgło się przeciw mnie. Uchodzę w jego oczach za morderczynię
zwierząt. Podejrzewa, że to ja zdradziłam wszystko Purtakowi. A teraz jeszcze...
? Co się stało?
? Dzi? był u mnie komendant posterunku, porucznik Klu?niak, i zadał mi mnóstwo
dziwnych pytań. Okazało się, że kto? podrzucił Winnetou skradzione z radiowęzła
lampy. Komendant podejrzewa, że ja również jestem w tę sprawę wmieszana,
ponieważ
gdzie? tam znaleziono łuskę z mojej dubeltówki.
? To prawda. Odkryli?my ?lady, które doprowadziły nas na brzeg jeziora do
miejsca, gdzie złodzieje przybyli łódką. Najprawdopodobniej byli to dwaj
mężczy?ni i dwie
kobiety. Jedna paliła giewonty i malowała usta perłową szminką...
? Nie palÄ™ i nie malujÄ™ siÄ™.
? Na piasku leżała łuska z dubeltówki kaliber dwadzie?cia. Tylko pani ma w tej
okolicy takÄ… strzelbÄ™.
Krwawa Mary pokręciła głową:
? Nie mam pojęcia, skąd wzięła się tam moja łuska, Komendant opisał mi miejsce
jej znalezienia. Nie byłam tam w tym roku.
? A kiedy ostatnio polowała pani? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl