[ Pobierz całość w formacie PDF ]
szarpnięcie, Piotrek zjechał jak na sankach do wody. Teraz biegł do nich
kolejarz z pod-bierakiem.
Nad wodę go, chłopcy! Nad wodę! Nie puszczać!
; Przez moment widzieli ją wszyscy, wielka, obła ryba, obry-
84
sowana złotem drobnej łuski, z rozstawionymi skrzelami, na-czupirzona płetwami,
pózniej jak na zwolnionym filmie ryba zwisła między wodą a brzegiem i wolno,
wolniutko zsunęła się z powrotem w czarną toń.
Takiego karpia puścić lamentował kolejarz. Ani bym uwierzył, że tu takie
bywają. Koń nie ryba, pięć, sześć kilo jak nic.
%7łyłka pokrajała Piotrkowi palce niby nóż, teraz dopiero poczuł ból i krew
skapującą do rękawów.
Aleś się, bracie, urządził. Ganiaj do domu, nic tu po tobie. Inni wrędkarze
zostawili bez opieki wędziska i zebrawszy się
nad liśćmi grążeli, rozprawiali o dzikim karpiu, którego przed chwilą o mało nie
złowiono, i o rybach w ogóle.
Coś ty znowu naeudował, wnuku?
Dużą rybę ciągnąłem.
Jak teraz łyżkę będziesz w garść brał? Wodą utlenioną przemyjemy...
Widać było, że dziadek za bardzo nie wierzy w tę dużą rybę i nie wie, czy się
teraz gniewać, czy współczuć. Powłócząc chorą łapą Mucek opuścił swoje posłanie
i podszedł do Piotrka.
Współczuje ci, mądry pies.
Ojej, ale piecze! Nie wytrzymam.
Pocierp. Poboli i przestanie. Naprawdę przestało.
Może od tej rannej kąpieli w gliniance (karp wykąpał Piotrka solidnie, wciągnął
go aż po pas), a może od pokaleczonych rąk Piotrek dostał dreszczy. To nie było
złe. Napojony wywarem z malin, przykryty kołdrą, mógł przestać myśleć, co będzie,
kiedy spotka się z Elką. Po prostu nie spotka się i już. Jest chory.
Przed obiadem przybiegli Leśniewscy, ich opowiadania prze-. kształciły karpia w
Istnego rekina, w największą rybę, jaką kiedykolwiek ktokolwiek widział.
Ja się przewróciłem, a Piotrka we wodę wciągnęło. Jak ogonem chlapnęła,
bryzgi na całą łąkę poszły, aż strach było patrzeć. Takiej to by nawet tata nie
wyciągnął, może dwóch by dało radę, jeden pewnie nie. No, wprost potwór, pan
Kamiński mówił, że ze trzydzieści kilo ważyła.
8§
Ryba w wodzie wielką siłę ma. Już ją Piotrek poderwał, tylko haczyk nie
wytrzymał. Rozgiął się, jakby był z masła,
Z tych relacji wyglądało na to, że Piotrek dokonał niezwykłego czynu.
Ciekawe, co powiedziała Elka, gdy doszły ją wieści, że Piotrek omal nie złapał
największej ryby, o jakiej słyszano w tych okolicach. To nie byle co ? mieć na
haczyku takiego potwora! I czy ona w ogóle wie, jak Piotrek pociął sobie palce
żyłką?
Ale o tym Leśniewscy nie zająknęli się ani słowem, chociaż nie omieszkali
wspomnieć, że Marian jest zdania, iż ta ryba nie była wcale karpiem, tylko linem.
Wujek Mariana też kiedyś złapał lina w gliniankach.
Poleżałbyś spokojnie. Słupek rtęci wskazał tylko trzydzieści sześć i
dziewięć. Ja poszedłbym pomóc pani Michalinie, ale się boję ciebie zostawić,
jeszcze coś zmalujesz albo gorączkę przeziębisz.
Polezę przyobiecał bez ochoty, ale i bez wzdragania Piotrek. Przecież jak
ktoś musi leżeć, to nie może pójść wieczorem nad glinianki. To każdy rozumie.
Nawet Elka.
Mucek chodził po pokoju postukując pazurami, śmiesznie wyglądał z czapą
opatrunku na głowie, z nagle wyłysiałym grzbietem, powłóczący łapą. Wydawało się,
że czegoś szuka, kłapał zębami na dokuczliwe muchy, węszył po kątach, może tylko
sprawdzał, co się zmieniło w ciągu jego choroby. Od czasu do czasu oglądał się
na Piotrka, nie podobało mu się takie leżenie w łóżku w słoneczny, letni dzień.
Po krótkim zastanowieniu Mucek zdecydował się przekroczyć próg. Siedz sobie, jak
chcesz wydawało się mówić jego spojrzenie ja jestem jeszcze słaby, ale
jednak wyjdÄ™.
Oczywiście zaraz Mucka wyniesie za furtkę, wystarczy, że. zaszczeka na niego
stary Luks, od lat raz przyjaciel, raz wróg, zależnie od okoliczności, albo, co
jeszcze gorsze, strzeli mu do głowy napić się wody z wiadra, zawsze lubił się
wspinać przednimi łapami na cembrowinę, albo...
Zapominając o danym dziadkowi przyrzeczeniu Piotrek w piżamie i boso wyskoczył w
ślad za psem.
Można? spytał czyjś głos. Za furtką stała Elka w najbardziej odświętnej ze
swoich sukienek.
86
W pierwszej chwili Piotrek pomyślał, że ma gorączkę, ale nie tam, za
sztachetami, rzeczywiście stała Elka Leśniewska, najprawdziwsza Elka, i pytała,
czy może wejść.
Można zezwolił i, zupełnie zapominając o piżamie i bosych stopach, patrzył,
jak Elka Leśniewska idzie od furtki do ganku starannie wygracowaną ścieżką.
Jej, ale tu ładnie! Jakie śliczne króliki. Truś, truś wsunęła buraczany
liść przez siatkę. Najładniejsze są te puchatet z czerwonymi oczami.
Angorki.
Wyjmij mi jednego.
Głaskała ogromnego, białego zwierzaka, dotykała uszu ozdo-
87
bionych puchatymi pędzlami na końcu, królik nieufnie poruszał nosem zdziwiony tą
nieoczekiwaną serdecznością.
Uważaj, bo przerwiesz.
Przecież się znam. My też mamy króle, ale takie zwykłe. Aaciate.
Z tych się wełnę czesze.
Wydawało się, że przyszła tylko obejrzeć króliki, stała i stała bez końca przed
klatką, a Piotrek stał z nią razem, boso i w piżamie.
Te jak siÄ™ nazywajÄ…?
Olbrzymy belgijskie.
Są takie, jakby miały za dużą skórę. Zmieszne,
A to sÄ… wiedenki.
Też bardzo ładne.
Budowałem z dziadkiem klatkę. Milczenie zrobiło się nieznośne i trzeba było
koniecznie coś powiedzieć. W zeszłym roku.
~-
Mój tato też mówił, że zbuduje.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]