[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kula trzasnęła o centymetr...
Takie buty... przeciąga sylaby komendant co to była za broń?
Licho wie, duży czarny pistolet, zapamiętałem tylko wylot lufy... Pan rozumie, w takiej sytuacji...
Sierżant potakuje i wychyla się przez okno.
No i co? woła w ciemność. Milicjanci chodzą jeszcze w deszczu, małe krążki blasku skaczą po
znieruchomiałych liściach i błotnistych rozlewiskach jak upiorne świetliki.
Jest! woła głośno jeden z nich mam! Biegnie rozpryskując kałuże ku gospodzie. W brud-
nych od błota dłoniach trzyma duży, wielostrzałowy pistolet o wydłużonej lufie.
Patrzcie! dziwi się sierżant toż to armata.:. Ogląda uważnie broń. ścierając z niej szybko zasy-
chającą warstewkę błota Czeskoslovenska zbrojovka"... sylabizuje z trudem grawerunek.
ROZDZIAA 19
Niesławny bohater sławetnej awantury w gospodzie, czysty, wyspany i schludnie uczesany, siedzi w
gabinecie kapitana Sieniucia. Porucznik Altar stoi przy oknie spoglÄ…dajÄ…c kÄ…tem oka na skruszonego grzesz-
nika. Teraz jest on już niemal pokorny.
A więc nazywacie się Grzegorz Talasek. macie osiemnaście lat i pracujecie w Państwowym Gospo-
darstwie Rolnym w Lulkowie? Zgadza siÄ™?
Podejrzany pochyla z rezygnacją głowę i nadal wpatruje się smutno w rudy deseń dywanu.
No to niezle, jedziemy dalej kapitan pozwala sobie od czasu do czasu na taki swobodniejszy ton,
nazywa to przystosowaniem się do osobowości podejrzanego.
Co dalej? budzi się z odrętwienia młodzian
No. mieliście przecież chęć powiedzieć nam, w jaki sposób zdobyliście ten pistolet... ,
Znalazłem odpowiada niechętnie podejrzany szedłem drogą i znalazłem...
Coraz lepiej. A więc szliście drogą i znalezliście broń, leżała sobie spokojnie na szosie, przez nikogo
przedtem nie zauważona.
Czy mówiłem, że na szosie? Leżała chyba w rowie, już zresztą dobrze tego nie pamiętam...
Porucznik zmienia na chwilę pozycje, patrzy uważnie na okno; różowiejącą w słońcu jesienną mgiełkę...
Struga wariata myśli czy w istocie gdzieś wyniuchał ten pistolet... To jest nawet logiczne, przecież
broń mógł porzucić uciekający autem zabójca... Już wiadomo bowiem, że z tej właśnie Zbrojovki" strzela-
no do kierownika sklepu. Broń nie była nawet rozładowana, jedną z kul tkwiących w magazynku wystrzelił
w gospodzie właśnie Grzegorz Talasek.
W gabinecie robi się na chwilę ciemno, bo właśnie chmura o ołowianej barwie przysłoniła słońce.
Kapitan wychodzi zza biurka, staje przy przesłuchiwanym i zwraca się do niego ojcowskim tonem.
Mówię wam uczciwie, robicie wszystko, żebyśmy nie uwierzyli w wasze dobre intencje... A na pew-
no je macie, tylko ten przeklęty ostatni kieliszek w knajpie zamącił wam w głowie i stał się powodem awan-
tury. Czy chcecie, żebyśmy uwierzyli w bajeczkę o znalezionym pistolecie, który znajduje się w idealnym
stanie; ktoś go dobrze zakonserwował...
I jeszcze jedno rzuca mimochodem, siadając z powrotem za biurkiem czy wiecie, do czego już
użyto tego pistoletu?
Podejrzany patrzy niespokojnie na Sieniucia, widać, że nie całkiem pojmuje, o co kapitanowi chodzi, bo
zaczyna znowu płaczliwie.
To nie moja wina, pan sam o tym mówił, wypiłem za wiele i poniosło mnie. Chciałem przecież tylko
postraszyć...
Przestańcie! przerywa mu kapitan nie o to chodzi... Z tej broni strzelano dwa razy do ludzi. Ze
śmiertelnym skutkiem - dodaje z naciskiem czy dobrze to sobie uświadamiacie?
Wie w końcu, że ten zastrachany młokos nie mógł być zabójcą kierownika i Feteckiego, zresztą spraw-
dzono wcześniej jego alibi, było niepodważalne, pracował w tych dniach do pózna w gospodarstwie na
oczach wielu ludzi. Musi jednak wreszcie wydusić z niego prawdę, być może ten pistolet doprowadzi do
ujawnienia sprawcy zbrodni.
Młodzian patrzy na kapitana nieruchomym wzrokiem. Teraz widocznie dopiero dociera do jego świa-
domości cały ogrom niebezpieczeństwa, które mu zagraża...
Pan chyba nie myśli?!... woła odruchowo ja nigdy...
To wiemy mówi uspokajająco Sieniuć chcemy jednak poznać całą prawdę. A wiec mówcie.
Rzeczowy ton kapitana przywraca Grzegorzowi Talaskowi równowagę. Przeczesując machinalnie pal-
cami włosy, zaczyna swoją relację.
W wolnych chwilach, szczególnie w niedzielę. lubi samotne wędrówki po ulicach Lulkowa. ..Co robić
w takiej zapadłej dziurze w dni świąteczne, panie kapitanie?" Ostatnio zapuścił się na miejscowy cmentarz,
obejrzał pomniki, pomedytował...
Przy butelce wina patykiem pisanego" wtrÄ…ca kapitan.
Tym razem nie zaprzecza gorÄ…co. Pan mi nie wierzy?...
Sieniuć kiwa głową, że wręcz przeciwnie i Talasek kontynuuje swą opowieść.
A więc poszwendał się cmentarnymi alejkami, przysiadł na ławeczce i oto w pewnym momencie za-
uważył, że jedna z imponujących krypt jest naruszona, jakby ktoś ją podważył. Zaciekawiło go to, a jest taki
wścibski już z natury, podważył ją więc jeszcze bardziej... W ciemnej głębi, tuż przy butwiejącej trumnie,
zobaczył coś lśniącego...
Najpierw sądził, że to skarb, a pózniej rozczarowany stwierdził, że odkrył magazyn broni...
Magazyn? wyraża zdziwienie kapitan.
Nie łżę upiera się podejrzany było tego sporo... Cztery maszynówki i ten brauning...
Maszynówki?
Takie karabinki, jeden chyba ruski, a drugi niemiecki... Innych dokładnie nie obejrzałem...
Tylko chwyciliście za ten pistolet...
Tak było... Zabrałem go, bo był najmniejszy, ot, chciałem się pochwalić przed kolegami...
No i napytaliście sobie biedy... Kapitana jakoś nie przekonuje jego opowieść.
Nic pasują mu pewne szczegóły; czyżby zabójca Grabskiego był członkiem bandy magazynującej broń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]