[ Pobierz całość w formacie PDF ]
118
my, na której spoczywał silnik matrycowy, i to w zasadzie było wszystko. Funk-
cjonalizm w pełnym rozkwicie, czyli urządzenie służące do jak najszybszego
przenoszenia pasażera z miejsca na miejsce przy zachowaniu jedynie minimum
wygód. Imienia nie miał też było zbyteczne.
Dom wsiadł, zamknął kopułę i przyjrzał się przyrządom. Plastik nieco tłumił
głos Waysa, ale nie na tyle, by stał się niezrozumiały:
I żeby wszystko było jasne: jeśli stracę z tobą kontakt albo ktoś zrobi coś
głupiego, będę zmuszony zareagować. Czekaj na nas na orbicie.
Dom wystartował szybko i gładko, a gdy znalazł się poza atmosferą, miał na
ekranie cały system Tau Ceti planety oznaczone były kolorem czerwonym,
statki niebieskim, a na samym brzegu ekranu znajdowało się coś, co zmieniało
barwę komputer pokładowy miał mózg klasy drugiej i nie bardzo mógł się
zdecydować, czy Bank jest planetą, czy statkiem. Punkt szybko zniknął, Bank
bowiem wszedł w nadprzestrzeń, co przy olbrzymich silnikach, jakie Dom widział
w jego wnętrzu, nie było niczym nadzwyczajnym.
* * *
Dziesięć minut pózniej barka Joan I stała się jasnym punktem nad równikiem
planety. Dom zaprogramował komputer, jak mu polecił Ways, i westchnął.
Skok był krótki trwał ledwie pół godziny czasu subiektywnego i skończył
się wewnątrz formacji jakiejś floty. Zgodnie z wcześniejszymi poleceniami Dom
nawiązał łączność z barką i na ekranie ukazała się główna kabina. Pośrodku stali
zakładnicy, podtrzymując Joan I, a przed nimi leżał Isaac. W pole widzenia wszedł
Ways.
Natrafiłem, jak widzisz, na mały opór, ale nie martw się: już po wszystkim
poinformował Doma.
Po co ta armada?
Dla towarzystwa. Możemy być zmuszeni do walki czy do zbadania mar-
twego świata. Przyda się.
Dom ryknął histerycznym śmiechem i wył dłuższą chwilę przerwał dopiero
na widok Iga próbującego znalezć jakąś kryjówkę na tablicy przyrządów i przy-
glądającego mu się z przerażeniem.
Idioci poinformował Waysa rzeczowo. Naprawdę sądzicie, że zapro-
wadzÄ™ was do planety?!
Ekran zamigotał i pojawiła się na nim szczupła twarz mężczyzny o czarnych
włosach i rysach świadczących z całą pewnością, że pochodzi z Ziemi.
Przykro mi z powodu niedogodności odezwał się mężczyzna. Je-
119
stem Franz Asman z Instytutu Jokerów, a to są nasze okręty. Ways jest naszym
narzędziem.
Ziemianin, co? prychnął Dom. To znaczy, że nie uważasz, że za-
kładnicy mogą powstrzymać mnie przed ucieczką. Ziemianin upiekłby własną
prababkę, gdyby widział w tym jakąś korzyść.
Niech nas Sadhim ustrzeże od międzyplanetarnej zawiści. Asman wes-
tchnął zmęczony. Prawdę mówiąc, od dłuższego czasu uważnie cię obserwuję
i studiuję. W Instytucie zajmuje się tym zespół liczący dwieście osób. Wiemy dość
dokładnie, jak postąpisz w określonej sytuacji, więc obaj wiemy, że nie uciek-
niesz.
Przeklęta popularność mruknął Dom, wpatrując się uważnie w ekran, na
którym widać było za plecami Asmana grupę postaci skupionych wokół długiego
wzoru pełnego brunatnych linii. Dlaczego?
Taka już nasza praca. Wiesz, co oznacza słowo astrolog ?
Jasne. Jestem spod znaku Aowcy O Briena.
Jesteśmy nowymi astrologami. Oceniamy i przewidujemy. . .
. . . na podstawie matemagii prawdopodobieństwa przesiewali populację galak-
tyki w poszukiwaniu osobników, których profil prawdopodobieństwa odpowiadał
teoretycznemu odkrywcy świata jokerów. Z nieznanych powodów obliczenia do-
tyczące jokerów stawały się też nonsensowne, kiedy prowadzono je przy użyciu
rachunku prawdopodobieństwa. Było jednak możliwe utworzenie wzoru czy rów-
nania z obrzeży otaczających owe logiczne dziury. Oznaczało to mnóstwo dodat-
kowej roboty, ale dawało rezultaty. W tym roku nie było najgorzej znaleziono
jedynie trzech potencjalnych odkrywców: phnoba z kasty kapłanów, trzymiesięcz-
nÄ… dziewczynkÄ™ na Third Eye i Doma.
Pierwszą parę zabito bez żadnych kłopotów, natomiast z Domem sytuacja wy-
glądała zupełnie inaczej i Instytut nie miał pojęcia dlaczego. Jego ojciec także
był potencjalnym odkrywcą, a zabito go bez trudności. Mimo to coś chroniło Do-
ma przed wygodnym dla wszystkich usunięciem. Miał zdecydowanie zbyt wiele
szczęścia, by można uznać to za naturalne.
Ktoś chciał, żeby odkrył świat jokerów.
Zgadza się przyznał Dom. To zasługa jokerów.
Tak sądziliśmy. Asman smutno pokiwał głową. Wiesz, dlaczego nie
możemy ci na to pozwolić?
Chyba wiem, jak przebiega wasze pokrętne rozumowanie. Boicie się joke-
rów, bo ich nie znacie. Sądzicie, że kontakt nawet z pozostałościami ich kultury
was zniszczy. Wydaje mi się, że uważacie, iż ludzie poradzą sobie znacznie lepiej
bez bogów.
Możesz się wyśmiewać, ale to my mamy rację. Nie przeczymy, że artefakty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]