[ Pobierz całość w formacie PDF ]
\e nie chce, aby
zdarzyło się to znowu ..
Ucieszył się, \e nie darzy uczuciem byłego mę\a. Mo\e nigdy nie darzyła.
Było to intrygujące:
Megan Worth, symbol męskich marzeń o pięknie i namiętności, nigdy tej
namiętności nie
doświadczyła. A przecie\, jak odkrył, wystarczyło ją pocałować, by obudzić jej
pragnienia.
Czego trzeba - zastanawiał się - \eby rozpalić tę iskrę w wysoki płomień?
Jaka będzie jej
namiętność i jak mocno zachwieje jego spokojem ducha?
ROZDZIAA 4
- Ju\ jest prawie północ - szepnęła Megan. - Myślę, \e powinniśmy wracać.
Michael wziął się w garść.
- Obawiam się, \e masz rację. Jeśli nie pojawię się na czas, Gino znów zło\y
mi wymówienie.
- Znów? A ju\ to robił?
- Przynajmniej raz na tydzień - pokiwał głową Michael. - Pamiętasz, mówiłem
ci, \e sÄ… ludzie,
którzy po przyjezdzie chcą tutaj zostać na zawsze? Gino na pewno do nich
nie nale\y. Tęskni za
śniegiem i samobójczymi wyścigami z nowojorskimi taksówkarzami.
- Od dawna siÄ™ przyjaznicie?
Chwila wahania była niemal niezauwa\alna.
- Od dawna.
Megan zsunęła pasek torebki z oparcia krzesła i wstała.
Bez zdziwienia przyjęła fakt, \e Michael stanął tak blisko, e ich ciała niemal
się stykały.
- Czy ty i twoja kuzynka macie jakieÅ› plany?
- Najbardziej skomplikowany plan w wykonaniu Shari zakłada, \e kiedyś
trzeba się obudzić -
powiedziała z uśmiechem.
- Zwietnie. Więc nie będzie jej przeszkadzać, jeśli jutro wieczór znów porwę
ciÄ™ na kolacjÄ™.
- No ... nie wiem. Zale\y, jak się będzie czuła.
- Mógłbym wsypać środek nasenny do jej popołudniowego drinka.
Megan roześmiała się.
- Nie mogę nic obiecywać, Michael. Zobaczymy, jak potoczy się jutrzejszy
dzień.
- W porządku - powiedział i wziął ją pod rękę. Przeszli przez pełną pary
kuchniÄ™ i zatrzymali siÄ™
przed kontuarem. George przyglądał się Megan, gdy chwaliła kolację, jakby
sprawdzajÄ…c, czy jej
zachwyt jest szczery. Stwierdził widocznie, \e Megan nie udaje, bo
rozpromienił się i zaprosił, by
wpadła kiedyś na steki z rekina.
Michael wyciągnął portfel, a z niego zwitek banknotów.
Megan zwróciła uwagę na fakt, \e banknoty były studolarowe i musiało ich
być co najmniej
dziesięć. Błyskawicznie zniknęły w jednej z ogromnych kieszeni George'a.
- Dzięki, George - powiedział Michael. - Sos mógł być nieco ostrzejszy, ale
ogólnie nie było zle.
- Nie było zle - parsknął George. - Następnym razem, człowieku, podam ci
ten, który robię dla
siebie. Zobaczymy, czy uda'ci się go przeijmąć nie płacząc.
Zmiech George'a towarzyszył im, gdy przechodzili przez restaurację.
Megan była wcią\ pod wra\eniem ilości pieniędzy, jakie przeszły z ręki do
ręki. Dlatego nie od razu
poczuła nagłe napięcie Michaela. Palce mę\czyzny wbiły się w jej ramię.
Obok ferrari Michaela
parkował teraz czarny mercedes.
- Dobry wieczór, panie Vallaincourt - odezwał się głos w ciemnościach. -
Recepcjonistka w pana
hotelu była tak miła, \e powiedziała nam, gdzie pan jest.
Było ich trzech. Mę\czyzni w ciemnych garniturach znajdowali się od siebie w
pewnej odległości,
tak jakby rozmyślnie zajęli dogodne pozycje, aby kontrolować sytuację.
Najbli\szy, ten, który
mówił, wysunął się naprzód. świr pod jego nogami leciutko zachrzęścił.
Zatrzymał się w plamie
§.viatÅ‚a, padajÄ…cej przez drzwi, i Megan rozpoznaÅ‚a czÅ‚owieka z kasyna.
- Pan Samosa chciałby się z panem spotkać.
- Czy to nie mo\e zaczekać do rana? - spytał Michael lodowatym tonem.
Mę\czyzna wzruszył ramionami i rozsunął poły marynarki, ukazując pistolet
przypięty do paska.
- Pan Samosa postanowił wracać do Wenezueli jeszcze dziś w nocy i
chciałby przed odlotem
porozmawiać z panem.
Zimne spojrzenie Michaela przesunęło się po wszystkich trzech
mę\czyznach. Jego ciało było
spięte, a dłoń zaciskała się na ramieniu Megan. Dziewczyna domyśliła się, \e
znał tych ludzi, nie
lubił ich, nie ufał im i nie podobał mu się pomysł towarzyszenia im
gdziekolwiek w środku nocy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]