[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wielkości
refektarza, na co najmniej siedemdziesiąt osób.
Saint wyjął z kieszeni kawałek papieru, napisał coś na nim ołówkiem i wręczył
świstek
gospodarzowi. Ludlow najpierw oniemiał, a po chwili wyjął z kieszeni klucz i
powiedział:
- Niech pański prawnik spotka się z moim. Dom nale\y do pana.
Saint wyciągnął rękę.
- Dziękuję, sir Peterze.
- A ja tobie, chłopcze. Nie lubię długich targów. - Starzec uchylił kapelusza,
patrzÄ…c na Evie. -
Do widzenia, milady.
Gdy frontowe drzwi zamknęły się za Ludlowem, Evelyn puściła ramię Sainta.
- Chciałeś, \ebym była świadkiem, tak? A mo\esz mi przynajmniej wyjaśnić, co się
dzieje?
- Odpraw pokojówkę.
- Nie.
-, Więc nic ci nie powiem.
Evelyn znała go na tyle, \e mu uwierzyła. Odwróciła się do Sally.
- Poczekaj na zewnątrz, ale wróć za pięć minut. Słu\ąca dygnęła.
- Dobrze, panno Ruddick.
Po jej wyjściu Evie spojrzała na St. Aubyna. Wiedziała, \e pięć minut sam na sam
z
markizem to całkiem długo, ale była gotowa zaryzykować.
- No, więc - ponagliła go. - Nie mam pojęcia, co knujesz, ale pamiętaj, \e
zasłu\yłeś na to, jak
cię potraktowałam.
Przez kilka uderzeń serca Saint patrzył na nią bez słowa.
- A ty zasłu\yłaś na to - powiedział cichym głosem, podając jej klucz. -
Gratulacje.
242
Evelyn zmarszczyła brwi, lecz wyciągnęła rękę. Chciała nie tylko uniknąć
zamknięcia w
piwnicy, ale przy okazji dotknąć jego dłoni.
- Dajesz mi w. prezencie stary dom? - zapytała sceptycznie. St. Aubyn potrząsnął
głową.
- Nowy sierociniec.
- Co takiego? - wykrztusiła Evie.
- W całości urządzony przez ciebie. I z personelem, który sama wybierzesz, choć
z góry
protestujÄ™ przeciwko zatrudnieniu pani Nathan.
Evelyn patrzyła na niego w milczeniu, ściskając w ręce klucz. Nic nie rozumiała.
St.
Aubynowi w końcu udało się pozbyć zobowiązania, które od dawna mu cią\yło, i
brał na
siebie nowe?
- Dlaczego to robisz?
- Rozmawiałem z Prinnym, ale powiedział, \e nie chce stracić twarzy, wycofując
siÄ™ ze
swoich planów dzień po ich ogłoszeniu. Okazuje się, \e trudno przekonać władcę,
\eby
odwołał coś, co ju\ zostało wydrukowane w gazecie.
Strona 123
Rozpustnik i dziewica
- Ale przecie\ ty nienawidzisz sierocińca. Więc dlaczego? Zmysłowe usta Sainta
wykrzywił
lekki uśmiech.
- Mówiłem ci, \e chcę wszystko naprawić.
Serce Evelyn waliło tak mocno, \e na pewno je usłyszał.
- Więc zrobiłeś to... dla mnie? -Tak.
- Nie wiem, co powiedzieć, Saint. To... nadzwyczajne. St. Aubyn przekrzywił
głowę.
- Ale? - W jego zielonych oczach pojawił się dawny ironiczny wyraz. - Czytam z
twojej
twarzy, \e jest jakieÅ› ale".
Dopiero wtedy Evie sobie uświadomiła, co się ostatnio w nim zmieniło: zniknął
jego zwykły
cynizm. I właśnie to wzbudziło w niej największy niepokój.
- Po prostu miałam nadzieję, \e zrobiłeś to dla dzieci, a nie dla...
- Do licha, Evelyn! - wybuchnÄ…Å‚ Saint. - Czy wszystko
243
trzeba robić z właściwych powodów? Jestem bardzo zmęczony i obawiam się, \e ju\
nic nie
rozumiem, więc wyjaśnij mi, proszę, dlaczego nie mogę zrobić czegoś dla ciebie.
- Ja...
- Wyjaśnij mi, dlaczego uwa\asz, \e nie zasługujesz na taki prezent - przerwał
jej, zbli\ajÄ…c
siÄ™ o krok.
- Saint...
- Wyjaśnij, dlaczego nie miałabyś okazać wdzięczności, pozwalając mi się
pocałować.
Musnął wargami jej usta, lekko jak piórkiem.
-Jestem wdzięczna - wykrztusiła Evie, z trudem powstrzymując się przed
zarzuceniem mu
ramion na szyjÄ™. -Bardzo. Ale...
- Na Lucyfera, dlaczego mnie dręczysz? - szepnął Saint z ustami przy jej ustach.
Evie nic nie odpowiedziała. Nie mogła.
20
"Lecz nad kraj uroczy marzeń
Cudniejszą rzeczywistość bywa;
W czar ona kształty i barwy jednoczy
Nad niebo rojeń, ponad gwiazd tych dziwa"
Lord Byron, Wędrówki Childe Harolda", pieśń
IV
Evelyn, którą Saint odwoził do domu, była du\o bardziej rozmowna ni\ ta, z którą
wyjechał z
Ruddick House. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie wypomnieć jej, \e przecie\
postanowiła
z nim nie rozmawiać, ale za bardzo podobał mu się jej entuzjazm, \eby go zgasić.
A poza
tym, gdyby zwrócił jej uwagę, \e złamała ślub milczenia, niepotrzebnie
przypomniałby, \e
uciekła z domu, poniewa\ brat próbował wyswatać ją z Clarence'em Alvingtonem.
- Myślisz, \e dałoby się przerobić salę balową na klasy lekcyjne? - zapytała,
niemal
podskakujÄ…c na siedzeniu.
Saint przez chwilę podziwiał jej biust.
- Ja jestem od finansów, ty od podejmowania decyzji -odparł. - Jeśli chcesz
wprowadzić
jakieÅ› zmiany, tylko powiedz, a ja wszystkim siÄ™ zajmÄ™.
- Wiesz, ile to wszystko będzie kosztować?
St. Aubyn uśmiechnął się lekko, czując przyjemne ciepło wokół serca.
- A ty?
245
- Och, wiem, \e czeka mnie du\o pracy, ale jeśli zatrudnię właściwych ludzi,
chyba dam sobie
radÄ™.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]