[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jakiej treści?
 %7łe wylegitymowałem się, a pan na skutek fałszywego donosu tego hrabiego, miał wielkie
nieprzyjemności.
 Wolno zapytać po co to panu kapitanowi potrzebne?
 Hrabia zobaczy mnie w Magdeburgu i zacznie mnie pewnie na nowo zaczepiać, więc po-
trzebuję dowód, że nie wymknąłem się panu podstępnie.
 Oczywiście, zaraz piszę.
Po kwadransie przyjechał rezerwowy pociąg. Sępi Dziób rozlokował się wygodnie w prze-
dziale pierwszej klasy i popędził w dal.
* * *
Zapadała noc, kiedy pociąg pospieszny, w którym jechał Ravenow, dotarł na stację Borsum.
 Magdeburg, pierwsza klasa, zabrzmiał jakiś głos na peronie.
Natychmiast otwarły się drzwi do jego wagonu i do środka wszedł jakiś mężczyzna.
 Dobrzy wieczór  powiedział jegomość wchodząc.
 Do diabła! Dobry wieczór, panie pułkowniku!  odpowiedział Ravenow.
Nowoprzybyły przyjrzał się mu dokładnie i spytał:
 Pan mnie zna?
 Naturalnie, panie pułkowniku.
 Przepraszam, a z kim mam przyjemność?
Ravenow nie wiedział co ma sądzić.
 Pan mnie nie poznaje?
 Niestety nie.
 To wprost nie do uwierzenia. Czy naprawdę mam wymienić swoje nazwisko?
 Tak, proszÄ™.
 Czy to możliwe, aby pańska pamięć, albo wzrok tak osłabły?
Pułkownik zmarszczył czoło.
103
 Dotychczas nigdy nie miałem potrzeby żalić się na moją pamięć czy też słaby wzrok 
powiedział rozdrażniony.
Właśnie pociąg ruszył dalej.
 W takim razie, to chyba ja się tak zmieniłem.
 Możliwe  zaśmiał się z lekka pułkownik.  Z kim mam więc przyjemność?
 Nazwisko moje jest tutaj zbyteczne, to raczej jest znakiem rozpoznawczy  wysunÄ…Å‚ prawe
ramię, tak, że dokładnie można było rozpoznać protezę.
Pułkownik stanął zaskoczony.
 Czy to możliwe?
 Co takiego?
 Pan jesteś porucznikiem Ravenow? Nigdy bym nie przypuszczał. Człowieku, jak pan wy-
glÄ…da?
 Jak ja wyglÄ…dam? Nie rozumiem pana.
 To niech pan spojrzy w lustro, o tam wisi.
Ravenow w swojej złości nie miał nawet czasu przejrzeć się w lustrze, dopiero teraz to
uczynił.
 Do stu diabłów!  zawołał  To mam być ja?
 A kto inny?  spytał pułkownik.
 Ale mnie urządził. No, poczekaj ty drabie, już ja ci pokażę.
W takim stanie nikomu nie będę się mógł pokazać na oczy.
 Mnie się też tak wydaje.
 Jak to się stało? Fatalny upadek?
 Nie, opowiem panu, ale najpierw proszę mi powiedzieć dokąd pan pułkownik jedzie?
 Do Berlina.
 To się dobrze składa, boja także, zostałem wezwany.
 Ja także? To dobrze, że pana spotkałem  powiedział pułkownik.
 Mógłbym powiedzieć to samo.
 Porucznik Golzen zatelegrafował do mnie.
 Naprawdę?  zdziwił się Ravenow.  Do mnie także.
 Kiedy?
 Wczoraj.
 Tak jak do mnie. Wiedział gdzie ma pana szukać?
 Tak.
 Myślę, że się nie mylę, ale z pewnością rozchodzi się o tę samą sprawę.
 O tego draba Helmera?
 Tak.
 Golzen telegrafował do mnie, że widział go wczoraj w mieście.
 To samo doniósł i mnie.
 I zaraz pan wyruszył?
 Tak.
 Aby dotrzymać przyrzeczenia?
 Tak.
 Ja także. Muszę się zemścić.
Pułkownik podniósł prawe ramię, on także miał protezę. Ravenow tupnął nogą.
 Ile razy wspomnę tamte czasy, to zdaje mi się, że oszaleję ze złości  zawołał zgrzytając
zębami.  Byłem młody, przystojny, świetnie się zapowiadający... Piekło sprowadziło tego
diabła.
 Ja byłem w podobnej sytuacji  odrzekł pułkownik ponuro.  Byłem na dobrej drodze do
awansu, a teraz żona i dzieci żyją na skraju nędzy.
 Mając tyle czasu można długo nad sobą pracować.
104
 Ja długo ćwiczyłem.
 Strzelanie?
 Tak.
 Lewą ręką?
 Naturalnie.
 I jak?
 Lepiej strzelam, niż przedtem prawą.
 A ja pojedynkujÄ™ siÄ™ na szpady lewÄ…, przynajmniej tak samo biegle, jak przedtem prawÄ….
Ten Helmer musiałby mieć diabła za sprzymierzeńca, gdyby jeszcze raz wyszedł z tego cało.
 Pan więc zamierza...
 Wyzwać go  odparł Ravenow krótko.
 A ja jadę, by go zastrzelić jak psa  zawołał pułkownik.  Potem mogą już robić ze mną co
się im będzie podobało.
 Pytanie tylko, czy znajdziemy tego Å‚otra.
 Oczywiście.
 Powinien przebywać w pałacu księcia Olsunny, gdyż i przedtem też tam mieszkał.
 To możliwe. A wie pan, gdzie do tej pory przebywał?
 Zdaje się, że w Rosji.
 Ja też tak słyszałem. Ten żeglarski syn ma diabelne szczęście.
 To mnie nie przeraża.
 Ani mnie.
 Ale będzie trudna sprawa z sekundantami.
 Dlaczego?
 No, wie pan, pojedynek na życie...  bąknął pułkownik.
 Ha!  zaśmiał się Ravenow.  Przy mnie pan pułkownik może mówić otwarcie. Ma pan na
myśli to, że nasz honor ostatnio nieco ucierpiał.
 Niestety  westchnął pułkownik.
 To głupia tradycja!  zawołał Ravenow.  Ciekawy jestem dlaczego honor oficera ma być
splamiony, bo ktoś go dotknął ręką.
Pułkownik zamyślił się, spoliczkowany stawał sam w swojej obronie. Po chwili rzekł:
 Policzek, to jednak zawsze hańba.
 Ale nawet najuczciwszy człowiek nie jest bezpieczny przed niespodziewanym spoliczko-
waniem.
 To niemożliwe, nie pojmuję tego.
 Ale ja doskonale, bo sam to przeżyłem.
 To znaczy, że pana twarz nabrzmiał na skutek spoliczkowania.
 A gdyby tak było?
 To trzeba zbadać i osądzić.
 Dobrze, proszę pytać.
 To pan rzeczywiście otrzymałeś policzek?
 Nie j eden, tylko kilka  powiedział wściekły Ravenow.
 Kto to był? Zapewne...
 Co zapewne?
 Człowiek, którego policzek nie pozostawia plamy na honorze.
 Przeciwnie, ten łotr był najzwyklejszym włóczęgą.
 Poruczniku?  zawołał pułkownik przerażony.
 Włóczęgą, wędrującym muzykantem.
 Mogę tylko panu współczuć, pojąć jednak nie mogę. Jak to się stało?
 Byłem u mego brata, komisarza policji. Sam diabeł chciał, że tego łotra przyniosło właśnie
tam. Uparł się, że chce rozmawiać z moim bratem w cztery oczy.
105
 Naturalnie pański brat wyśmiał go.
 Ależ skąd, mnie odprawił.
 Nic z tego nie rozumiem.
 Ja mu tego nie zapomną. Zaraz od niego poszedłem na dworzec.
 Chciałem słyszeć o policzkach  przerwał pułkownik.
 Ale to ma związek. Wsiadam do wagonu pierwszej klasy, przed samym odejściem pociągu
otwierają się drzwi i do środka pakuje się...
 Chyba nie ten muzykant?
 Właśnie, że on.
 Do licha, jak to możliwe. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl