[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chwili.
 Drex&  wyjąkała.  Drex powiedział, że kiedyś się z tobą zetknął na żywo.
Chip odwrócił się do partnera jak wąż gotowy do ataku.
 Dzięki twoim głupim pomysłom, Drex, straciliśmy wszystko  syknął.  Co ci wpadło do tego
pustego Å‚ba?
 Oglądaliśmy wiadomości  szepnął Drex.  Mówili, jak w Północnej Karolinie znalazła tych
chłopaków. Wspomniałem Katie, że jak mieszkali w Texarkanie, bywałem w tej ich przyczepie,
bo znałem jej ojczyma, i ją wtedy widziałem.
 A ty przekazałaś to Lizzy?  zwróciłam się ponownie do Katie.
 Ona zawsze lubiła takie ciekawostki  rzekła Katie.  A my wynajdujemy i dostarczamy
Lizzy coraz to nowe rozrywki, żeby była zadowolona. Robimy to od dawna, to taka nasza gra.
Lizzy wyglądała na kompletnie oszołomioną tymi rewelacjami. Jeśli przeżyjemy ten dzień,
będzie miała sporo do przemyślenia.
 A więc to jakiś dziennikarzyna doprowadził do tej katastrofy  zaśmiał się Chip. Aż ciarki
przeszły mnie na ten dzwięk.
 Długo trenowałeś rzucanie wężem, Chip?  zapytałam.
 Och, to konkurencja, w której mistrzem jest Drex  odpowiedział Chip, uśmiechając się do
towarzysza.
 Rany boskie, Drex!  wykrzyknęła Lizzy, wstrząśnięta.  Drex? Chip, chcesz powiedzieć,
że to Drex rzucił grzechotnika na dziadka?
 Właśnie tak, słońce  potwierdził Chip, nawet na moment nie rozluzniając dłoni zaciskającej
siÄ™ na ramieniu Lizzy.
 Czyś ty oszalał?  przeraził się Drex, zwracając ku Chipowi twarz, na której malowały się
zupełnie inne emocje niż przed chwilą. Już nie zaskoczenie i otępienie, nie słabość. Teraz miał
twardą, przebiegłą minę.  Dlaczego karmisz moje siostry takimi bredniami?
 Bo już się z tego nie wywiniemy. Ale widzę, że to do ciebie jeszcze nie dotarło. 
Rzeczywiście, na obliczu Dreksa odbiła się konsternacja.  Za dużo zostawiliśmy śladów.
Trzeba było pozbyć się doktorka. Tak, dupku, mieliśmy sporo czasu, żeby kopnąć się do Dallas i
załatwić tego nieudacznika. Wiedzieliśmy też, że Matthew w końcu kiedyś wyjdzie.
Powinniśmy czekać na niego przed paką z naładowaną bronią.
Jakoś nie mogłam wykrzesać z siebie oburzenia tym pomysłem.
 Skoro nie wywiniemy się z tego, to po co ta cała szopka z zakładnikami?  zapytał Drex. 
Myślałem, że masz jakiś plan, że prowadzisz jakąś grę. A tobie po prostu odbiło.
 Tak, odbiło mi i powiem ci dlaczego.  Chip puścił Lizzy, która natychmiast odwróciła się
twarzą do niego, jednocześnie cofając się w stronę obwieszonej bronią ściany.  W zeszłym
tygodniu byłem u lekarza, prawdziwego, nie takiego konowała jak Bowden. I wiesz, co mi
powiedział? Rak. Mam trzydzieści dwa lata i umieram! I mam gdzieś, co się stanie, jak mnie tu
już nie będzie. Nie mam czasu, żeby czekać dalej na profity. A skoro ja ich nie będę miał, to ty,
Drex, też nie.
W jego oczach czaiło się nieludzkie okrucieństwo.
 Umierasz?  warknęła Lizzy.  Cieszę się. Szkoda tylko, że Drex nie jest też śmiertelnie
chory. Chciałabym, żebyście obaj umarli.  Wydawało się, że otrząsnęła się z przerażenia.
%7łałowałam, że ja tak nie potrafię. Spojrzałam na Tollivera zdjęta lękiem, że nie wyjdziemy z
tego żywi. Chip zabije nas wszystkich, bo my mieliśmy przed sobą przyszłość, a on nie.
Niewiarygodnie szybkim ruchem Lizzy zerwała z haka jedną ze strzelb i w ułamku sekundy
wycelowała ją w Chipa.
 No dalej, strzel sobie w łeb, skoro i tak masz umrzeć!  Nie żartowała, odbezpieczyła broń.
 Oszczędz mi kłopotu!
 O nie, nie zamierzam iść do piekła sam  odwarknął Chip i strzelił Dreksowi w pierś.
Katie krzyknęła i zaczęła szarpać się na krześle, gdy zbryzgała ją mgiełka krwi brata. W
chwili, gdy ciało najmłodszego Joyce'a padało na podłogę, rozległy się dwa równoczesne
wystrzały. Chip zdążył włożyć sobie lufę do ust i pociągnąć za spust w momencie, kiedy Lizzy
wypaliła do niego ze strzelby.
ROZDZIAA DWUDZIESTY
Po zakończeniu przesłuchań w biurze szeryfa byłam tak skonana, że ledwie panowałam nad
kierownicą. Wreszcie, dochodząc do wniosku, że przecież nie musimy wracać do Dallas,
skręciłam w pierwszy lepszy zjazd i zatrzymałam się, by wynająć pokój w motelu.
Wylądowaliśmy pośrodku niczego, z tym że przez to  nigdzie wiodła autostrada, przy której
stał motel. Nieszczególny co prawda, ale przynajmniej mieliśmy pewność, że nikt nie będzie w
nim do nas strzelać przez okna.
Nadal nie obejmowałam umysłem wszystkich szczegółów, ale obaj zamachowcy nie żyli.
Tolliver wziął leki i wpełzliśmy do łóżka. Pościel była tak zimna, że wydawała się aż wilgotna, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl