[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak? No to gratulujÄ™.
Dziękuję odparł stary z dumą i łaskawie skinął głową.
Ale co zrobicie z waszą posiadłością? spytał Gerard.
Sprzedam.
To nie będzie łatwe.
Dlaczego? Taki świetny interes niejednego zwabi, a na tych kilka folwarków także
znajdzie siÄ™ kupiec.
Macie już jakiegoś?
Mam.
Ciągle opowiadał niestworzone rzeczy, gdyż chciał solidnie zdenerwować Gerarda.
94
To szkoda, wielka szkoda.
A to dlaczego?
Bo ja chciałem to wszystko od was kupić.
Co? Wy?
Tak.
A skąd wy możecie mieć pieniądze, wiecie ile to wszystko jest warte.
Wątpicie w to co mówię?
Naturalnie. Macie co prawda kolbę ze złota i tych parę worków ołowiu i myślicie może,
że to wystarczy.
A ile byście chcieli za tę posiadłość?
Powiedzmy sto sześćdziesiąt tysięcy dolarów.
I za tÄ™ kwotÄ™ odstÄ…picie wszystko?
Wszystko: sklep, magazyny, budynki i ziemiÄ™.
Gerard pokiwał głową w zamyśleniu.
Hm, powiedział po chwili. To nie byłoby zle, ale takiej sumy nie mam przy sobie.
Tak też sobie myślałem odparł Pirnero. Zresztą po co wy mielibyście to kupować?
Chciałbym to pózniej komuś podarować?
Podarować? Zwariowaliście?
Możliwe.
Pewnie, że zwariowaliście. Taki majątek darować to czyste wariactwo. Komu to
chcieliście darować?
Temu mężczyznie, co tu ze mną siedzi.
A kto to taki?
Mój szwagier.
Aha, brat waszej narzeczonej! No, nie łamcie sobie głowy, bo i tak nie jesteście w stanie
kupić tego, choćbyście i parę setek dolarów za ten wasz ołów dostali.
Niestety, ale powiedzcie mi, ile płacicie za ołów?
To zależy od gatunku towaru.
Chciałbym jednak wiedzieć?
To go pokażcie.
Nie mówiąc ani słowa Gerard oddalił się, a po chwili zjawił się z jednym ciężkim
workiem.
Po co przyszliście z tym tutaj spytał Pirnero. Mogliśmy to załatwić w sklepie.
To i tak wszystko jedno, ani tu ani w sklepie nie odkupicie tego ode mnie i postawił
worek tuż obok nóg Pirnera.
Dlaczego nie mam tego kupić?
Bo nie będziecie mieli aż tyle pieniędzy.
Stary zaśmiał się w głos.
Ja nie mam tyle pieniędzy, aby kupić parę worków ołowiu? Ha, ha, ha, to paradne! Mogę
wam zapłacić i to zaraz za pięćdziesiąt takich worków.
No zobaczymy, otwórzcie tylko.
Podał mu nóż, którym Pirnero odciął plombę i przeciął skórę spoglądając ciekawie do
środka.
O Boże? Czy to możliwe? zawołał i spojrzał zdumiony na Gerarda.
Co takiego? spytał ten naiwnie.
Pirnero schylił się jeszcze raz, aby przekonać się, czy go aby wzrok ni e myli.
Wy to nazywacie ołowiem? zawołał powtórnie.
A za co mam to uważać?
Pirnero zaczął obiema rękami grzebać w worku wołając:
Ołów? Toż to złoto, czyste złoto! Nugety wielkości laskowego orzecha!
95
Wyjął z worka całą garść i patrzył wielkimi oczami z miną zupełnie nie pojmującą
sytuacji. Resedllia usłyszała w kuchni, że coś się dzieje i szybko wybiegła do izby biesiadnej.
Do diabła! Musiałem się pomylić i zamiast ołowiu zapakować do worków złoto
powiedział Gerard z uśmiechem.
Pomylić? spytał stary. Na Boga! Ile ten worek może ważyć?
Jakieś sześćdziesiąt funtów odparł myśliwy.
I każdy muł dzwigał dwa takie worki?
Tak.
Czyje to wszystko jest.
Moje.
Wasze? Wyłącznie wasze? Człowieku, z was jest prawdziwy bogacz!
Możliwe.
Jesteście bogatsi ode mnie jakieś dziesięć razy.
Prawdopodobnie.
Ale powiedzcie mi, skąd to wzięliście.
Z gór. Tam leży jeszcze dosyć tego towaru.
Jeszcze dosyć? Znacie to miejsce?
Naturalnie.
Człowieku! Gerardzie! Senior! l mówicie to z taką flegmą, jakby chodziło o orzechy.
Cóż! Złoto człowieka nie uszczęśliwia. Trochę zabrałem ze sobą, bo jest mi teraz
potrzebne, chciałbym się ożenić.
Niestety, niestety rzekł Pirnero i nie zwracając uwagi na obecność kobiety ciągnął
dalej: Nie szkoda to was?
Dlaczego?
Z takim majątkiem moglibyście dostać całkiem inną dziewczynę.
Tak, a jakÄ…?
Taką, która by wam do domu i teścia sprowadziła, bo co jest warta żeniaczka bez teścia?
To prawda zaśmiał się z lekka Gerard. Przedtem miałem inne zamiary, ale teraz już
niestety za pózno.
Co? Pózno? Dlaczego?
Bo jej ojciec przyrzekł ją innemu.
To musiał być jakiś skończony osioł. Takiego zięcia odrzucać.
Hm, nie mnie to osądzać. Wydał ją za syna swego przyjaciela z Pirna.
Co? Jak? Macie może mnie na myśli?
Tak jakby.
Chcecie mnie wprawić w zakłopotanie. Przecież wasza narzeczona stoi tutaj.
To akurat był taki niewinny żarcik, to jest moja siostra, a ten senior jest jej mężem.
%7łarcik. Co to za brednie! Takim żartem można najmądrzejszego człowieka wprowadzić
w błąd. Zresztą moja Resedilla was nie znosi.
Jesteście tego pewni? z żalem w głosie spytał Gerard.
Jak najbardziej. Gdy tylko zobaczyła, że jedziecie, to uciekła.
To niczego nie dowodzi. Ja poszedłem za nią, aż do jej pokoju.
NaprawdÄ™?
Tak i na dodatek spytałem ją czy to przypadkiem miłość do mnie, nie kazała jej uciekać.
Nonsens! Z miłości żadna nie ucieka.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]