[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bartlettów. Nawet w wiadomościach prowadzonych przez Mallory
pojawiały się od czasu do czasu doniesienia na temat pasjonującej sprawy
sÄ…dowej.
- Cliff, to wspaniała nowina! Masz szansę na błyskawiczny awans. To
byłby prawdziwy przełom w twojej karierze. - Od razu pojęła, jakie
znaczenie ma dla młodego adwokata taka oferta. - Nie ulega wątpliwości,
że starsi koledzy bardzo wysoko oceniają twoją pracę, skoro rozważają
możliwość włączenia cię do sprawy!
Odetchnął z ulgą, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, kiedy
sobie uświadomił, że Mallory nie ma do niego pretensji. Wręcz
przeciwnie: gratulowała mu wspaniałego osiągnięcia.
- Mówiono mi, że gdybym się przyczynił do uzyskania korzystnego dla
nas wyroku, przełożeni z pewnością wezmą to pod uwagę, podejmując
decyzje ważne dla przyszłości naszej kancelarii. To ich własne słowa.
Chcą mnie zapewne przyjąć na wspólnika.
23
Uradowana Mallory nie mogła się powstrzymać i pocałowała go w
policzek.
- Cudownie! Cieszę się, że tak dobrze ci się wiedzie.
- Niestety, to oznacza, że nasza randka zakończy się wcześniej, niż
sądziliśmy - dodał Cliff. Spojrzała na niego, nie kryjąc zawodu, i zrobiło
mu się przykro. Szkoda, że muszą zmienić plany.
- Nie przejmuj się takim drobiazgiem. Masz rację. Musisz wrócić do
kancelarii i przygotować się do jutrzejszego spotkania.
Wkrótce opuścili restaurację. Cliff odprowadził Mallory do samochodu.
Gdy otworzyła drzwi, objął ją ramieniem i zatrzymał na chwilę.
- Byłem okropnie zawiedziony, że nasze plany niespodziewanie uległy
zmianie. Trochę się bałem z tobą o tym rozmawiać. Cieszę się, że
rozumiesz, w czym rzecz.
- To chyba oczywiste. - Mallory odwróciła się i spojrzała mu w oczy.
Gdy ją przytulił, powiedziała: - Wiem, o co chodzi, Cliff. Otwierają się
przed tobą wspaniałe możliwości. Zresztą moja tolerancja to jedynie
rewanż. Ty się nie gniewałeś z powodu mego spóznienia.
- Racja, a skoro już o tym mowa... - Uniósł głowę, jakby się nad czymś
zastanawiał. - Nie sądzisz, że należy mi się nagroda za wielkoduszność? -
W blasku latarni oświetlających parking dostrzegła w jego oczach wesołe
iskierki, a na ustach szelmowski uśmieszek.
- Co masz na myśli? - Ze zdziwieniem stwierdziła, że brak jej tchu.
- Mogę dostać... całusa? - Pochylił głowę, dotykając niemal ustami jej
warg.
Wahała się przez moment, jakby chciała przedłużyć oczekiwanie, a
potem uniosła twarz i pocałowała go czule. Długo rozkoszowała się jego
ciepłem, zapachem i smakiem. Gdy zarzuciła mu ramiona na szyję, objął
ją w talii i przyciągnął do siebie. Wtuliła się natychmiast w męskie
ramiona. Mocno przylgnęli do siebie. Cudownie było znów poczuć jego
siłę.
Dotknął kciukiem jej wargi, jakby zachęcał bez słów, aby otworzyła usta,
a gdy uległa cichej namowie, poczuła śmiałe dotknięcie wilgotnego
języka. Nie miała nic przeciwko temu i oddała pieszczotę. Gdy oderwał
wargi od jej ust i dotknął głową czoła, oboje z trudem chwytali powietrze.
- Niesamowite - westchnÄ…Å‚ Cliff.
- Cudowne - odparła, przesuwając dłońmi po jego ramionach. - Czemu
mi nie powiedziałeś, że potrafisz ruszyć z posad bryłę świata?
- Moim zdaniem, to twoja sprawka - mruknÄ…Å‚ z niewinnÄ… minÄ….
Zabawny komplement. Nie potrafiła oprzeć się pokusie. Stanęła na
24
palcach i znów go pocałowała. Nagroda prawie zadowoliła Cliffa, ale
wypuścił Mallory z objęć dopiero wtedy, gdy usłyszał przypadkowy
klakson. Odsunął się, ale nadal obejmował rękoma jej talię. Dopiero po
dłuższej chwili opuścił ramiona.
Podniosła głowę, spojrzała mu w oczy i odetchnęła głęboko, żeby
zapanować nad głosem. Miała nadzieję, że jej się udało.
- Pamiętasz, że powinieneś wrócić do pracy?
- Jasne - odparł, nie ruszając się z miejsca.
- Kancelaria? Jutrzejsze spotkanie? Chyba nie zapomniałeś. - Cliff ani
drgnął, Mallory także stała nieruchomo. Jak mogła odejść, skoro miała
przed sobą obiekt pożądania równie kuszący, jak ogromna czekolada z
orzechami.
- Niebezpieczna z ciebie dziewczyna, wiesz? - mruknął w końcu,
potrząsając głową, jakby przed chwilą wyszedł z transu.
- Ty również stanowisz poważne zagrożenie - odparła.
Drżącym palcem dotknął jej policzka. Odruchowo wtuliła twarz w jego
dłoń.
- Jutro czeka mnie pracowity dzień. Spotkajmy się w niedzielę; ciekawe,
do czego nas to doprowadzi.
- Zwietny pomysł. - Cliff cofnął się, a uwolniona spod jego uroku
Mallory wślizgnęła się na fotel kierowcy. Kluczyki zadzwięczały w
drżącej dłoni, gdy po omacku wsunęła jeden z nich do stacyjki. Nawyki są
czasami bardzo pomocne.
Gdy wyjeżdżała z parkingu, spojrzała w lusterko wsteczne i zobaczyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]