[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ność i bez słowa lub znaku protestu przyjmował objawy czci i hołdu należne mu według praw
i odwiecznych obyczajów. Aby wobec wszystkich zaprzestał prawić o tym niskim urodzeniu i
nędznym życiu, których obraz podsunęła mu ułuda chorej wyobrazni. Aby ze wszech sił sta-
rał się przypomnieć sobie wszystkie twarze, które znać powinien, jeżeli zaś nie przypomni ich
sobie, zachowywał się spokojnie i żadnymi objawami zdziwienia lub innymi znakami nie
zdradzał, iż zapomniał. Aby przy wystąpieniach publicznych, gdy zdziwi go jakaś sprawa
albo nie będzie wiedział, jak zachować się, czy co powiedzieć nie zdradzał niepokoju wo-
bec spozierających nań ciekawych oczu, lecz o radę zwrócił się do lorda Hertforda lub do
mojej niegodnej osoby, jako że obydwaj zostaliśmy przydzieleni do jego służby i z woli króla
mamy znajdować się w pobliżu i na każde zawołanie księcia Walii, dopokąd rozkaz ten nie
zostanie cofnięty. Tak mówi miłościwy pan, śle pozdrowienia Waszej Królewskiej Wysoko-
ści i modli się, aby Bóg w swej łasce szybko was uzdrowił i po wiek wieków miał w swej
świętej pieczy.
Lord St. John skłonił się dwornie i stanął na uboczu.Tom odpowiedział tonem rezygnacji:
Król tak rzekł. Nikomu nie wolno igrać z królewską wolą, chociażby nawet była przykra,
ani chytrymi wybiegami naginać jej ku swej wygodzie. Rozkazom króla musi się stać zadość.
Powracając tedy do rozkazów króla tyczących ksiąg i innych spraw poważnych rzekł
lord Hertford może Wasza Królewska Wysokość zechce się teraz zająć jakąś mało trudzącą
rozrywką, aby nie znużyć się przed bankietem i nie ucierpieć z tej racji.
Na twarzy Toma pojawił się wyraz pytającego zdziwienia, potem zaś rumieniec, gdy chło-
piec zauważył, że lord St. John spojrzał nań wielce zatroskanym wzrokiem.
Pamięć zawodzi was wciąż, panie mój powiedział lord St. John. Okazaliście zdzi-
wienie, ale niechaj was to nie trapi, rzecz to bowiem przejściowa, która minie wnet wraz z
19
chorobą. Dostojny lord Hertford wspomniał o bankiecie wydawanym przez miasto Londyn,
na którym Wasza Królewska Wysokość ma być obecny, wedle obietnicy miłościwego pana
udzielonej już dwa miesiące temu. Czy Wasza Królewska Wysokość przypomina sobie teraz?
Z przykrością wyznaję, iż sprawa ta w istocie uszła mej pamięci powiedział Tom nie-
pewnym głosem i znowu oblał się szkarłatem.
W tej chwili oznajmiono lady Elżbietę i lady Jane Grey. Dwaj lordowie wymienili znaczą-
ce spojrzenia i Hertford szybkim krokiem zbliżył się do drzwi, kiedy zaś mijały go młode
damy, rzucił stłumionym głosem:
Niechaj szlachetne panie zechcą udawać, iż nie dostrzegają jego szczególnych humorów,
i nie zdradzać zdziwienia, gdy zawiedzie go pamięć. Zasmucicie się, panie, gdy spostrzeżecie,
jak załamuje się przy lada drobnostce.
Błagam, o panie mój szeptał tymczasem lord St. John do ucha Toma pilnie baczcie
na wolę miłościwego pana. Przypomnijcie sobie wszystko, co możecie, udawajcie, że pomni-
cie wszystko inne. Nie dajcie im spostrzec, iż zmieniliście się bardzo, wiecie bowiem, jak
czułym sercem kochają was dawne towarzyszki dziecięcych swawoli i jak wielki byłby ich
smutek. Czy chcecie, panie, abyśmy tu pozostali ja i wasz wuj?
Tom wyraził zgodę gestem i cichym słowem, gdyż korzystał już z nauk, a w prostocie ser-
ca postanowił słuchać rozkazów króla i zachowywać się najlepiej, jak potrafi.
Pomimo wszelkich środków ostrożności rozmowa młodocianej trójki stawała się chwilami
nieco kłopotliwa. Prawdę rzekłszy, wiele razy Tom bliski był załamania i chciał wyznać, iż
nie zdoła sprostać niepomiernym obowiązkom. Ratował go jednak takt księżniczki Elżbiety
albo w porę i niby mimochodem rzucone słówko jednego czy drugiego z czuwających nad
nim lordów. Raz mała lady Jane zwróciła się do Toma i w nie lada kłopot wprawiła go pyta-
niem:
O panie mój, czy złożyliście dzisiaj pokłon należny miłościwej pani?
Tom zawahał się i miał już wyjąkać coś na chybił trafił, gdy lord St. John wyręczył go
i odpowiedział ze swobodą dworaka przygotowanego zawsze na kłopotliwe pytania:
Tak, o pani, i wrócił wielce pocieszony rozmową o stanie zdrowia miłościwego pana.
Nieprawdaż, Wasza Królewska Wysokość?
Tom wymamrotał coś, co ujść mogło za odpowiedz twierdzącą, poczuł jednak, iż wkracza
na niebezpieczne drogi. Nieco pózniej ktoś wspomniał, że Tom ma przerwać na razie nauki,
na co lady Jane zawołała:
Ach, szkoda! Jaka szkoda! Takie świetne czyniłeś postępy. Bądz wszakże cierpliwy, bo
nie potrwa to długo. Udziałem twoim będzie wiedza nie mniejsza niż twojego ojca i opano-
wać musisz, królewiczu, wszystkie te języki, którymi ojciec twój włada.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]