[ Pobierz całość w formacie PDF ]
lepszego.
- Wierz mi, jestem absolutnie poważny.
- Nie możesz! My... my nie widzieliśmy się ponad dziesięć lat, słyszałeś o mnie tylko z drugiej albo i
z trzeciej ręki, od potencjalnych klientów albo ich żon, spędziliśmy razem zaledwie kilka dni i... Och...
Wyrwała mu dłoń. Zaskoczenie ustąpiło miejsca zrozumieniu sytuacji i narastającej złości.
- Oczywiście, zapomniałam, ty zawsze spłacasz swoje długi.
Parę chwil temu była bliższa prawdy, niż przypuszczała! Rzeczywiście płacił za usługi, tylko że za te
sprzed ponad dziesięciu lat. Zacisnęła zęby, ściągnęła z palca pierścionek i wcisnęła go do pudełka.
Zatrzasnęła gwałtownie wieczko.
- Sądziłam, że w dniu twojego przybycia do Tossy wyraziłam się wystarczająco jasno. Co było, to
było, przeszłości nie da się zmienić. I absolutnie nie oczekiwałam, że bę-
Bukiet na walentynki
97
dziesz... - wykonała gest dłonią, szukając odpowiednich słów - coś naprawiał po tylu latach.
- Dlaczego uważasz, że chodzi tylko o przeszłość?
- No dobrze. - Skrzywiła się. - Po jednej szalonej nocy zakochałeś się bez pamięci i uznałeś, że żyć
beze mnie nie możesz - prychnęła.
Spoważniał.
- Sama musisz przyznać, że ta noc była wyjątkowa.
- Jeśli to żart - warknęła - to wcale nie jest śmieszny. Poważniejąc jeszcze bardziej, potrząsnął głową.
- To nie żart. Powiedziałem ci, że traktuję to śmiertelnie poważnie. Chcę, żebyś za mnie wyszła,
Caroline.
- Dlaczego?!
- A dlaczego nie? - odpowiedział pytaniem. - Wciąż jest między nami namiętność, nawet po dziesięciu
latach. Oboje przez ten czas nie znalezliśmy nikogo innego. Poza tym...
Przerwał, wpatrując się w nią w migotliwym świetle świec. Kelnerzy czekali na granicy
dostrzegalności. Gitarzysta delikatnie trącał struny.
Równie dobrze jednak tej nocy mogli być tylko oni dwoje na całym świecie, oni i małe pudełko
pomiędzy nimi.
- Pragnę cię, Caroline. Po ostatniej nocy sama chyba wiesz jak bardzo. Chcę też mieć rodzinę. %7łonę.
Coś więcej niż puste mieszkanie, do którego nie bardzo chce się wracać. Dzieci, jeśli jeszcze raz nam
się poszczęści.
Wzdrygnęła się i Rory zdusił przekleństwo.
- Wybacz. Fatalny dobór słów. Lecz gdy usłyszałem, że straciłaś dziecko, skłoniło mnie to do
przyjrzenia się mojemu życiu. I zmianom, które w nim nastąpiły.
98
Merline Lovelace
Ujął jej dłoń i przycisnął ją do ust. Absolutna szczerość w jego oczach złagodziła nieco gniew
Caroline, a dotyk jego warg wywołał kolejny dreszcz wzdłuż kręgosłupa.
- Praktycznie od szesnastego roku życia byłem sam. Pozwól mi, kochanie, wrócić z tobą do domu.
Te ciche słowa przywołały tamto dawne lato. Oczami wyobrazni zobaczyła osiemnastolatka
prężącego mięśnie pod brudną koszulką. Tak pewnego siebie i tak samotnego...
- Mówisz o pragnieniu, Rory. O kimś w domu, do kogo można wracać. A co z miłością? Ozy ona
pojawia się gdziekolwiek w twoich równaniach?
- Wszystko, o czym mówiłem, jest nią.
Musiała przyznać, że jest absolutnie szczery. Przyparta do muru, Caroline mogła mieć poważny
problem ze zdefiniowaniem tej delikatnej, nieuchwytnej emocji, o której tak bogato rozpisują się
poeci.
Musiała też uznać jego oświadczyny za chyba najbardziej romantyczne w całej historii... Oto siedzieli
oboje przy stole ustawionym w liczących sobie dwa tysiące lat ruinach rzymskiej willi, z księżycem
nad głowami i z sączącą się przez noc cichą muzyką gitarową.
Caroline nawet nie próbowała sobie wyobrazić, jak zdołał to wszystko zaaranżować, wiedziała
jednak, że te walentynki, niezależnie od jej odpowiedzi na tak oszałamiające oświadczyny, pozostaną
żywe w jej pamięci do końca jej dni.
Tak samo jak noc nad rzekÄ…...
Jak deszczowy dzień pogrzebu jej dziecka...
Nagle zdała sobie sprawę, że ten mężczyzna był związany z dwoma z trzech najważniejszych
wydarzeń w jej życiu.
Bukiet na walentynki
99
Tym trzecim był rok spędzony z Devon i Sabriną na uniwersytecie w Salzburgu. Wtedy jej nowe
przyjaciółki nauczyły ją znów się śmiać.
Do ostatniej nocy spędzonej w ramionach Rory'ego nawet nie przypuszczała, że pewna jej część,
martwa od lat, kiedykolwiek się ocknie. A teraz... Sam kontakt jego dłoni z jej, muśnięcie jego warg
powodowały wrzenie krwi w jej żyłach.
Czyżby miał rację? Czy pożądanie, pragnienie obecności i miłość były tym samym? Jeśli tak, to ona,
Caroline, była po uszy zakochana, pierwszy raz od czort jeden wie jak dawna...
- Zróbmy tak. - Rory wdarł się w jej rozbiegane myśli. - Odpowiesz mi po kolacji. Albo jeszcze lepiej
jutro. A ja do tego czasu postaram się przekonać cię, żebyś powiedziała tak".
Jakby muzyka, gwiazdy i szum morza nie wystarczały! Musiał dodać sugestywną obietnicę, od której
całe łono Caroline ścisnęło się w oczekiwaniu...
- Może być jutro - wykrztusiła, tchórząc kompletnie. Podejrzewała, że nawet tyle czasu jej nie
wystarczy, by w ogóle choćby pomyśleć o tych niesamowitych oświadczynach.
-Dobrze. A do tego czasu... - Otworzył pudełeczko i ponownie wsunął pierścionek ze szmaragdem na
jej palec. - %7łebyś się już przyzwyczajała - dorzucił.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]