[ Pobierz całość w formacie PDF ]
TJ.
- Kilka tygodni, prawda? - TJ ustawił się pomiędzy nimi zanim wskazał na
prawo i odciÄ…gajÄ…c ich uwagÄ™ na punkt widokowy.
Pam ukryła uśmiech.
Gdy doszli na górę wokoło rozciągały się zdumiewająco piękne widoki.
Pam wycelowała gdziekolwiek i zrobiła zdjęcie. Kępki chmur otaczały
szczyty gór. Wstęga lodowca pływała w oddali. Słońce odbijało się
oślepiające od powierzchni jeziora Kathleen.
Za każdym razem gdy podnosiła głowę, zauważała, że TJ patrzył na nią.
- Czy nie masz czegoś innego, czym musisz się zająć?
Powoli potrząsnął głową.
- Już ustawiłem stół piknikowy, a wszyscy inni jedzą. Muszę pilnować być
nie podeszła zbyt blisko przepaści czy coś.
Oh kochany, tu do góry było bardzo gorąco, pod jego płonącym
spojrzeniem.
- Jeśli jest piknik, powinnam chyba do moich dołączyć.
- Zachowałem trochę dla nasz. Możemy tutaj jeść. Sami.
Pam mocno się skoncentrowała. Okey dokey.
Usiedli razem, TJ wskazywał jakieś kierunki i nazywał szczyty gór
widoczne w oddali. Pam skubała swoją kanapkę, cały czas próbowała
wymyślić dobrą wymówkę by wspomnieć o niedokończonym pocałunku z
poprzedniej nocy. Może mogli by znalezć sposób i spróbować ponownie.
Nigdy aż nie pociągał ją żaden facet i nie miała tak splątanego języka. Nie
było żadnej odpowiedniej okazji, a nie skończy tak po prostu na niego.
Cóż, jeszcze nie.
- Więc, tak sobie myślałem. - TJ podał jej karton soku, rosa pokrywała
jego powierzchniÄ™.
- Niebezpieczna rzecz.
Uśmiechnął się.
- Chciałbym ci to wynagrodzić, to znaczy, zostawienie cię na lodzie
tamtego dnia. Miałem nadzieję, że mi wybaczysz i przyjmiesz ofertę
pokojowÄ….
Hmmm, łapówka całkowicie skutkuje.
- Mały dodatkowy kawałek czekolady? Ciemnej. Jestem gotowa wybaczyć
ci wszystko za czekoladÄ™.
Jego śmiech przetoczył się przez nią gdy chwycił za plecak.
- To nie ta niespodzianka, ale myślę, że nadal mogę ci w tym pomóc. -
wyciągnął paczkę Ziploc i wydobył z niej duży baton owinięty w folię. -
Oops, jest dzisiaj zbyt ciepło na czekoladę. Przepraszam.
Wyciągnął jedną. Czekolada spływała z rogów na jego palce. Witaj okazjo.
Chwyciła jego dłoń.
- Nie ma problemu. Lubię w ten sposób.
Przyciągnęła jego dłoń do ust i wessała jeden palec, zlizując ciepłą,
roztopioną papkę zanim przeniosła się do drugiego. Jego oddech
przyśpieszył a jej płeć zwilgotniała. Okay, już nie była zła, a separatki
musiały być dostępne tak gdzie będą spali.
Do czasu gdy zlizała każdy ślad czekolady, ledwie mogła oddychać.
Pochylił się w jej kierunku, jego ciemne oczy skupione były na niej gdy
ich usta się złączyły.
Dzwony zabiły. Fajnie, nawet się jeszcze nie całowali a już słyszała bicie
dzwonów.
TJ odsunął się z westchnieniem, a jej nadzieje opadły. To był prawdziwy
dzwon i się zbliżał.
- To sygnał oznaczający zbiórkę i rozpoczęcie wyprawy w dół wzgórza. -
wpatrywał się w jej usta. Pamiętaj gdzie przerwaliśmy...
Oh rety.
Pam zebrała swój rozum tak szybko jak umiała i podniosła się. Skierował
ją w odpowiednim kierunku, a ona potrząsnęła głową gdy ruszyła w drogę.
Okay, on wystarczająco dobrze wyglądał, ale musiała zapaść na jakąś
gorączkę wysokościową. Patrzyła na niego kątem oka aż to zauważył.
Skup się na szlaku. Będzie jeszcze dużo czasu na flirt, jeśli się nie
przewrócę i złamię kark.
Pół godziny pózniej dogonił ją, pociągając delikatnie za rękę i zdobyć jej
uwagÄ™.
- Jesteś zainteresowana małym zwiedzaniem z powietrza? Ja stawiam.
- Mówisz poważnie? Kiedy?
TJ uśmiechnął się i przyciągnął ją do siebie, ukrywając ją przed innymi
gdy znikli za rogiem. Pochylił się i wyszeptał jej do ucha.
- Za jakąś godzinę. Zorganizowałem helikopter żeby zabrał nas z łąki
gdzie zatrzymaliśmy się dzisiaj rano.
Jego ciepły oddech pieścił jej szyję, a dreszcz przebiegł jej po skórze.
Zwięte piekło, ten facet podniecał ją nawet się nie starając.
- Więc to tak jakby prywatne wydarzenie czy bierzemy jeszcze kogoś? -
skinęła głową na faceta, który wcześniej próbował przystawiać się do niej.
- Bardzo prywatne. Jest miejsce dla ciebie i mnie, i pilota. Więc, musisz
zrobić kilka rzeczy. Pierwsze. - pocałował ją w szyję i wsunął dłoń w jej
włosy żeby jeszcze trochę ją przybliżyć.
- Pierwsze? - Panie, to był jej głos? Ten gardłowy, seksowny, pieprz-mnie-
na-łące głos?
- Hmm, nie możesz powiedzieć nikomu gdzie idziemy. - przygryzł
małżowinę jej ucha i jęknęła. O tak.
- Mogę to zrobić. Naprawdę dobrze dotrzymuję tajemnic.
- Mogę się założyć. Drugie... - przesunął dłonią w dół jej pleców aż złapał
ją za tyłek i była gotowa wpełznąć na jego ciało.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]