[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jeanne mówiła dalej, a jej ręka, ta sama, która wykręcała numer,
opierała się na biodrze. Mathieu zrobił jeszcze jeden krok, opadł na
kolana i uniósł do warg tę rękę, która uzdrowiła jego matkę, rękę o
krótkich paznokciach, która nie przestawała nigdy krążyć między sercem
RS
89
a kroczem, kroczem a sercem, tę piękną rękę, która tylko pozornie była
naga. Czyż sperma i krew nie zastygały na niej niczym kolejne warstwy
lakieru? Czyż nie dlatego zrezygnowała z pierścionków, że upiększały ją
powłoki wszystkich ludzkich wydzielin?
Widzisz, że jestem zajęta powiedziała odpychając go Jeanne.
W jej spojrzeniu była taka obojętność, że Mathieu doznał zawrotu
głowy. Czuł, że pęka mu kręgosłup. Jakby na wysokości karku otrzymał
cios, jakim dobija się królika, zanim zawiśnie na haku na wiejskim
podwórzu.
Gdy Jeanne odwieszała słuchawkę, Mathieu już przy niej nie było.
RS
90
Rozdział VI
Viva wynurzyła się ze snu bardzo wcześnie, na długo przedtem, zanim
zadzwonił budzik. Nie zastanawiała się ani przez chwilę, co to za dzień
ani skąd się w niej wzięła ta gwałtowna determinacja. Przeskoczyła ze
snu do przytomności, tak jak kozica skacze z jednej skały na drugą.
Otworzyła oczy z myślą, której nie wybierała, lecz która narzucała jej się
z absolutną jasnością: dziś stanie się kobietą. Tak, kobietą. Tak było
postanowione od zawsze, myślała, i pozostawało jej tylko wypełnić
swoje przeznaczenie, jak motylowi, który uwalnia się z jedwabnego
kokonu i wiedziony instynktem, oślepiony światłem, szuka innego
motyla, swojego przyszłego kochanka.
Dziwiła się, że mogła przeżyć poprzedni dzień nieświadoma znaczenia
tej daty. Czyż nie był to jej dzień ostatni w przejściowym i niepewnym
statusie dziewczynki? Jak mogła nie zauważyć, że umiera w niej dziecko.
Jak mogła nie dostrzec, że pod jej stopami otwiera się przepaść, którą
przesadzi bawiąc się, tak jak dawniej skakała przez skakankę lub grała w
klasy. Dawniej była małą dziewczynką z uskrzydlonymi stopami. Małą
dziewczynką z główką w chmurach. Jej dzieciństwo musiało zawierać
mnóstwo radości, by mogła odsunąć na bok dręczące ją koszmary,
zapomnieć o nieobecności ojca i kaprysach matki. Viva umiała sprostać
swojemu imieniu; między napadami złości była zawsze wesoła i pełna
entuzjazmu. Każdą przyjemność chrupała jak wiewiórka orzechy. Ten
głód był większy niż jej ogromne zielone oczy.
Dziś stanie się kobietą i jednocześnie zaspokoi pragnienia dzieciństwa.
Pogodzi się z sobą samą. Zapomni o przykrych miesiącach skrępowania i
uczuciowego nie rozbudzenia, wstydzie z powodu ciała, które zmienia
się zbyt wolno i którego niedostatki skrywa się pod bezkształtnymi
ubiorami, o nagłych zapachach przebijających spod perfum buchniętych
dorosłym. Będzie piękna w chwili zaślubin i zaślubiny uczynią ją piękną.
Pomiędzy pierwszą krwią miesiączki a pierwszą krwią miłości była tylko
otchłań o nieokreślonych konturach, którą opuści, zanim znów zapadnie
noc.
Viva zrzuciła piżamę na ziemię i wyprostowana jak kariatyda wsunęła
głowę pod strumień prysznica. Młoda oblubienica w myślach widziała
już siebie namaszczoną olejkiem różanym. Na jej ramiona dzikuski
opadały kaskady ciepłej wody, jakby wraz z przypływem wracała do
ujścia rzeki. Ryby o złotych łuskach igrały między jej nogami i ich
gładkie, drgające pieszczoty doprowadzały ją powoli aż do krawędzi.
RS
91
Nie masz dziś lekcji, dlaczego tak wcześnie wstałaś?
spytała ją matka przez szparę w drzwiach.
Idę na basen skłamała Viva z łatwością, zaskakującą dla niej
samej.
Victoire wróciła do łóżka, zadowolona z odpowiedzi córki, a Viva ani
przez chwilę nie zastanawiała się nad swą dwulicowością. Matka miała
dość własnych trosk i własnych kochanków, ona nie będzie dodawać jej
cierpień. Gdyby zaryzykowała i zdradziła jej się ze swym projektem,
czyż nie zaczęłaby wyolbrzymiać całej sprawy? Czy nie zaczęłaby
natychmiast odwoływać się do własnych doświadczeń i przestrzegać
przed całym łańcuchem katastrof? Nie, zwierzy jej się dopiero wtedy,
kiedy będzie już po fakcie. Mamo, dziś rano widziałam wilka, powie jej z
przyjemnością, używając jej ulubionego powiedzonka, które Viva
uważała za szczególnie głupie. Jakiego wilka? zapyta matka.
Pójdzie aż do jego jamy, żeby go wypłoszyć, młodego wilczka, równie
dziewiczego jak ona sama, ma on na imię Mathieu. Dwa dni wcześniej
odepchnął ją z wściekłością i upadając nabiła sobie siniaka na udzie. Ta
zakrzepła krew to było jednocześnie za dużo i zbyt mało. Teraz trzeba
będzie go skłonić, by sprawił, żeby trysnęła krew, wtedy uzyska
przebaczenie. Dokończ swą pracę, panie wilku, zadaj mi jeszcze trochę
bólu, a ja w zamian dam ci szczęście.
Viva nie bała się. Obojętność Mathieu przestała już doprowadzać ją do
rozpaczy. Od przebudzenia znała już wyjaśnienie zagadki. Nadeszło, nie
wiadomo dlaczego, we śnie. Czyż sen nie rzuca zadziwiającego światła
na problemy, które wieczorem wydają się nie do rozwiązania? Gdyby
Viva znała grekę, zawołałaby eureka!" pod prysznicem. Ale Viva była
nowoczesną dziewczyną, nie znającą ani w ząb języków klasycznych, co
nie przeszkadzało jej zachwycać się swoim odkryciem. Za niewiele
więcej niż godzinę ofiaruje Mathieu bezcenny dar, przy którym napój
miłosny ofiarowany przez Izoldę Tristanowi przypominać będzie syrop z
orszady. Czyż nie odda mu swego ciała, a nawet nieco więcej? Ciała i
tego ledwo ukształtowanego pragnienia, które narastało w niej w
tajemnicy tej zbyt wczesnej wiosny i które obecnie wypełniało ją całą.
Ciała będącego w pół drogi między dzieciństwem a dojrzałością, którego
nawet jej własne ręce jeszcze nie odkryły, nawet we śnie. Chciałaby,
żeby bardzo krwawiło, ponieważ czerwień kojarzyła jej się zawsze z
wyjątkowymi momentami. Jako dziecko była kiedyś operowana i jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]