[ Pobierz całość w formacie PDF ]
coÅ› dobrego.
SK
- A Tilly dzięki tobie zaczęła mówić, bo nie przejęłaś się
jej jąkaniem i dałaś jej czas. Zaufała ci...
Uśmiechnęłam się. Cudownie było to słyszeć.
- Po prostu powstrzymałam Jemimę od mówienia za nią.
- To także. - Jego śmiejące się oczy nagle spoważniały. -
Jak na osobę, która nie zna się na dzieciach, wykonałaś
kawał dobrej roboty. - Odwrócił się, by dołożyć do ko-
minka. - Dołać ci jeszcze trochę wina?
- Nie, dziękuję. Jest już pózno, trzeba iść spać.
- Kate, powiedz, jesteś zajęta jutro wieczorem?
- Jeśli musisz iść do restauracji, nie widzę problemu, nie
mam żadnych planów. Mogę zostać z dziewczynkami.
- Nie to miałem na myśli. Dziewczynki będą spały jutro u
Emily. Ustaliłem to już dawno temu, bo w ratuszu jest
przyjęcie z okazji dziesiątej rocznicy ślubu Harriet i An-
drew. Znasz ich?
Pamiętałam ich, należeli kiedyś do złotej młodzieży na
wyspie.
Nie byłam pewna.
- Pójdziesz tam ze mną?
Jako koleżanka czy ktoś więcej, przemknęło mi przez
głowę, ale nie mogłam o to zapytać. Może zwyczajnie nie
chciał iść sam.
- A nie będą mieli nic przeciwko temu? - spytałam.
- Coś ty, taka osobistość na ich przyjęciu? Jeśli cię nie
zabiorÄ™, poczujÄ… siÄ™ rozczarowani.
A więc jako koleżanka, skwitowałam w duchu. Jasne, był
uprzejmy i nie chciał, żebym siedziała sama.
- Pójdę już spać - powiedziałam, wstając.
- Nie denerwuj się, przecież nie ma powodu.
- Czy to oficjalne przyjęcie?
- Właściwie nie, trochę przyjaciół i to wszystko.
Nie dodał jednak, że byłoby mu miło, gdybym z nim
poszła. Ale właściwie na co liczyłam? %7łe padnie mi do
stóp?
SK
- Byłoby mi bardzo miło.
- Naprawdę? - Nie udało mi się pohamować radości. -
Dziękuję za zaproszenie.
Następnego dnia wybrałam się do miasta na zakupy.
Byłam całkiem zadowolona, bo znalazłam parę dobrze
uszytych spodni i dopasowany top w kolorze burgunda.
Zastanawiałam się, czy wyjście z Gidem można określić
mianem randki, ale nie doszłam do żadnego konstruk-
tywnego wniosku. Zrobiłam sobie lekki makijaż, umalo-
wałam usta szminką w kolorze bluzki i włożyłam nowe,
czarne szpilki. W domu panowała cisza, bo dziewczynki,
zgodnie z zapowiedzią, były dziś u Emily. Docierały do
mnie jedynie odgłosy z pokoju Gida, który tak jak ja
szykował się do wyjścia. Zeszłam na dół, by tam na niego
zaczekać.
- Gotowa?
Odwróciłam się i zobaczyłam go w drzwiach.
- Już czas wychodzić - powiedział z uśmiechem. Było w
nim wciąż coś, co przypominało mi Gida sprzed
lat. Z jego twarzy zniknęły znużenie i smutek, a ich miejsce
zajęło radosne ożywienie. Wyglądał nieziemsko, po prostu
brakło mi słów. %7łeby pokryć zmieszanie, zaczęłam
poprawiać sobie kolczyki.
- Och, zapomniałabym, kupiłam kwiaty i postawiłam je
w kuchni.
Natychmiast przyniósł bukiet.
- Ależ piękne, naprawdę!
- Podobają ci się, serio? Nie byłam pewna co do koloru,
ale pomyślałam, że żółty i kremowy pasują właściwie na
każdą okazję.
Położył kwiaty na stoliku i podszedł do mnie. Oparł ręce
na moich ramionach i powiedział:
SK
- Przestań już! Ucieszą się, że przyszłaś, w ogóle nic nie
musiałaś kupować.
- Ale...
- Nie denerwuj siÄ™.
Jego ręka powędrowała do mojego policzka. Patrząc mi
w oczy, pogładził mnie po twarzy.
- Czy powiedziałem ci już, że pięknie wyglądasz?
Powinnam była coś odpowiedzieć, ale słowa ugrzęzły
mi w gardle. Przysunął się bliżej, a jego usta znalazły się tuż
koło moich. Nie mogłam oddychać.
- Jesteś piękna, Kate. Zawsze byłaś.
Roześmiałam się nerwowo.
- To nieprawda, z pewnością tak nie myślisz. Wziął mnie za
rękę i poprowadził w stronę kanapy. Mogłam się wyrwać,
ponaglić do wyjścia, a jednak nie
zrobiłam nic.
- Ciekaw jestem, czy pamiętasz? Mam na myśli to, co
powiedziałem ci ostatniej nocy.
Przez chwilę studiował wnętrze mojej dłoni, wodząc
palcem po liniach życia i serca.
- Ja... - zawiesił głos i uśmiechnął się tak, że zamarłam. -
Kate, ja... - zaczął raz jeszcze, a we mnie rozkwitła nadzieja,
starannie tłumiona przez tyle lat. - Pamiętasz to lato, kiedy
miałaś siedemnaście lat, a ja przyjechałem na wyspę?
Skinęłam głową.
Jego palce przesuwały się wzdłuż mojego nadgarstka.
Oboje czuliśmy chyba to samo.
- Oczywiście, że pamiętam - powiedziałam z trudem. -
Chodziłam za tobą jak pies.
- Zrobiłem ci wtedy przykrość?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]