[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Blaze patrzył na niego z niedowierzaniem. Okazuje się, że to on
denerwuje Jelenia.
- Kiedy Janey tłumaczy mi, jak należy coś zrobić, wszystko rozumiem.
Nie wpada w szał, gdy coś mi nie wyjdzie.
- Bo to nie jej pieniÄ…dze przepadnÄ…, kiedy tobie coÅ› nie wyjdzie!
- Pieniądze zawsze na pierwszym miejscu, prawda? - powiedziała, a jej
głos przepełniony był niesmakiem.
- Właściwie tak - odparł. - A jeśli podpiszesz te papiery, będę ich miał
jeszcze więcej. Rząd zapłaci połowę twej pensji. - Rzucił w jej stronę
dokumenty, które odebrał w mieście. Były pomięte.
Podniosła je, dokładnie wyprostowała, poprosiła o długopis i podpisała.
Kiedy się pochylała, słońce opromieniło jej włosy i sprawiło, że nabrały miodo-
wego odcienia.
- Jeśli rząd płaci ci połowę moich zarobków, mógłbyś mi dać podwyżkę. -
Wręczyła mu papiery.
O rany, była naprawdę szybka. Poczuł się jak w pułapce. Dopiero co
oskarżyła go o pazerność, a teraz już szukała dowodów.
- Czy nie mówiono ci, że jesteś natrętna? Aluzje do podwyżki po tygodniu
pracy nie sÄ… w dobrym stylu.
- To nie były aluzje. Od początku mówiłam ci, że chcę dwanaście.
Do diabła, należało jej się tyle. Nie nadaje się wprawdzie do najcięższych
prac, ale też za najcięższe nie płaci się dwunastu dolarów za godzinę.
- 50 -
S
R
Jeśli da jej podwyżkę, pewnie już nigdy się od niej nie odczepi, pomyślał,
wdychając słaby zapach cytryn, który zdawał się jej zawsze towarzyszyć.
- Pomyślimy o tym pod koniec miesiąca, jeśli jeszcze tu będziesz.
- Będę.
- Dlaczego? Praca dla takiego starego skÄ…pca nie sprawia ci chyba
przyjemności.
- Przyjemność to nie wszystko.
Nie spodobał mu się sposób, w jaki to powiedziała. Dostrzegał
delikatność tej kobiety. Kiedy rozmawiała z Jeleniem, była taka słodka i
serdeczna. Ale kiedy kierowała uwagę na niego, była twarda jak kamień.
Właściwie zasłużył sobie na to. I nic go to nie obchodziło. Do diabła, czy
kiedykolwiek przywiązywał wagę do tego, co myślą o nim jego współpracow-
nicy? Co zresztą, według niej, było zapewne kolejnym przestępstwem z jego
strony.
Wrócił do niego jej zapach, zmieszany z mgiełką promieni słonecznych i
kolorem jej włosów.
- Ty - powiedział do Janey - pojedziesz do sklepu Harveya i kupisz parę
haków rozporowych, żebyśmy mogli podnieść ściany. Wez ciężarówkę.
- Co to sÄ… haki rozporowe?
To takie haki, które pozwolą mi ciebie nie oglądać przez całe popołudnie,
odpowiedział sam sobie. Głośno wyjaśnił:
- To jedna z tych nowinek technicznych. Haki rozporowe wykorzystujÄ…
siłę przeciwstawną. A co ty byś chciała? Ich zdjęcia? Lepiej ruszaj w drogę i to
szybko.
- Tajest - mruknęła pod nosem.
Rzucił w nią kluczykami, a ona je złapała. Patrzył za nią, nie mogąc
oderwać wzroku od jej figury.
Ciężarówka ruszyła z piskiem opon. Z wdzięcznością pomyślał, że im
szybciej zejdzie mu z oczu, tym lepiej.
- 51 -
S
R
- Szefie - spytał Jeleń - dlaczego wystawiasz ją na pośmiewisko?
- Przecież zawsze uważałeś to za śmieszne - przypomniał mu Blaze.
Jeleń zastanowił się.
- To prawda. To jest całkiem śmieszne. - Uśmiechnął się, co nadało mu
wygląd dziesięcioletniego chłopca.
- Posłuchaj, Jeleń - powiedział Blaze niepewnie. - Wiem, że nie mam
specjalnych umiejętności w zakresie współżycia z ludzmi. Mam niski próg
frustracji. Nie mam wystarczająco dużo cierpliwości, by uczyć ludzi, jak dobrze
pracować. Chcę, żeby praca została wykonana natychmiast oraz idealnie i
dlatego często robię to sam.
- Wiem, szefie.
- Chcę tylko powiedzieć, że nigdy nie chciałem cię denerwować. Do
diabła, zawsze myślałem, że to po tobie spływa. Po prostu od czasu do czasu
używam sobie.
- W porządku, szefie. - Jeleń poklepał go po ramieniu z nieoczekiwaną
delikatnością.
Do diabła, pomyślał Blaze, stajemy się nieznośnie sentymentalni.
Gwałtownie odwrócił głowę, ale zdążył jeszcze dostrzec wyraz lojalności i
sympatii na ogromnej twarzy swego pracownika. Poczuł się bardziej wzruszony,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]