[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Nie puszczajcie rąk - powiedział Adam. - Dlaczego tak bardzo się boisz?
- Tutaj, tutaj, tutaj! - wołała Darcy, potrząsając z przerażeniem głową.
- Chcemy ci pomóc!
- Nie, nie! - krzyczała jak szalona, a z jej oczu popłynęły łzy. Twarz miała wykrzywioną
z bólu i potwornie bladą. - Pomóż mi, błagam, pomóż, porno... - Darcy urwała w pół słowa i
zaczęła wydawać z siebie przerazliwe dzwięki, jakby się krztusiła czy dusiła, jakby nie
mogła złapać tchu. Scena ta była tak realistyczna, że nikt ze zgromadzonych wokół stołu nie
miał wątpliwości, że na ich oczach dokonuje się brutalne morderstwo.
ROZDZIAA JEDENASTY
- Przerwijmy to! - krzyknęła Deliłah. Wyrwała ręce z kleszczowego uścisku siedzących
obok niej osób. - Mój Boże, włączcie światła! Dość tego, dość!
Nawet dla Matta, który kompletnie nie spodziewał się tego, co przyszło mu tu dziś
oglądać, także było tego już za wiele. I choć udało mu się powstrzymać wybuch złości
pomieszanej z lękiem o Darcy, to jednak marzył tylko o jednym: żeby się to wreszcie
skończyło.
Wszyscy rozluznili uścisk, a Darcy, wciąż jeszcze biała jak kreda, siedziała z szeroko
otwartymi oczami wlepionymi w Adama.
- Tak, zakończmy na dziś - powiedział Adam najspokojniej, jak potrafił, chociaż i on
patrzył z obawą na Darcy.
- Komu przynieść drinka? - zapytała Penny z udawaną beztroską, choć głos jej drżał. -
Ja muszę się napić! - Wstała i szybciej niż zwykle pospieszyła do kuchni.
Wszyscy odetchnęli z ulgą i krąg został definitywnie przerwany. Deliłah wciąż jeszcze
trzęsła się jak liść na wietrze, pozostali uczestnicy seansu siedzieli w osłupieniu, nie mogąc
ruszyć się z miejsc.
71
Matt wpatrywał się w Drący z troską i obawą, ale coś mu mówiło, że to nie może być
prawda, że stal się ofiarą jakiejś niepojętej manipulacji, uczestnikiem przerażającego
przedstawienia. Co za szkoda, jęknął w duchu, bo nawet teraz, mimo swojej bladości, Darcy
wydała mu się niezwykle piękna, delikatna i krucha, a przy tym pełna uroku i nieopisanej
godności. Ale ta cała farsa, ta groteska... I jak u licha udało jej się zmienić aż tak głos? Miał
wrażenie, nie, był pewien, że po części, mimo łudzących pozorów normalności, musiała być
szalona. Jedno trzeba było jej przyznać - była dobra w tym, co robiła, i to cholernie dobra!
On, sceptyk i prześmiewca, dostał gęsiej skórki, a to chyba o czymś świadczy. Zmierć to
śmierć, nie przerażała go, widział ją tyle razy, że nie robiła już na nim większego wrażenia.
Ale wiedział dobrze, że życie, które raz zagasło, nigdy już nie powracało do tego świata - do
świata żywych.
Darcy czuła na sobie jego wzrok. Odwróciła się i spojrzała na niego chłodno, a zarazem
wyzywająco, jakby chciała mu powiedzieć, że jego zdanie nie ma dla niej najmniejszego
znaczenia. Jakby zarzucała mu kłamstwo, nie dowierzała tym wszystkim czułym słowom,
które szeptał jej do ucha. Wydał jej się nieprawdziwy w tej swojej ostentacyjnej swobodzie i
zagubiony pośród własnych, zbyt logicznych myśli.
Nie chciał dać tego po sobie poznać, ale był wzburzony. Przenikliwe spojrzenie Darcy
wywołało w nim odruch samozachowawczy. Był w końcu gliną od wielu lat i nie mógł
znieść, gdy ktoś sugerował choćby, że przejrzał go na wylot.
Nagle Darcy wstała i jakby nigdy nic zawołała za opuszczającą salon Penny:
- Pozwól, że ci pomogę, sama chętnie napiłabym się drinka.
Wszyscy spojrzeli po sobie, nic z tego nie rozumiejąc. Zachowywała się całkiem
normalnie, jakby przed chwilą nic się nie wydarzyło; jakby nie krzyczała rozpaczliwie, nie
błagała o pomoc, nie traciła sił, krztusząc się i dławiąc.
- Ja też chętnie wam pomogę - rzuciła pospiesznie i nieco nerwowo Deliłah. - Muszę
stąd choć na chwilę wyjść.
- Wszystko nagrałeś? - Adam spojrzał poważnie na Jennera. -
- Tak. - David jakoś smętnie pokiwał głową.
- Zwietnie, wezmÄ™ nagranie do siebie i przejrzÄ™. Przepraszam wszystkich na chwilÄ™. -
Zabrał od Davida kasetę i wyszedł z salonu.
- Chyba najbardziej chciałabym znalezć się teraz w domu - powiedziała Mae, ale nie
ruszyła się z miejsca, cały czas siedziała i bezmyślnie, półprzytomnie gapiła się przed siebie.
- A poza tym - dodała jakby ze zdziwieniem - nie mam tu samochodu, Deliłah mnie
podwiozła. Może więc ja też napiję się czegoś mocniejszego.
- Jeśli chcesz, podwiozę cię, Mae - zaproponował Matt. Wstał tak raptownie, że aż
przewróciło się krzesło. To był jego dom, a jednak marzył teraz, żeby stąd natychmiast
wyjść.
- Naprawdę? O, to miło z twojej strony - powiedziała odruchowo.
Dopiero gdy poczuła świeży powiew nocnego powietrza, a właściwie gdy siedzieli już
w samochodzie, wyznała cicho:
- To była najstraszniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałam.
Nie odwrócił się do niej, a jednak wiedział, że wpatruje się w niego intensywnie,
oczekujÄ…c jakiegokolwiek wsparcia.
- Tak, to nie było przyjemne, ale bardzo przekonujące - mruknął po chwili. Był na siebie
wściekły, był wściekły na wszystkich, którzy też pozwolili się wywieść w pole. Ulegli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]