[ Pobierz całość w formacie PDF ]
że ja owej możliwości najzwyczajniej w świecie nie brałem pod uwagę,
autodestrukcyjnie skoncentrowawszy siÄ™ na wykazywaniu przed sobÄ… samym
daremności wszelkich aktywniejszych działań względem Izabeli T. A przecież
wystarczyło spróbować, dokładnie tak, jak radził Szymon! Toteż
spróbowałem, po czym ku mojemu zdziwieniu okazało się, że Izabela T.
bynajmniej nie była mi niechętna. Wręcz przeciwnie, przyjęła zaproszenie do
kina raz, drugi, trzeci i ani się spostrzegliśmy, a staliśmy się parą.
Pobraliśmy się po skończeniu studiów. Co tu dużo mówić gdyby nie moja
rozmowa z Szymonem i jego ówczesna rada, chyba nigdy by do tego nie
doszło i być może resztę życia spędziłbym w samotności. Tymczasem
proszę tylko spojrzeć! mam wspaniałą, kochającą żonę i troje nie mniej
cudownych dzieci (dwie córki i syna), z których jestem niezwykle dumny.
Czyż można sobie wyobrazić los bardziej sprzyjający, okoliczności bardziej
szczęśliwe, ludzi bardziej oddanych niż ci, którzy otaczają mnie swym
przywiązaniem i troską? Czyż istnieje pozwolę sobie na odrobinę rozważań
o charakterze ogólnym tarcza mocniejsza niż miłość, chroniąca przed
piekłem samotności, na którą ludzkie istoty skazuje nazbyt często! ich
ponure i tragiczne życie? Bo każdy z nas nosi w sercu przecież jakiś cierń&
A jednak wybrańcom są tacy! zostaje cierpienie oszczędzone. Pochlebiam
sobie, że się do owych nielicznych szczęśliwców zaliczam, aczkolwiek jaka
w tym moja zasługa? Zwiat niesprawiedliwie rozdziela swe łaski, i często
kapryśnie. Mnie przypadła w udziale jego znamienitsza część, co skłania
mnie zawsze, kiedy uświadamiam sobie ów korzystny obrót, jaki przybrało
moje życie, do przywołania wybornego wiersza zatytułowanego Tak,
niektórzy, autorstwa wybitnego niemieckiego poety przełomu wieków
dziewiętnastego i dwudziestego, von Hofmannsthala, piszącego przed ponad
stuleciem tak oto (w kapitalnym przekładzie nieocenionego Pawła Hertza):
Tak, niektórzy muszą umrzeć nisko,
Pod pokładem, ciężkie wznosząc wiosła,
Kiedy inni u steru, wysoko,
Widzą ptaków lot i gwiezdne kraje.
Jedni zawsze leżą ociężali
U korzeni splątanego życia,
Innym za to ustawiono krzesła
Przy sybillach, obok królowych,
ZasiadajÄ… tam jak u siebie,
Z lekkim czołem, z lekkimi dłońmi.
W czasach, które są przedmiotem mojej opowieści, zdawało się nie,
było całkowicie pewne! że to raczej Szymon należy do owych
Hofmannsthalowskich niektórych , trzymających w mocnych dłoniach ster
życia, zapatrzonych w bezkresny horyzont, zdolnych osiągać cele dla innych
niedosięgłe. Podziwialiśmy go wszyscy, skrycie lub otwarcie. Natury, jak już
nadmieniłem, cokolwiek introwertycznej, posiadał mimo to niewątpliwą
charyzmÄ™, roztaczajÄ…c osobliwÄ… atmosferÄ™ stanowiÄ…cÄ… mieszaninÄ™
skromności, ciepła, pewności siebie. Był, co już nadmieniłem, przystojny,
wysportowany, elokwentny, zabawny, doskonale przygotowany do każdych
zajęć. Jednakowoż nikomu się nie narzucał. Wcześnie, jeszcze jako student,
zaczął publikować artykuły krytycznoliterackie i eseje w ogólnopolskich
czasopismach poświęconych sprawom literatury, cieszących się znaczną
renomą w środowisku naukowym. Brał regularny udział w sympozjach
i konferencjach, wyjeżdżał na zagraniczne stypendia. Wykładowcy uwielbiali
go, albowiem był dla nich partnerem w dyskusjach (partnerem nierzadko
wymagającym!), a zarazem nie okazywał śladu arogancji czy wyższości.
Chwalono go zatem bez miary. Nie dziwi, że relatywnie wcześnie dano mu
również do zrozumienia (podobnie zresztą jak mnie, o czym wspominam
jedynie gwoli ścisłości), iż chętnie widziano by go w roli nauczyciela
akademickiego i badacza literatury propozycja, która z pewnością nie
mogła być niemiła człowiekowi mimo wszystko tak ambitnemu jak Szymon
i z której tenże niebawem, po skończeniu studiów, skwapliwie skorzystał.
Wszakże myliłby się głęboko ten, kto wychodząc od powyższych uwag
i wyłaniającego się z nich portretu osobowościowo-charakterologicznego
skłonny byłby uznać Szymona (wiemy przecież, jak wielu z nas popada
w rażące psychologizujące uproszczenia w tym względzie, uproszczenia tak
często wiodące w konsekwencji do pochopnych wniosków i błędów w ocenie
innych ludzi a jednak rzadko wyrzekamy się sposobności ich dokonywania,
sprawiają nam one bowiem niekłamaną przyjemność i pozwalają ukazać
siebie samych w korzystniejszym świetle, co nie jest rzeczą pozbawioną
swoistego uroku jakkolwiek by na to nie spojrzeć) za kogoś, kogo określa
się upraszczającym mianem człowieka sukcesu . Bynajmniej, jeśli,
obserwując go, miało się niekiedy podobne wrażenie, stanowiło ono
w większej mierze rezultat wadliwej i nade wszystko powierzchownej
obserwacji (od której, pochlebiam sobie, ja sam byłem zawsze daleki)
dokonywanej w stosunku do człowieka, który był osobowością niezwykle
złożoną i do której przykładać jedną miarę sukcesu właśnie byłoby
wysoce błędne. Toteż zmuszony jestem od razu zaprotestować przeciwko tego
rodzaju nieuprawnionym supozycjom, rzucającym niesprawiedliwy cień na
człowieka, który był mi przyjacielem i którego pamięci winien jestem
mimo tragicznych wydarzeń, które miały miejsce w ostatnim czasie i których
on sam był bezpośrednim inicjatorem strzec. Poszukiwacze taniej sensacji,
mnożący się w ostatnim czasie jak grzyby po deszczu, w historii Szymona
dostrzegłszy pożywkę dla swych voyeurystycznych skłonności (to dodaję
w parentezie kolejna plaga naszych czasów!), bez najmniejszego
opamiętania wyciągają jednoznaczne wnioski tam, gdzie mówić można
o wszystkim, ale właśnie nie o jednoznaczności. Rzutują oni swoje dzisiejsze
zapatrywania na niedostępną ich władzy sądzenia, tak odległą od chwili
obecnej, przeszłość, w mniemaniu, że odkryli całą prawdę o innym
człowieku oraz uwarunkowaniach jego charakteru. Tacy będą nieodmiennie
widzieć w Szymonie kogoś w rodzaju Patricka Batemana, bohatera słynnego
filmu American Psycho będącego ekranizacją nie mniej słynnej,
a z pewnością wielce kontrowersyjnej powieści amerykańskiego pisarza
Breta Eastona Ellisa, opowiadającej dzieje młodego błyskotliwego yuppie,
finansisty z Wall Street, który odnosi ogromne sukcesy zawodowe, lecz jego
życie prywatne jest przepełnione narastającą życiową pustką i nudą,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]