[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mówisz tego poważnie. Przecież my się wcale nie znamy!
- Myślę, że w ciągu ostatniego tygodnia dogłębnie się poznaliśmy. Kiedy ścigałem
cię po całej planecie, dowiedziałem się o tobie wszystkiego, co powinienem wiedzieć.
- Nie! - Gabrielle drżała w jego ramionach, ale on już jej nie wierzył. - Ja nigdy
nie...
- Powiedz mi, Gabrielle, kiedy zdecydowałaś, że mnie porzucisz? - Jego głos
brzmiał chrapliwie, szorstko. - Od początku to planowałaś?
- Oczywiście, że nie. Nie rozumiesz? Popełniłam błąd!
- To prawda.
W jego oczach pojawiło się coś dzikiego i gorącego. Śmiertelnego.
Wiedziała, co zamierza zrobić i chciała krzyczeć. Ale nie wydobyła z siebie żadne-
go dźwięku. Nie poruszyła się.
W chwili, gdy jego bezlitosne usta dotknęły jej warg, była stracona.
Nie uwodził jej. On ją brał w posiadanie.
Jej ciało odpowiedziało ogniem. Zupełnie niezależnie od jej woli znalazło porozu-
mienie z jego ciałem, wprawiając ją tym w najwyższe zdumienie. Zrobiło jej się gorąco,
potem zimno. Luc pogłębił pocałunek, bawiąc się jej językiem. Położyła dłonie na jego
szerokiej piersi i poczuła, jak silne ramię obejmuje ją za biodra i przyciąga mocnej.
Czuła go całą sobą i to uczucie budziło w niej zachwyt i grozę jednocześnie.
- Odpowiedz na mój pocałunek - powiedział, odrywając się od niej na chwilę.
Gabrielle popatrzyła na niego zdumiona. On jednak nie czekał, tylko znów zaczął
ją całować. Przycisnęła piersi do twardych jak skała mięśni i podała biodra do przodu.
Luc oparł ją plecami o szklane drzwi i wsunął palce w jej miodowe włosy.
Znów oderwał się od niej na chwilę, a wyraz jego twarzy wzbudził w niej prze-
strach. Gabrielle zadrżała. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, może błagać o to, by
skrócił jej mękę i spełnił to, czego pragnęła. Nie zdążyła jednak tego zrobić.
Dźwięk dzwonka przerwał panującą w domu ciszę.
- Czekasz na kogoś? Może po to tu przyjechałaś, żeby spotkać się potajemnie z ko-
chankiem?
Gabrielle potrząsnęła głową. Nie rozumiała, co do niej mówi, o co mu chodzi.
- To gospodyni - szepnęła niedosłyszalnie. - Przyniosła mi zakupy.
Jego oczy lśniły.
- Żadnych więcej kłamstw, Gabrielle. Rozumiesz mnie?
- Tak - odparła, choć nie miała pojęcia, o czym on mówi.
Ale był tak przerażający, że nie mogła powiedzieć niczego innego.
Jesteś słaba, powiedziała do siebie w duchu. A on jest twoją największą słabością.
- Nie wiedzieć czemu, jakoś ci nie wierzę - powiedział nadspodziewanie miękko. -
Poczekaj tu.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
Dzięki Bogu za ten przerywnik, pomyślała Gabrielle, opadając na skórzaną sofę.
Słyszała dochodzący z kuchni głos Luca i śmiech Umy. Bez niego pokój zrobił się
dziwnie pusty i duży. Nagle miała czym oddychać.
Wciąż czuła jego smak, a kolana nadal jej drżały, choć siedziała. Czuła dotyk jego
twardego ciała, jakby wciąż ją obejmował. Zupełnie, jakby tego pragnęła. Jakby on w ten
sposób jakoś ją znakował.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]