[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Naprężyła wszystkie mięśnie, wzrok wbiła w sigsauera należącego do Dellraya. Gdy tylko
Talbot znów przeniósł spojrzenie na windę, Sachs rzuciła się szczupakiem po pistolet. Nim go
uniosła, Talbot wymierzył w jej głowę.
Nie! krzyknÄ…Å‚ Rhyme.
Wystrzał był ogłuszający. Szyby zadrżały w oknach, sokoły wzleciały w niebo. Ron Talbot
z niewielkim, czerwonym otworem w skroni stał przez chwilę nieruchomo, po czym robiąc
pirueta, osunął się na podłogę.
O, kurczę powiedział Mel Cooper, spoglądając na swojego malutkiego
smithsona-wessona kaliber 38, który Roland Bell trzymał pewną ręką. Moment wcześniej
detektyw przysunął się ku Cooperowi i błyskawicznym ruchem wyciągnął broń z ciasnej kabury
przyczepionej na pasku za plecami technika.
Płacz wypełnił gabinet, gdy Percey Clay padła na kolana przy zwłokach, łkając
i wielokrotnie uderzając pięścią w nabite ramię Talbota. W końcu Roland Bell otoczył ramieniem
kruchą kobietę i zabrał ją z dala od ciała jej przyjaciela, a zarazem wroga.
Słaby grzmot, wiosenny deszcz przed nocą. Okno otwarte na oścież, pokój wypełniony
chłodnym, wieczornym powietrzem.
Amelia Sachs odkorkowała butelkę i nalała chardonnay Cakebread Rhyme owi do kubka,
a sobie do kieliszka. Spojrzała w dół i uśmiechnęła się nieznacznie.
Nie mogę w to uwierzyć.
Na stojącym przy łóżku komputerze widoczny był program szachowy.
Nie widziałam jeszcze, żebyś grał na komputerze powiedziała.
Wieża na gońca królowej cztery. Szach, mat powiedział wyraznie Rhyme.
Chwila ciszy. Komputer odezwał się:
Gratulacje.
Po czym na ekranie pojawiła się cyfrowa wersja parady Washington Post .
Nie gram dla rozrywki odparł. To dobra gimnastyka dla umysłu. To mój Nautilus.
Chciałabyś kiedyś zagrać, Sachs?
Nie grywam w szachy rzekła, pociągnąwszy łyk wybornego wina. Jeśli jakiś wredny
skoczek zaatakowałby mojego króla, najchętniej bym go rozstrzelała. A tak przy okazji, ile
znalezli?
Pieniędzy ukrytych przez Talbota? Ponad pięć milionów.
Gdzie jest Tancerz?
W areszcie pod specjalnym nadzorem.
To mało znane miejsce w budynku Sądu Karnego. Rhyme nigdy tam nie był tylko nieliczni
policjanci widzieli to miejsce na własne oczy ale od trzydziestu pięciu lat nikt stamtąd nie
uciekł.
Amelia Sachs pociągnęła głębszy łyk wina dla kurażu: co ma być, to będzie. Wzięła głęboki
oddech i wyrzuciła z siebie:
Powinieneś skorzystać z okazji, Rhyme kolejny łyk. Już myślałam, że nigdy ci tego nie
powiem.
SÅ‚ucham?
Ona pasuje do ciebie. Może się wam ułożyć.
Zwykle bez problemu patrzyli sobie prosto w oczy, jednak tym razem Sachs spuściła wzrok.
Wiem, co do niej czujesz. I choć ona nie daje tego po sobie poznać, wiem, co czuje do
ciebie.
Kto taki?
Dobrze wiesz. Percey Clay. Myślisz sobie pewnie, że to wdowa i nie w głowie jej teraz
mężczyzni, ale słyszałeś, co mówił Talbot Carney miał kochankę. Aączyła ich przyjazń. No,
i firma.
Nigdy...
Nie zwlekaj, Rhyme. Dobrze ci radzę. Tobie się wydaje, że nic z tego nie wyjdzie. Ale dla
niej twoje kalectwo nie ma znaczenia. Ona ma rację jesteście do siebie bardzo podobni.
Są w życiu takie chwile, kiedy ma się ochotę unieść ręce w górę, by pozwolić im bezwładnie
opaść z bezsilności.
Sachs, skąd ci to przyszło do głowy?
Nie wypieraj się. To oczywiste. Widzę, jak się zachowujesz, odkąd się pojawiła. Jak na nią
spoglądasz. Z jaką zaciekłością chroniłeś ją przed śmiercią. Już ja wiem, co w trawie piszczy.
Niby co?
Ona jest podobna do Claire Trilling, która opuściła cię kilka lat temu. To jej pragniesz.
Aha. Pokiwał głową. Więc o to chodzi. Uśmiechnął się i powiedział:
Masz rację Sachs, w ostatnich dniach dużo rozmyślałem o Claire. Oszukałem cię wtedy,
gdy powiedziałem, że o niej nie myślę.
Za każdym razem, kiedy ją wspominałeś, widziałam, że nadal ją kochasz. Percey
przypomina ci Claire. Uświadomiłeś sobie, że znów mógłbyś z kimś dzielić życie. Właśnie z nią.
Nie ze mną. Taki to już los.
Sachs, nie powinnaś być zazdrosna o Percey. To nie z jej powodu wypędziłem cię z łóżka
tamtej nocy. To przez Tancerza.
Dolała sobie wina. Obracała kieliszkiem wpatrzona w blady płyn.
Nie rozumiem.
Tamtej nocy westchnął musiałem postawić mur między nami. Rozumiesz? Nie mogłaś
być mi tak bliska, kiedy wystawiałem cię na niebezpieczeństwo. Nie mogłem dopuścić, by to
ponownie się stało.
Ponownie? spytała. Wówczas zrozumiała.
Cała Amelia, pomyślał. Wytrawny kryminolog. Dobry strzelec. Szybka jak strzała.
O, nie, Lincolnie, więc Claire była... Kiwnął głową.
Była jednym z techników, którym kazałem przeszukać miejsce zbrodni na Wall Street. To
ona uruchomiła bombę Tancerza.
Więc to dlatego ten morderca tak go prześladował. Dlatego chciał rozmawiać ze
zbrodniarzem, choć nie robił tego nigdy wcześniej. Chciał dopaść człowieka, który zabił mu
ukochaną osobę. Chciał wiedzieć o nim wszystko. To była zemsta, czysta zemsta. Lincoln
Rhyme, choć przykuty do wózka, był takim samym myśliwym, jak sokoły mieszkające u niego
na parapecie.
Ot cała historia. Nie ma to nic wspólnego z Percey. I o ile pragnąłem, byś spędziła tę noc
i każdą następną ze mną, nie mogłem sobie pozwolić, by cię pokochać jeszcze mocniej niż do
tej pory.
Lincoln był zdumiony oszołomiony że prowadzi tę rozmowę. Był przekonany, iż
w wypadku, kiedy to dębowa belka przetrąciła mu kręgosłup, najbardziej ucierpiało jego serce.
Jednak tamtej nocy, gdy miał u swego boku Sachs, przekonał się, że był w błędzie.
Teraz już rozumiesz, Amelio? wyszeptał.
Mówisz mi po imieniu odparła z uśmiechem i podeszła do łóżka.
Nachyliła się i pocałowała go w usta. Najpierw wcisnął głowę w poduszkę, ale po chwili
odwzajemnił pocałunek.
Nie, nie oponował. Ale znów ją mocno pocałował. Torebka upadła jej na podłogę.
Marynarka i zegarek wylądowały na stoliczku przy łóżku, po chwili dołączył do nich glock.
Znów złączyli usta, ale on uchylił głowę.
Sachs, to zbyt wielkie ryzyko.
Bóg lubi trzymać w niepewności powiedziała.
Nie odrywali od siebie oczu. Potem wstała, by wyłączyć światło.
Czekaj powiedział.
Do mikrofonu wiszącego na stelażu łóżka powiedział: Zgasić światło. Pokój ogarnął mrok.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]