[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kim położeniu, zaczęli robić wymówki hobbitowi, zarzucając mu to, za co przed-
tem go chwalili: że wyniósł z jamy puchar rozjątrzając przedwcześnie Smauga.
A cóż innego, waszym zdaniem, ma robić włamywacz? spytał Bilbo ze
złością. Nie zostałem wynajęty do zabijania smoków, bo to jest robota dla wo-
jaka, ale do kradzieży skarbów. Początek zrobiłem jak najlepszy. A wyście może
oczekiwali, że wrócę galopkiem z całym skarbcem Throra na plecach? Jeśli komu
wolno tu narzekać, to chyba tylko mnie. Powinniście zabrać na wyprawę nie jed-
nego włamywacza, lecz pięciuset. Pewnie, że to bardzo ładnie świadczy o wa-
szym dziadku, ale musicie przyznać, że niezbyt jasno przedstawiliście mi rozmia-
ry jego majątku. %7łeby wynieść wszystko, potrzebowałbym stu lat, a i to pod wa-
runkiem, że ja byłbym pięćdziesiąt razy większy, niż jestem, a Smaug łagodny jak
królik.
Po tej przemowie Bilba krasnoludy oczywiście przeprosiły go natychmiast.
A co pan proponuje, panie Baggins? spytał grzecznie Thorin.
Jeśli chodzi o sposób wyniesienia skarbów z pieczary, to na razie nie mam
pomysłów. Rzecz jasna, że tu wszystko zależy od nowego uśmiechu szczęścia i od
usunięcia z drogi Smauga. Usuwanie smoków nie wchodzi w zakres mojego fa-
chu, mimo to postaram się o tym również pomyśleć. Osobiście nie mam już wca-
le nadziei i bardzo bym chciał znalezć się z powrotem w domu, cały i zdrów.
O powrocie tymczasem nie może być mowy. Co mamy robić teraz, dzisiaj?
Jeśli chcecie naprawdę usłyszeć moją radę, to wam powiem, że nie może-
my zrobić nic innego, jak siedzieć tu, gdzie siedzimy. Za dnia z pewnością bez
wielkiego ryzyka będziemy mogli wymykać się do wnęki, żeby zaczerpnąć po-
wietrza w płuca. Może w niezbyt dalekiej przyszłości uda się wyprawić jednego
czy dwóch gońców do składu nad rzeką i uzupełnić zapasy. Tymczasem wszyscy
niech koniecznie nocują w tunelu. A teraz coś wam zaproponuję: mam pierścień,
więc jeszcze dziś w południe bo wtedy najpewniej Smaug będzie drzemał
161
zakradnę się znów tunelem i zobaczę, co tam smok porabia. Może trafi się ja-
kaś pomyślna okazja. Każdy gad ma swoją słabość jak mawiał mój ojciec, cho-
ciaż, o ile mi wiadomo, nie czerpał tej informacji z osobistego doświadczenia.
Krasnoludy oczywiście przyjęły propozycję bardzo skwapliwie. Nauczyły się już
szacunku dla Bilba. W owym czasie hobbit stał się właściwie dowódcą wypra-
wy. Miał własne poglądy i plany. W południe więc gotów był do powtórnej wę-
drówki w głąb Góry. Nie palił się co prawda do tego, ale też nie wzdragał zbytnio,
bo mniej więcej już wiedział, co go czeka. Gdyby lepiej znał smoki i przewrotne
smocze obyczaje, czułby gorszy strach i nie liczyłby z taką pewnością, że zasta-
nia Smauga śpiącego.
Kiedy wyruszał, słońce świeciło jasno, ale w tunelu było czarno jak w nocy.
Zwiatło przeciekające przez szparę drzwi, ledwie uchylonych, szybko zniknęło,
gdy schodził coraz niżej. Szedł tak cicho, że nie więcej robił hałasu niż dym nie-
siony łagodnym powiewem powietrza i trochę nawet chełpił się tym w duchu,
podchodząc do dolnego wylotu korytarza. W pieczarze dostrzegał tylko najniklej-
szy blask.
Stary Smaug zmęczył się i śpi pomyślał. Widzieć mnie nie może, a nie
usłyszy też na pewno. Głowa do góry, Bilbo!
Bilbo zapomniał czy może nigdy nie słyszał o doskonałym węchu smoków
i o tym, że umieją spać z jednym okiem czujnie otwartym, jeśli podejrzewają nie-
bezpieczeństwo.
Kiedy Bilbo zajrzał przez otwór w ścianie, Smaug rzeczywiście wyglądał tak,
jakby spał głęboko; leżał niemal bez życia i prawie nie świecił, a chrapanie jego
brzmiało zaledwie jak podmuch niewidzialnej odrobiny pary. Hobbit już miał
wejść do pieczary, gdy spostrzegł wąski, przenikliwy, czerwony promień strzela-
jący spod nie domkniętej powieki lewego ślepia Smauga. A więc smok tylko uda-
wał sen! Patrzał pilnie w otwór tunelu! Bilbo szybko odskoczył wstecz, błogosła-
wiąc swój pierścień. Wtedy Smaug przemówił:
No coż, złodziej! Czuję cię nosem, odróżniam twój zapach. Słyszę twój od-
dech. Chodz no bliżej. Proszę bardzo, nie żałuj sobie, jest tu wszystkiego dość,
nawet za wiele.
Ale Bilbo nie był takim nieukiem w zakresie wiedzy o smokach, żeby mu uwie-
rzyć; jeśli Smaug na to liczył, grubo się zawiódł.
Dziekuję ci, o Smaugu Grozny! odpowiedział. Nie przyszedłem po pre-
zenty. Chciałem tylko przyjrzeć ci się i sprawdzić, czy naprawdę jesteś tak wspa-
niały, jak głoszą legendy. Bo nie wierzyłem legendom.
A teraz wierzysz? spytał smok mile połechtany pochlebstwem, choć nie
brał wcale komplementów za dobrą monetę.
162
Doprawdy, pieśni i legendy bledną wobec rzeczywistości, o Smaugu, pierw-
sza i najgorsza plago świata! odparł Bilbo.
Jak na złodziej i łgarza jesteś bardzo dobrze wychowany powiedział
smok. Widzę, że znasz moje imię, ale ja nie przypominam sobie, żebym kie-
dykolwiek spotkał twój zapach. Ktoś jest i skąd przybywasz, jeśli wolno zapytać?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]