[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wytwarzania czegoś bez porównania łatwiejszego do przełknięcia. - Pociągnął łyk ze
szklanki, sprawiając wrażenie zadowolonego z siebie. - To drobne hobby, ale przynosi wiele
radości.
- Czy Andrews o tym wie? - zapytała go.
- Nie sądzę. Ja w każdym razie mu nie powiedziałem. Gdyby wiedział, kazałby mi
przestać. Powiedziałby coś o złym wpływie na morale i że mogłoby być niebezpiecznie,
gdyby inni się dowiedzieli, że to potrafię. Trudno by mi było się z nim nie zgodzić. Dopóki
się jednak nie dowie, nie przestanę z radością przestawiać cząsteczek etylu i ich
pobudzających kuzynów w sposób odpowiadający moim osobistym potrzebom. - Trzymał
pojemnik nad szklanką. - Nie przejmuj się. Zostawię trochę dla ciebie. Na pózniej.
- To miło z twojej strony.
- Nie ma sprawy. W szkole rekombinacyjna synteza chemiczna była jednym z moich
ulubionych przedmiotów. - Zawahał się. - Skoro już mowa o tym, co jest miłe, to choć
głęboko doceniam twoje względy, zdaję sobie jednak sprawę, że obdarzyłaś mnie nimi akurat
w chwili, gdy pozwoliło to ci uniknąć odpowiedzi na moje ostatnie pytanie. Był to, rzecz
jasna, najlepszy sposób. Nie chcę, żebyś choć przez minutę myślała, iż wolałbym, żeby stało
się inaczej. Ale to cholerstwo wciąż mnie gnębi i nie chce mi dać spokoju.
Podniosła wzrok, by spojrzeć na niego. Trzymał szklankę delikatnie w jednej ręce.
- Psujesz nastrój.
- Nie miałem takiego zamiaru. Nadal jednak jestem oficerem medycznym i dlatego mam
pewne obowiązki, a poza tym, szczerze mówiąc, im więcej wysiłku wkładasz w unikanie tego
tematu, tym bardziej czuję się zaciekawiony. Czego szukałaś w ciele dziewczynki? Dlaczego
tak nalegałaś na kremację ciał?
- Kapuję. Kiedy już znalazłam się z tobą w łóżku, uważasz, że jestem ci winna
odpowiedz.
- W żaden sposób nie zdołasz wyprowadzić mnie z równowagi - odparł cierpliwie. -
Jesteś mi winna odpowiedz, ponieważ poznanie prawdy należy do moich obowiązków, a
także dlatego, że podpadłem, robiąc dla ciebie to, czego chciałaś. Moje łóżko nie ma tu nic do
rzeczy. Uśmiechnął się niewyraznie. - Twój upór może tylko bez końca komplikować nasze
przyszłe stosunki.
Westchnęła z rezygnacją i odwróciła się na bok.
- To nic takiego. Czy moglibyśmy dać sobie z tym spokój? Kiedy byłam w hibernacji,
miałam naprawdę paskudny sen. - Zamknęła oczy pod wpływem okropnego wspomnienia. -
Nie chcę na ten temat rozmawiać. Musiałam się po prostu upewnić, co ją zabiło. - Ponownie
spojrzała na medyka - Nie masz pojęcia, jak wyglądało ostatnio moje życie ani przez co
musiałam przejść. Twoje najdziksze koszmary wydałyby się przy tym mętnymi wizjami
niewinnego pięciolatka. Wiem, że nigdy nie zapomnę żadnego szczegółu. Nigdy ! Nie znaczy
to jednak, że nie będę próbować. Jeśli więc zachowuję się odrobinę irracjonalnie lub upieram
się nierozsądnie przy pewnych rzeczach, spróbuj pójść mi na rękę. Uwierz mi, potrzebuję
tego. Potrzeba mi, by tym razem ktoś zatroszczył się o mnie. Co zaś do Newt... w sprawie
dziewczynki popełniłam błąd.
Pogłaskał kciukiem bok małej szklanki, którą trzymał w ręku i skinął głową ze
zrozumieniem. Usta miał zaciśnięte.
- Tak. Być może.
Nie przestawała wpatrywać się w niego.
- Może popełniłam też kolejny błąd.
- Mianowicie jaki?
- Fraternizacja z więzniami. Kontakty fizyczne. To sprzeczne z zasadami, prawda?
- Niewątpliwie. Kto jest tym szczęściarzem?
- Ty, bałwanie.
Clemens spojrzał na nią niepewnie.
- Nie jestem więzniem.
Wskazała palcem.
- Skąd więc wziął się ten numer z tyłu głowy?
Jego ręka odruchowo skierowała się we wskazane miejsce. - Sądzę, że należą ci się
wyjaśnienia. Nie jest to chyba jednak właściwy moment. Przepraszam. Chyba popsuliśmy
nastrój, nie?
Zabrzęczał interkom, zajmując jego uwagę. Przyjął rozmowę z przepraszającym wyrazem
twarzy.
- Muszę odpowiedzieć. Nie mogę sobie pozwolić na niepodnoszenie słuchawki. Nie
jesteśmy w Sorbonne Centrale. - Włączył przekaz dwukierunkowy. Rozległ się cienki,
kiepsko odtworzony głos.
- Clemens?
Medyk rzucił jej zrezygnowane spojrzenie.
- SÅ‚ucham, panie Aaron.
- Andrews chce, żeby się pan zgłosił do szybu wentylacyjnego numer siedemnaście w
drugim kwadrancie. Jak najszybciej. Mieliśmy tam wypadek.
Odwrócił się, nagle zainteresowany, by się upewnić, że wszechkierunkowy mikrofon [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl