[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pracował. Na pulpicie stało wiele dzbanuszków z farbami.
- A wie panienka, skąd pochodzi słowo miniatura"? - Były to jego
pierwsze słowa i Ingebjorg aż się wzdrygnęła na dzwięk jego piskliwego
głosu.
Potrząsnęła głową.
- Aacińskie słowo minium oznacza czerwony barwnik. Kiedyś do
ozdabiania tekstu używaliśmy wyłącznie czerwieni, teraz stosujemy różne
kolory, łącznie ze złotem, dla rozjaśnienia stron.
Usiadł, chwycił za gęsie pióro i umoczył je w złotej farbie.
- Pracujemy według pewnego wzorca - wyjaśnił tym swoim wysokim,
piskliwym głosem. - Najpierw malujemy wielkie litery - inicjały - od których
zaczyna się nowy tekst, nowy rozdział albo akapit. Linie, które nie dochodzą
do końca, uzupełniamy obrazkami, na przykład zwierząt albo postaci. Te
obrazki nazywamy wypełniaczami. A potem na marginesach malujemy
ozdobne pasy, zwane bordiurami. Jak panienka widzi, malujÄ™ tu koniczynki.
Niech panienka pociÄ…gnie je dalej.
Wstał i ustąpił jej miejsca, a ona spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Mam zacząć tak od razu?
Uśmiechnął się swoimi małymi, bladoniebieskimi oczami, ukrytymi w
siatce zmarszczek.
- Naturalnie.
Ingebjorg odwróciła się do ochmistrza.
- Przecież ja jeszcze niczego się nie nauczyłam! Mogę coś zepsuć!
Brat Eilif odpowiedział za niego:
- Panienka niczego nie musi się uczyć. Panienka już to umie, widzę to po
niej, a właściwie widziałem, zanim się tu zjawiliście...
Ochmistrz się uśmiechnął.
- Musisz mu zaufać, panienko. Brat Eilif ma zdolność jasnowidzenia. Wie
wszystko o człowieku, jeszcze zanim go spotka.
Ciekawe, co wie o ochmistrzu? - przeleciało jej przez głowę, gdy siadała
do pulpitu. Chwyciła za pióro i zaczęła malować złocone listki koniczyny.
Ku swemu zdumieniu stwierdziła, że są identyczne jak listki mnicha.
- Widzicie?! - wykrzyknął brat Eilif z tryumfem. - Ona to robi zupełnie tak
jak ja! - Zwrócił twarz do Orma Oysteinssona. - Kiedy może zacząć?
Ochmistrz znów się roześmiał.
- Kiedy chcesz, ale nie za długo na raz, bo musi skończyć dla mnie
przepisywanie pewnej księgi.
- No to niech przyjdzie, jak tylko będzie mogła - oznajmił stary mnich
zdecydowanym tonem.
W drodze powrotnej Ingebjorg zastanawiała się nad tym, co się wydarzyło.
Skąd brat Eilif wiedział, że ona umie malować? Przecież sama o tym nie
wiedziała! A co wiedział o Ormie Oysteinssonie? Skoro opat cystersów
zasiadał w Radzie, musiał być zorientowany w sprawach kraju. Trudno więc
uwierzyć, że innych mnichów te sprawy nic nie obchodziły, chociaż
najważniejsze dla nich były zapewne: modlitwa, kontemplacja i uprawa
ogrodu... Miała nadzieję, że pozna bliżej brata Eilifa i znajdzie odpowiedzi
na nurtujÄ…ce jÄ… pytania.
Kiedy wysiedli z łódki, zauważyła, że spokojnym krokiem zmierza ku nim
jakiś mężczyzna. Gdy się zbliżył, poznała go i ciepło zrobiło jej się na sercu.
Bergtor!
W tej samej chwili poznał go także ochmistrz.
- Czy to nie twój przybrany ojciec, panienko?
- Pewnie przyjechał z towarem - odparła, starając się ukryć radość.
Ochmistrz zmarszczył czoło.
- Być może. Ciekawe, czy przyjechał z żoną. Bardzo chciała zobaczyć tę
część zamku, której jeszcze nie widziała - dodał szybko.
No pewnie, pomyślała Ingebjorg i skrzywiła się z niesmakiem.
Kiedy Bergtor podszedł do nich, poczuła, jak pałają jej policzki, a serce
bije szybko.
- Byłam w klasztorze na Hovedoen i będę się uczyć iluminacji! -
wykrzyknęła. - Brat Eilif pozwolił mi już dzisiaj popróbować.
Bergtor uśmiechnął się ciepło.
- Miło mi to słyszeć, Ingebjorg. - Ukłonił się ochmistrzowi. - Przybywam
ze skórami z dóbr mojego brata, panie.
- To dobrze. Dopilnuj, żeby intendent odnotował każdą sztukę.
- Dopilnuję, panie. Jest ze mną żona - dodał, spoglądając badawczo na
Orma Oysteinssona. - Obiecano jej, że będzie mogła zobaczyć komnatę w
Wieży Ptasiej, i mam nadzieję, że któryś z rycerzy zechce ją jej pokazać.
- Sam mogę to zrobić - odparł gładko ochmistrz. - Bo ja jej to obiecałem.
Zainteresowała ją moja kolekcja krucyfiksów.
- Może panienka Ingebjorg też mogłaby ją obejrzeć? - spytał Bergtor.
- Uważam, że powinna jak najszybciej zabrać się do kopiowania, bo
zajmowała się dziś wszystkim, tylko nie tym - odparł sucho ochmistrz. -
Spiesz się, panie Masson, do intendenta - dodał uprzejmiej. - Nie można mu
ufać.
Ani Bergtor, ani Ingebjorg nie mieli już nic więcej do powiedzenia.
Dziewczyna doskonale wiedziała, dlaczego ochmistrz nie pozwolił jej pójść
do Wieży Ptasiej.
Nie zdążyła zbyt wiele przepisać, kiedy nagle ktoś zapukał do drzwi
skryptorium. %7łeby to był Bergtor, pomyślała. Tak bardzo chciała mu
opowiedzieć o tym, co się wydarzyło. Szybko podeszła do drzwi i otworzyła
je. Istotnie, to był on.
- Już się bałam, że nie porozmawiamy - powiedziała, wpuszczając go do
środka i zakładając sztabę.
- Co za środki ostrożności! Kiwnęła głową.
- Nie bez powodu.
- Coś się stało? - spytał zaniepokojony. Przytaknęła.
- Wczoraj w nocy miałam niezapowiedzianą wizytę. Pani Thora pojawiła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]