[ Pobierz całość w formacie PDF ]
w rękę świeczki i wzięła się do roboty.
Tu mi poświeć, jeśli łaska. Trochę wyżej!
Brtko milczał, jak przystało subiektowi. Stara zdejmowała
z regałów pudełka płaskie, podłużne, duże, małe i ustawiała je
na kontuarze. Temu wyczarowywaniu pudełek z przepastnych regałów
towarzyszył wykład:
Na przykład tutaj mamy guziki. Ty widzisz tę ilość? A te sorty?
Perłowe, kościane, niciane, wszystkie kolory i wielkości. Wezmy
na przykład te perłowe ogarnięta kupiecką gorączką Lautmanowa
zalewała Brtka potokiem słów ty uważaj na cenę. Komplet
perłówek, to znaczy tuzin, kosztuje koronę czterdzieści. Odwróciła
kartonowe pudełko i zsunęła na oczy okulary z czoła, aby sprawdzić, czy
się przypadkiem nie omyliła. Tak, dobrze mówię, koronę czterdzieści.
Sąsiadom i stałym kundmanom, na przykład Pilcerowej, Hauptmanowej,
Goliaszowej, możesz oddać po cenie angros... One często kupują,
rozumiesz? Ty możesz opuścić na koronę dwadzieścia, ale za mniej niż
koronę żebyś nie oddawał. To się musisz ze mną naradzić.
Układała pudełka z powrotem na półkach.
Handel to nie są żadne czary. Czekaj, co się tak spieszysz, ajaj,
na wszystko przyjdzie kolej obruszyła się, gdy Brtko w nadmiarze
gorliwości wysypał na ladę zawartość jednego z pudełek. Zmieszany
począł zgarniać guziki z powrotem do pudełka. Szkoda słów. Powinien
by raczej wziąć kija i przegnać ją stąd, siłą wbić jej do głowy, że nie ma
tu już nic do roboty ani do wyjaśniania. Tylko że guziki to nie deski,
a wstążki nie trociny. Gdyby miał w ręku hebel i piłę, dałby sobie radę
bez starej, bez Eweliny, bez Markusa, nikt nie byłby mu potrzebny.
Uniósł świecę, wydobywając z mroku swą twarz z wyrazem bezsilności
i machnął ręką.
Tutaj mamy koronki podjęła staruszka, otwierając duże pudło.
Bardzo niepewny artikel. Wchodzi w modÄ™, wychodzi z mody, z takim
artiklem to ty możesz pójść w bankrut, nawet nie wiesz kiedy. %7łebym ja
tyle pieniędzy miała, co ja miałam kłopotów z koronkami. Taka koronka
zaczepi ci się o paznokieć i fertig. Z tym trzeba delikatnie, w jarmark ja
stanę przy koronkach, ty będziesz z tyłu przy guzikach... Mierzyć
koronki to bardzo łatwe zajęcie, ale to trzeba umieć.
Brtko wyciągnął z kieszeni calówkę.
Nie, nie powiedziała na to mamy inny wercajg. Zdjęła
z regału drewniany metr i pouczyła go: Mój biedny Heinrich bardzo
dbał o porządek. Wszystko musi mieć swoje miejsce. Nożyczki wiszą
na ten gwózdz już czterdzieści lat.
Pokazała mu, jak się mierzy koronki, a jak wstążki. Kiedy
wyczerpana umilkła na chwilę, Brtko skorzystał z okazji.
Pani Lautmanowa wrzasnął może byśmy jednak otwarli
sklep?
Co ci wpada do głowy, synu, powiedziałam ci przecież, że u nas
w sobotę nigdy się nie otwierało.
Po tonącym w ciemnościach sklepie rozświetlony słońcem pokój
wydał mu się całkiem przyjemny, choć przypominał raczej skład
starzyzny niż sypialnię. Niezbyt wielkie pomieszczenie zatłoczone było
meblami. Między ogromnym małżeńskim łożem a toaletką z owalnym
lustrem ledwo można było przejść.
Rozalia Lautmanowa, stojÄ…c przy drzwiach, z uwagÄ… i skupieniem
obserwowała poczynania stolarza. Brtko był w swoim żywiole,
zapomniał o bożym świecie. Zgięty wpół obmacał toaletkę, odkrył
kiwajÄ…cÄ… siÄ™, rozszczepionÄ… nogÄ™.
Któregoś dnia w przyszłym tygodniu przyniosę narzędzia
powiedział, odwracając się do staruszki.
Lautmanowa uśmiechnęła się z zadowoleniem, a Brtko zaczął
oglądać szafkę nocną. Klęczał przed nią jak przed ołtarzem.
Trzeba ją wypoliturować! krzyknął, naśladując wymachiwanie
pędzlem. Ledwie dotknął spiralnej ozdóbki z liśćmi wawrzynu, została
mu w ręce.
Stara nic nie spostrzegła.
Mój nieboszczyk Heinrich uznawał tylko swoje łóżko. Jak
czasem musiał spać w cudzym łóżku, to był ausersich. Przyzwyczajenie
załkała przyzwyczajenie.
Za tydzień będzie pani miała wszystko jak nowe powiedział
Brtko.
Nie dosłyszała, co mówi, wyczuła jednak jego dobre chęci. Była
zadowolona ze swojego pomocnika. Okazał niezwykłe zainteresowanie
dla jej spraw. Brtko pstryknął palcem w koralikowe frędzle staromodnej
lampy, która zwisała z sufitu niby otwarty różowy parasol.
Bardzo cenna rzecz powiedział z uznaniem i oboje się
uśmiechnęli, a nad nimi rozdzwięczały się rozkołysane koralikowe
frędzle.
Przyszła jej do głowy pewna myśl, płynąca z dobroci serca.
Ja nie jestem bogaczka powiedziała ale znajdzie się co nieco
po Heinrichu. Uklękła przed otwartą szafą i wygrzebała z niej cały stos
starzyzny. Koszule i kalesony, stare ubranie, twarde kołnierzyki, kawałki
materiałów, które zapewne miały jakieś przeznaczenie, ale sama już
zapomniała jakie i prawie zupełnie nowe lakierki. Podała mu zwinięty
parasol, melonik podniósł z podłogi sam, włożył na głowę i przejrzał się
w lustrze.
6
Kapłan w ornacie zszedł po stopniach ołtarza i skierował się
do zakrystii, za nim ruszyli ministranci, a Ewelina Brtkowa przybrała
minę zwycięskiej księżny. Spuściła oczy i zesznurowała usta, jakby
w oczekiwaniu hołdów sprawiających człowiekowi rozkosz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]