[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie miał jednej ręki  wtrącił mąż.
 Nie zauważyłam. Napijemy się? Ciekawe, kto tu jeszcze przyjdzie.
 Może Tamerlan  powiedział wysoki turysta.
 Niech cię, ale jesteś wykształcony!  zawołała kobieta.
 ZresztÄ… mnie ten Czyngis-chan wystarczy. SÅ‚uchaj, dlaczego profesorowi tak siÄ™
podobało, jak mówiłam  dunder świśnie ?
 Nie wiem, kochanie  odparł Laughton, pisarz.  Ja tego nie lubię.
 Spodobałam mu się chyba dlatego, że jestem, jaka jestem  powiedziała kobieta. 
Niech go, miły facet.
 Na pewno siÄ™ jeszcze spotkacie.
 Ile razy pani tu przyjdzie, zawsze go pani zastanie  wtrącił Freddy.  Prawie że tu
mieszka. Przyjechał dwa tygodnie temu.
 A kto jest ten drugi, ten taki ordynarny?
 Tamten? Och, tutejszy facet.
 Co robi?
 Zajmuje się wszystkim po trochu  powiedział Freddy.  Jest rybakiem.
 Jak się stało, że stracił rękę?
 Nie wiem. Pewnie ją sobie poranił.
 Niech go, ale on jest ładny  powiedziała kobieta.
Freddy roześmiał się.  Słyszałem, jak różnie o nim mówili, ale jeszcze nie słyszałem,
żeby ktoś tak o nim mówił.
 Nie uważa pan, że ma ładną twarz?
 Wolnego, paniusiu  odparł Freddy.  Ma twarz jak szynka, ze złamanym nosem na
wierzchu.
 Ale ci mężczyzni są głupi!  zawołała kobieta.  On jest moim wyśnionym ideałem.
 Chyba ze złego snu  zakpił Freddy.
Tymczasem Laughton siedział z trochę głupawą miną, wyraz twarzy zmieniał mu się
tylko wtedy, kiedy spoglądał z zachwytem na żonę.  Tylko pisarz albo facet z Federalnego
Komitetu Opieki może mieć taką żonę  pomyślał Freddy.  Chryste, co za wredna baba.
Wszedł Albert.
 Gdzie jest Harry?
 Na molo.
 Dzięki  powiedział Albert.
Wyszedł; pisarz i jego żona siedzieli dalej na swoich stołkach, a Freddy stał za
bufetem i martwił się o kuter, i mówił sobie, że bolą go nogi od tego stania przez cały dzień.
Kazał położyć drewniany pomost na betonowej podłodze, ale niewiele pomogło. Nogi dalej
go bolały. Za to interesy szły mu dobrze, jak mało komu w mieście, i to przy mniejszych
nakładach.  Ta kobieta jest rąbnięta, nie ma co. I jaki mężczyzna chciałby z taką żyć? Nie
mógłbym, nawet z zamkniętymi oczami  myślał Freddy.  Nawet za pieniądze. Ale piją
cocktaile. Drogie trunki. To zawsze coÅ›.
 Tak, proszę pana  powiedział.  Już podaję.
Opalony, dobrze zbudowany mężczyzna o jasnych włosach, ubrany w rybacką koszulę
w paski i szorty koloru khaki, wszedł do baru w towarzystwie bardzo ładnej dziewczyny w
cienkim białym swetrze i granatowych spodniach.
 Kogo ja widzę!  zawołał Laughton wstając.  Ryszard Gordon i śliczna pani
Helena.
 O, dzień dobry  powiedział Ryszard Gordon.  Nie widział pan tu przypadkiem
takiego zbzikowanego profesora?
 Dopiero co wyszedł  wtrącił Freddy.
 Napijesz się wermutu, kochanie?  zwrócił się Ryszard Gordon do żony.
 Jeżeli masz ochotę  powiedziała. A potem do Laughtonów:  Dzień dobry państwu.
 I do Freddy ego:  Niech mi pan naleje dwie trzecie francuskiego i jedną włoskiego.
Siedziała na wysokim barowym stołku podkurczywszy nogi pod siebie i wyglądała na
ulicę. Freddy patrzał na nią z zachwytem. Pomyślał, że jest najładniejszą kobietą w Key West
tej zimy. Jest ładniejsza nawet od słynnej piękności, pani Bradley. Pani Bradley trochę się
roztyła. Ta miała śliczną, typowo irlandzką twarz, czarne włosy opadające na ramiona i
gładką jasną cerę. Wzrok Freddy ego zatrzymał się na jej opalonej ręce trzymającej szklankę.
 Jak idzie praca?  zagadnÄ…Å‚ Laughton Ryszarda Gordona.
 Niezle  odparł Ryszard Gordon.  A panu?
 James nie chce pracować  wtrąciła pani Laughton.  Nic, tylko pije.
 Niech mi pan powie, kto to jest profesor MacWalsey?  spytał Laughton.
 Och, jest profesorem ekonomii czy czegoÅ› takiego, ma zdaje siÄ™ roczny urlop z
uczelni. To przyjaciel Heleny.
 Podoba mi się  powiedziała Helena.
 Mnie się też podoba!  zawołała pani Laughton.
 Mnie pierwszej się podobał  oznajmiła Helena Gordon z satysfakcją w głosie.
 Może go sobie pani wziąć. Wy, porządne młode panienki, zawsze zdobywacie to,
czego chcecie.
 Dlatego jesteśmy takie porządne  powiedziała Helena Gordon.
 Napiję się jeszcze wermutu. A pan?  zwrócił się Ryszard Gordon do Laughtona.
 Chętnie. Idziecie państwo jutro na to wielkie przyjęcie do Bradleyów?
 Ryszard naturalnie pójdzie  odparła Helena.
 Wie pan, ona mi się bardzo podoba  powiedział Ryszard Gordon.  Interesuje mnie
i jako kobieta, i jako zjawisko społeczne. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl