[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ród składa się solidarnie, aby ratować jednego ze swoich. Te
więzy u Cyganów są bardzo silne. A co do pieniędzy, zarabia-
ją na pewno sporo, a wydają dużo mniej.
Ciekawy naród. I taki tajemniczy.
Przypuszczam, że to raczej my się nimi zbyt mało inte-
resujemy. Stąd ta tajemniczość. W gruncie rzeczy o ich życiu
i obyczajach wiemy stosunkowo niewiele. Bodaj mniej niż o
jakichś plemionach afrykańskich.
89
Ciągle jednak nie pojmuję, dlaczego pan mecenas pod-
jął się tej sprawy prokurator dobrze znał adwokata i jego
obyczaje.
Miałem w tym swój interes.
Chyba nie finansowy? Chociaż na pewno Cyganie nie
będą, jeżeli chodzi o honorarium, zbyt skąpi.
Mój interes jest ważniejszy aniżeli pieniądze.
Rozdział IX
Wyprawa do Słupska
Zabiegi adwokata odniosły skutek. Prokuratura przychyli-
ła się do wniosku Ruszyńskiego, aby zwolnić Sebastiana
Kwieka pod nadzór i za poręczeniem udzielonym przez za-
rząd spółdzielni pracy zajmującej się kotlarstwem. Chłopak
miał także pracować w tej spółdzielni.
Tymoteusz Kwiek, kiedy dowiedział się o decyzji proku-
ratora, nie posiadał się z radości.
Do grobowej deski będę wspominał, że mecenas ura-
tował mi syna zapewniał.
Panie Kwiek, ja słowa dotrzymałem, teraz kolej na pa-
na.
Kwiek wyraznie się zmieszał.
Jest taki Cygan wyjaśnił nazywają go Lois . U
niego podobno chowa się polskie dziecko.
Podobno czy na pewno? Mnie, panie Kwiek, plotki nie
obchodzą. Wyłącznie prawda.
Stary Cygan wił się jak przysłowiowy diabeł w kąpieli z
wodą święconą.
90
No wyjąkał jest dziecko.
A nazwisko tego Loisa ?
Po co panu mecenasowi nazwisko? Już milicja go
znajdzie bez tego. Im wystarczy Lois . Oni mają swoje spo-
soby.
Ale ja nie mam.
Ja nie pamiętam, panie mecenasie. Cyganów jest dużo.
Skąd mogę ich wszystkich znać? Wiem, że Lois .
Panie Kwiek, będę musiał jutro zawiadomić prokuratu-
rę, że rezygnuję z obrony pańskiego syna.
Pan mecenas jest bardzo nerwowy. Ja już sobie przy-
pomniałem. On się nazywa Alojzy Sroczka.
A gdzie mieszka? Jaki jego adres albo jak go znalezć?
Do czyjego taboru należy?
Gdzieś na północy Polski.
Dał pan słowo, panie Kwiek. To takie wasze cygańskie
słowo?
Nie należy do żadnego taboru. Mieszka w Słupsku i
tam pracuje. Czasem grywa w orkiestrze. Zwłaszcza w lecie.
W przeszłym roku grał w Sopocie, a nawet w Berlinie, w
węgierskiej restauracji.
Cieszę się, że panu pamięć wróciła. Jaki jest jego adres
w Słupsku?
Koszalińska 15, mieszkania 3.
A dziecko?
Sroczka stary Cygan załamał się kompletnie
ożenił się z Polką.
To tak można?
Dlaczego nie? Jeżeli ojciec pozwolił, mógł się ożenić.
Najmłodsza moja córka także wyszła za Polaka. Mieszkają w
Ełku. Straciła głowę dla chłopaka, co miałem robić? Zgodzi-
łem się. Dziewczyna nie była jeszcze nikomu
91
przyrzeczona. Płakała, gadała głupstwa, że się zabije.
Więc jednak i u Cyganów zdarza się miłość nie tylko
po ślubie.
Tymoteusz Kwiek uśmiechnął się.
Nieraz rodzice wiedzą, że młodzi mają się ku sobie.
Jeżeli na to pozwalają i zgadzają się, wszystko w porządku.
A wasz zięć, chociaż nie Cygan, też musiał dziewczy-
nę porywać?
Jego przyjął do rodziny mój cioteczny brat. Wtedy on
już był uważany za naszego. Wszystko odbyło się po cygań-
sku. Potem dopiero były polskie uroczystości.
To ile tych ślubów było? zapytał rozweselony ad-
wokat.
Musiały być trzy. Nasz cygański, cywilny i pózniej, na
żądanie rodziców chłopaka, jeszcze kościelny.
Wesela także były trzy?
Wesele wyprawiłem jedno, ale jak nakazuje stary
zwyczaj trwało od niedzieli do niedzieli.
Wracajmy jednak do Sroczki adwokat zmienił te-
mat rozmowy.
Ożenił się z Polką i nie mieli dzieci.
Porwali cudze?
Ja tam nic nie wiem, panie mecenasie. Już i tak powie-
działem za dużo. Pan sam może sprawdzić. Przypominam...
Wiem, wiem. To jest nasza tajemnica. Nikt się nie do-
wie.
Jeszcze raz dziękuję panu mecenasowi za uratowanie
syna.
Zrobiłem, co było w mojej mocy. Cieszę się, że się
udało. Jutro załatwi się formalności i w środę chłopak będzie
w domu.
92
Już ja mu dam!
Panie Kwiek łagodził Ruszyński w karaniu też
trzeba mieć miarę. Pański syn i tak został ukarany. Będzie
musiał meldować się w milicji i nie wolno mu zmieniać pra-
cy. W razie jakiegoś najmniejszego nawet wybryku, znowu
trafi do więzienia.
Ja wiem, panie mecenasie, co należy zrobić. Ojciec
dziecku krzywdy nie wyrządzi. A rozumu mu trzeba do gło-
wy dolać. Chociaż inną drogą, od dołu.
To wasze sprawy.
Zapłaciłem, panie mecenasie, w kasie, co kazali. Mó-
wiłem, żeby policzyli jak najwięcej. Ale ile tak naprawdę się
należy? Niech pan mecenas nie żałuje Cygana.
Stary Kwiek znowu wydobył z kieszeni plik tysiączłotó-
wek.
Wszystko jest w porządku. Dojdzie jeszcze honora-
rium wyjaśnił adwokat jak przyjdzie do rozprawy są-
dowej.
Ale dla pana mecenasa za fatygę upierał się Cygan.
Zapłacił pan w kasie i to wystarczy.
W takim razie Tymoteusz Kwiek podniósł się z
krzesła dziękuję panu za syna. Jutro będę u pana prokura-
tora z dokumentami, o których pan mecenas mówił. Czy pan
mecenas też przyjdzie?
Nie będę tam potrzebny. Oddacie panu prokuratorowi
pismo ze spółdzielni, on wyda decyzję zwolnienia Sebastiana
Kwieka.
Zawsze pan może na mnie liczyć, mecenasie. Zawsze!
93
Patriarcha cygańskiego rodu opuścił pomieszczenie zespo-
łu, zaś Ruszyński zaczął wykręcać różne numery komendy
MO, aby się skomunikować z pułkownikiem Niemirochem, a
przynajmniej z majorem Januszem Kaczanowskim. Niestety.
Dochodziła szósta wieczorem i obu oficerów nie było już w
Pałacu Mostowskich.
Mimo to dumny z siebie Miecio postanowił sam uczcić
sukces kolacją w ulubionym Szanghaju . Ostatnio wpraw-
dzie sandacz a la rouge bardzo się tam zepsuł, ale na szczę-
ście w karcie znajdowało się mnóstwo potraw, które odpo-
wiadały smakiem zarówno mecenasowi, jak i kucharzowi tej
restauracji. A poza tym jakoś dotychczas Ruszyńskiemu nie
udało się spotkać czarnowłosej dziewczyny, która niedawno
siedząc na dole w kawiarni tak się do mecenasa uśmiechała.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]