[ Pobierz całość w formacie PDF ]
domo, że ludzie mają dłuższe języki, niż to miasto ma w najszerszym miejscu, ale w końcu
jak ktoś decyduje się na spotkanie, co do którego nie wiadomo czy się na przykład nie okaże
w jego życiu ważne, to powinien wiedzieć, że jest obowiązany odczekać co najmniej kwa-
drans.
Marta z czystym sumieniem przyznała jej całkowitą rację i przeszły w poszukiwaniu bar-
dziej ustronnego miejsca niż korytarz szkolny na dużej pauzie, gdzie co chwila ktoś je potrą-
cał.
Telka była wyraznie poruszona spotkaniem, w czasie którego nie tylko ona, co jest zrozu-
miałe, ale także i on udawał, że jej nie zna. W związku z tym wymagała duchowej pociechy i
Marta jej takowej udzieliła. Chodziło również o wyjaśnienie tajemniczego zajścia. W grę mo-
47
gła wchodzić inna dziewczyna, co się przecież zdarza i każdy to zrozumie, ale w pobliżu Ku-
by ponad wszelką wątpliwość znajdowały się tylko puszki z groszkiem.
Przystąpiły więc do drobiazgowej rekonstrukcji. Marta przypomniała sobie, że krytyczne-
go dnia Antolski rozmawiał na ulicy z jakimś nieznajomym, ale wyglądało na to, że się znają,
bo poszli gdzieś razem, a poza tym nie zgadzał się rysopis, bo facet był niższy, bez okularów
oraz w zielonej kurtce, nie mówiąc o tym, że Antał zapytany wprost powiedział, że żadnego
Kuby nie zna.
Po namyśle Telka wyznała, że co do wzrostu to ona się mogła początkowo pomylić, w
końcu co do centymetra faceta nie zmierzyła. Kurtka też nie mogła stanowić dowodu, zda-
rzają się przecież ludzie, którzy mają po dwa okrycia zimowe. Pozostawały do wyjaśnienia
okulary...
Telka usiłowała wygrzebać z pamięci jakiś znaczący szczegół, niestety, wyglądało na to,
że niejaki Kuba niczym specjalnym się nie wyróżniał, wreszcie przypomniała sobie o butach,
były to rude zamszowe trzewiki przypominające nieco adidasy. Kiedyś widziała takie i
chciała sobie nawet kupić do łażenia na wycieczki, ponieważ wyglądały na wygodne, ale nie-
stety nie było takich małych rozmiarów.
Marta słuchała tego początkowo obojętnie, ale potem zmarszczyła brwi i przygryzła war-
gę. W pewnej chwili machnęła ręką, powiedziała poczekaj chwilę i oddaliła się szybkim
krokiem w niewiadomym celu.
Dla kogoś patrzącego z boku scena ta mogła wyglądać dziwnie. Antolski siedział rozwalo-
ny na ławce, jakby miał się zamiar opalać w pierwszych promieniach wiosennego słońca, ale
wyraz twarzy, na której malowało się najwyższe napięcie, kolidował ze swobodną pozą. Na-
przeciwko niego siedział Stefan i wpatrywał mu się intensywnie w oczy. Obok nich, opierając
się o płot, stał Totek z rękami założonymi na piersiach i sceptycznym uśmieszkiem.
Stefan mówił monotonnym, ale dość stanowczym głosem:
Rozluznij się i zrelaksuj, nie myśl teraz o niczym. Masz być kompletnie pusty.
Antał bezgłośnie poruszał wargami, co upodabniało go do karpia.
Pusty to on jest zawsze zauważył Totek, który zaczynał wykazywać oznaki zniecier-
pliwienia.
Nastrój głębokiej koncentracji prysnął, dwa pełne wyrzutu spojrzenia skierowały się na
Totka.
Totek! Jaka była umowa? warknął Stefan.
Zróbmy dwie minuty przerwy, to uduszę tego drania i będzie spokój zaproponował
Antał.
Stefan przytrzymał w ławce obiekt doświadczalny, a świadkowi owego wydarzenia naka-
zał milczenie.
Załóż sobie knebel albo zjeżdżaj powiedział dosłownie.
Dobra, już nie przeszkadzam. Nie dam się wyrzucić z tego cyrku odrzekł świadek.
Ciekawość wzięła w nim górę nad niecierpliwością.
No to jeszcze raz od początku zapowiedział Stefan wpijając spojrzenie w oczy ofiary
paranaukowego doświadczenia.
Głos Antolskiego brzmiał beznamiętnie:
Koncentruję się, relaksuję, nie myślę po jego twarzy przebiegły krótkie skurcze, wi-
docznie walczył z brakiem skłonności do relaksu. Nie myślę, nie myślę, jestem próżny
powiedział na dowód tego, że nie myśli i zaraz się poprawił, bo jednak coś tam sobie myślał
nie, wypróżniony, zaraz, jak to się mówi, aha, pusty...
Następnie zaczął powoli liczyć monotonnym głosem. Przy trzydziestu dziewięciu powtó-
rzył głośno, że nic nie myśli, a przy czterdziestu pięciu, że nic nie czuje. Oczy miał zamknię-
te. Dobijał do setki, gdy Stefan zapowiedział, że niedługo da mu znak, że ma zacząć patrzeć
w jego lewe oko nie przerywając liczenia.
48
Niespodziewanie i bezszelestnie pojawiła się Marta. Przez chwilę przyglądała się tej dziw-
nej scenie.
Co się tu dzie... nie zdążyła dokończyć, bo Totek zamknął jej usta dłonią i wyjaśnił
szeptem, że Stefan stosuje na Antolskim hipnozę.
Marta ugryzła go w rękę i wyrwała się. Ukąszenie nie spowodowało większych obrażeń,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]