[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zachodziła w głowę, po co Simonowi taki wielki dom. No, chyba że
traktuje go jak inwestycję albo zamierza w nim osiąść w przyszłości wraz
z żoną i tabunem dzieci.
Jeśli nie zwiedzali okolic, to podczas ciepłych słonecznych dni
zazwyczaj siadywali nad rzekÄ…, patrzyli na wodÄ™, na ryby, rozmawiali o
wszystkim i o niczym. Czasem Simon opowiadał jej o ciekawych
sprawach, które prowadził, a ona słuchała zafascynowana. Nigdy nie
przypuszczała, że praca prawnika może być tak frapująca.
O własnej pracy, a raczej jej braku, starała się nie myśleć. Liczyła na
to, że po powrocie do Londynu znajdzie jakieś ciekawe zajęcie.
- Synku, a co zrobisz ze swoim mieszkaniem w Londynie? - spytała
któregoś popołudnia matka Simona. - Chcesz je zatrzymać czy...
- Zatrzymam je. Czasem rozprawy w sÄ…dzie siÄ™ przeciÄ…gajÄ… i wtedy
przydaje się własny kąt, w którym można się wyspać. Poza tym będziemy
z Jenną przyjeżdżać do stolicy na zakupy albo do teatru...
- SÅ‚usznie... Wiesz, martwiÄ™ siÄ™ o Susie. - Na czole Ellen Townsend
pojawiła się zmarszczka. - Jakiś czas temu zadzwoniła do mnie i
powiedziała, że wyjeżdża z przyjacielem na jakieś wakacje, ale nie
zdradziła dokąd... - Kobieta nie zauważyła spojrzenia, jakie wymienili
Simon z Jenną, i po chwili kontynuowała. - Oczywiście ma klucz do
domu. No i zostawiliśmy jej kartkę z informacją, jak długo nas nie
będzie... Boże, Jenno, pamiętam, kiedy się zaprzyjazniłyście, ty i Susie.
Kto by pomyślał, że kiedyś wyjdziesz za jej brata? - Westchnęła błogo. -
Wyście się ciągle kłócili.
- Może się kłóciliśmy, ale już wtedy Jenna była we mnie zakochana,
prawda, kotku? - spytał beztroskim tonem Simon.
Wszyscy prócz Jenny roześmieli się wesoło.
Ale jej nie było do śmiechu. Patrząc na niego z pretensją w oczach,
odsunęła nieco krzesło.
- To prawda - rzekła chłodno, gasząc ogólną wesołość. - Byłam
młoda i głupia.
Z odsieczą przyszła jej babcia, która szybko zmieniając temat,
spytała ojca Simona o jego kwiaty. George Townsend hodował wspaniałe
ostróżki, za które zdobywał liczne nagrody i z których był niezwykle
dumny. Potrafił godzinami o nich opowiadać. Kiedy w odpowiedzi na
pytanie babci zaczął wyjaśniać, jakie zostawił polecenia osobie, która
maje pielęgnować w trakcie jego nieobecności, Jenna przeprosiła
wszystkich i ruszyła do domu.
Jej pokój mieścił się na poddaszu, więc w upalne dni szybko się
nagrzewał, nawet kiedy otwierała okna. W środku było ciepło i duszno.
Usiadłszy na łóżku, przycisnęła ręce do skroni.
Nic nie działo się tak, jak powinno. Każdego dnia coraz mocniej byli
zamotani w pajęczynie kłamstw. Czuła jednak wewnętrzny opór przed
powiedzeniem rodzinie prawdy. Nie tylko dlatego, że bała się oglądać
wyraz bólu i rozczarowania na twarzach bliskich, ale również dlatego, że
sama nie chciała wracać do rzeczywistości. Czasem się zastanawiała, co
by było, gdyby ta fantazja przeistoczyła się w prawdę? Gdyby ona i
Simon...
Poderwała się z łóżka, próbując odpędzić od siebie tę myśl, ale ona
uporczywie wracała.
Nagle doznała olśnienia. Kocha Simona! Zwiadomość tego faktu ją
poraziła. Przez moment stała bez ruchu, jakby starała się opanować ból,
który nagle ją przeszył. Chciała uciec przed miłością, zaprzeczyć jej
istnieniu, udać, że to jej nie dotyczy. Ale było za pózno.
Ryzyko, że się zakocha, towarzyszyło jej od lat. Tak, teraz to
wyraznie widziała. Gdyby było inaczej, to czy tak uparcie umacniałaby w
sobie niechęć i wrogość do Simona? Po prostu czuła, że gdyby do czegoś
doszło, nie zdołałaby mu się oprzeć; uległaby dlatego, że był taki...
- Jenno? Dlaczego siÄ™ ukrywasz? Z´le siÄ™ czujesz?
Przyszedł za nią na górę, niewątpliwie dalej grając rolę
zatroskanego narzeczonego. Instynktownie cofnęła się. Nawet nie
zdawała sobie sprawy, jak wielki smutek maluje się w jej oczach.
- Co ci dolega?
Obrócił ją twarzą do siebie. Poczuła na policzku jego ciepły oddech.
Odruchowo opuściła głowę, żeby nic nie mógł wyczytać z jej spojrzenia.
- Co ci jest? - Potrząsnął ją lekko za ramiona, tak jak to robił, kiedy
była nastolatką.
- Co mi jest? - wybuchnęła gniewem. - Jeszcze pytasz?! To nie tak
miało być! Przyjechaliśmy tu, aby udowodnić naszym rodzinom, że nie
pasujemy do siebie, a dzieje siÄ™ odwrotnie. Wszyscy sÄ… coraz bardziej
przekonani, że stanowimy idealną parę!
- Może oni widzą coś, czego my nie dostrzegamy? - spytał, siląc się
na żartobliwy ton. - Może powinniśmy zapomnieć o naszych
postanowieniach i zrealizować marzenia naszych bliskich?
Zesztywniała. Wiedziała, że Simon nie mówi tego serio, ale...
- Jenno... - Sprawiał wrażenie autentycznie zaniepokojonego. -
Domyślam się, ile to wszystko cię kosztuje...
Nie wiadomo kiedy oparła głowę na jego piersi, a on przytulił ją do
siebie. Czuła się tak, jakby po długiej męczącej podróży wreszcie dotarła
do domu. Teraz może odprężyć się, odpocząć. Niech Simon się wszystkim
zajmie, niech on wezmie na swoje barki...
Nie, musi uważać. Nie może się odsłonić. On jej nie kocha, nie jest
jej narzeczonym. To tylko gra. Nie powinna dać się wciągnąć w tę iluzję.
Tylko dlatego, że chciałaby, aby to była prawda, nie wolno jej...
- Chyba nie jest aż tak zle?
Azy napłynęły jej do oczu.
- Nie chcę dłużej ich okłamywać - wyszeptała. - Musimy wyjawić im
prawdÄ™.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]