[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wiktoriańską rezydencję nad rzeką? Gdyby Poppy wybrała taki
dom, myślałam sobie, to co innego, ona przecież uwielbia
stylowÄ… architekturÄ™ i bliski kontakt z przyrodÄ…. Teraz nareszcie
wszystko rozumiem!
James roześmiał się.
- Doskonale pamiętałem, ciociu, że Poppy jeszcze jako
mała dziewczynka uwielbiała spacery nadrzecznym bulwarem i
zachwycała się tymi starymi wiktoriańskimi willami -
powiedział.
- Kochany z ciebie chłopak! Zawsze taki byłeś! -
podsumowała rozmowę pani Carlton i odeszła do swoich gości.
Po chwili całe towarzystwo zasiadło do suto
zastawionego rozmaitymi frykasami stołu. Poppy siedziała przy
nim również, ale nie jadła prawie nic. Nigdy nie miała
nadmiernego apetytu, a ostatnio, pod wpływem emocji i
stresów, straciła go niemal zupełnie.
Udawała więc tylko, że coś tam jednak skubie z talerza,
kiedy nagle siedzący tuż obok niej James Carlton szepnął jej do
ucha:
- Chciałbym z tobą porozmawiać.
- Chyba nie tu, przy ludziach! - obruszyła się.
- Poppy, ja dokładnie za pół godzinki stąd znikam -
oświadczył na to, zerknąwszy na zegarek. - Wyjdz po cichutku
ze mnÄ….
- Oszalałeś? Chcesz, żeby ludzie pomyśleli....
- Ludzie pomyślą po prostu, że skoro się kochamy, to
chcemy pobyć trochę ze sobą sam na sam. Nikt nie będzie się
Już nigdy się nie zakocham 96
niczemu dziwił. Ostatecznie, jesteśmy przecież dorośli,
prawda?
Kiedy minęło pół godziny i James uniósł się od stołu,
Poppy, w zasadzie wbrew własnej woli, ale posłusznie, jak
zahipnotyzowana, poszła w jego ślady. Odprowadzani
znaczącymi spojrzeniami biesiadników wymknęli się z salonu
do hallu i wyszli przed dom.
Wsiedli do samochodu.
- Dokąd pojedziemy? - spytała Poppy.
- Do mnie - odpowiedział James.
- Tylko nie to!
- Dlaczego? Na oblewaniu domu nie byłaś, bo akurat
mieliśmy ze sobą ostro na pieńku, jak go kupiłem. No więc
musisz obejrzeć go teraz. Gdzie zresztą będziemy mieli lepsze
warunki do rozmowy, sama powiedz!
Poppy nie powiedziała nic, ale nie protestowała juz
więcej przeciwko pomysłowi Jamesa.
Wiktoriańskie wille nad rzeką istotnie bardzo jej się
podobały, a znała je przecież tylko od zewnątrz, ze spacerów
bulwarami.
Kiedy więc kuzyn kupił niedawno jeden z tych starych
domów, miała ogromną chęć zobaczyć go od środka. Była
bardzo ciekawa stylowych wnętrz. Ponieważ jednak z przekory
odrzuciła zaproszenie Jamesa na  parapetowe przyjęcie", nie
zdołała dotychczas zaspokoić ciekawości.
Dlatego postanowiła skorzystać z nadarzającej się
niespodziewanie okazji.
Postanowiła?
To chyba nie najwłaściwsze słowo.
Nie podjęła przecież świadomej, przemyślanej decyzji.
Już po raz któryś tam z kolei w ciągu ostatnich kilku dni
odczuła raczej jakiś wewnętrzny przymus, odebrała jakiś
Penny Jordan 97
niełatwy do rozszyfrowania, ale niezwykle silny impuls
podświadomości, który nakazał jej poddać się pragnieniom i
zapędom.
Właściwie czyim? Bardziej Jamesa Carltona, czy jednak
bardziej swoim własnym?
Jak to, do licha, jest? - zastanawiała się Poppy, mknąc
przez miasto luksusowym jaguarem prowadzonym przez
kuzyna z prawdziwie kawaleryjskÄ… fantazjÄ…. - Czasami mam
wrażenie, że ja sama wcale już sobą nie rządzę! %7łe to on - tu
zerknęła z ukosa na kuzyna - mną rządzi, że to on mną kieruje,
jak, nie przymierzajÄ…c, firmÄ… i jak w tej chwili tym
rozpędzonym samochodem. Buntuję się, owszem, próbuję się
sprzeciwiać, ale przecież koniec końców i tak robię to, czego on
ode mnie chce. Bez szczególnych oporów poddaję się jego
woli. Robię się przy nim po prostu bezwolna! Miał ochotę się
ze mną przespać, zaciągnąć mnie do łóżka? Udało mu się! Miał
ochotę mi wmówić, że skoro przypadkiem, przez idiotyczne
nieporozumienie, przez czyjąś tam pomyłkę, spędziliśmy cztery
dni i cztery noce we wspólnym hotelowym pokoju, to już
musimy udawać przed całą rodziną, przed całym światem, że
jesteśmy parą? Udało mu się! Chciał mnie zwabić do tej swojej
wiktoriańskiej rezydencji?
- No, to jesteśmy na miejscu! - odezwał się skupiony
dotąd wyłącznie na prowadzeniu wozu James, przerywając
Poppy jej niewesołe rozmyślania i przyhamowując przed bramą
stylowej dwupiętrowej willi. - Cieszę się, Poppy, że w końcu
udało mi się tu ciebie przywiezć!
Dom był stary, ale zaadaptowany zgodnie z wszelkimi
wymogami współczesności i najwyższymi standardami
nowoczesnej techniki. Brama wjazdowa otwierała się i
zamykała automatycznie, na odległość, po naciśnięciu
odpowiedniego guzika w samochodowym pilocie, drzwi
Już nigdy się nie zakocham 98
urządzonego w wysokim podpiwniczeniu garażu również.
Jednak z owego garażu, który był niegdyś wiktoriańską
piwnicą, prowadziły na poziom parteru stare kamienne schody.
Ten kontrast pomiędzy wygodną nowoczesnością a stylową
staroświecczyżną zrobił na wrażliwej na uroki dawnej
architektury Poppy niesamowite wrażenie. Podobnie jak
ozdobiony bogatą sztukaterią sufit głównego hallu.
- Boże, jak tu pięknie! - westchnęła.
- Cieszę się, że ten dom ci się podoba - odezwał się z
cicha James. - Od samego poczÄ…tku, odkÄ…d tylko
zdecydowałem się go kupić i wyremontować, miałem nadzieję,
że tak będzie.
Otworzył jedne z kilkorga ozdobnych, inkrustowanych
szlachetnym mahoniem drzwi.
- Zapraszam cię do salonu - powiedział.
James przepuścił Poppy przodem. Przekroczyła próg
obszernego pokoju, przepełnionego wpadającym przez
ogromne okna słonecznym światłem, i wprost oniemiała z
zachwytu.
Salon, umeblowany gustownie, harmonijnie skompo-
nowaną kombinacją antyków i wyrobów nowoczesnej sztuki
meblarskiej, promieniował jednocześnie wysmakowaną
elegancją i jakimś magicznym, intymnym, kusicielskim wręcz
ciepłem, którego zawsze tak niesamowicie brakuje
bezosobowym, nowomodnym wnętrzom.
- Nic nie mówisz? - mruknął James.
- A o czym mam mówić? - zapytała Poppy. - O tym
domu? Mogę powiedzieć tylko tyle, że jest piękny. I że ma w
sobie coś takiego... sama nie wiem, jak to nazwać... jakiś
niezwykły urok. A może po prostu duszę?
- Bardzo mi miło, że tak uważasz, że odbierasz niektóre
rzeczy, niektóre nastroje, klimaty zupełnie tak samo, jak ja -
Penny Jordan 99
ucieszył się James. - Bo na przykład Chrisowi i Sally ten dom
niespecjalnie się podobał, wiesz? Jeśli już coś w nim chwalili,
to tylko unowocześnienia wprowadzone w wyniku adaptacji.
No, ale ty mi nie mów o domu, Poppy! Ty mi raczej powiedz
coÅ› o nas!
- O nas?
- Przecież chyba specjalnie po to tu przyjechaliśmy, żeby
sobie spokojnie o nas, o naszych sprawach porozmawiać,
prawda?
Poppy wzruszyła ramionami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl