[ Pobierz całość w formacie PDF ]
których miałem od tej pory śledzić, inwigilować, rozpoznawać ich sposoby działania,
struktury, aby doprowadzić do zniszczenia organizacji. Byłem młody, ale zdecydowany na
wszystko. Chciałem służyć mojemu krajowi, a ci ludzie na tym przyjęciu byli jego wrogami.
Sporo czasu zajęło mi pózniej zrozumienie, że to nie odpowiadało prawdzie.
To jest Kotłownia przedstawił Jędrzej wysoką brunetkę, która otworzyła nam drzwi.
Słucham? spytałem z niedowierzaniem po francusku.
Potem ci to wytłumaczę rozpromienił się chłopak i wpadł w objęcia koleżanki.
Uśmiechała się szeroko, ale średnio mi się spodobała. Było w niej coś męskiego i przesadnie
szorstkiego, lecz pomyślałem, że mogło to być tylko pierwsze wrażenie.
Kiedy Gutowicz wyrwał się wreszcie z objęć dziewczyny, dał mi szansę na podanie jej
ręki.
Jeśli kiedykolwiek miałbyś okazję do niej zadzwonić, zawsze usłyszysz to samo.
Przedstawi ci się jako kotłownia ambasady tureckiej! Jędrzej wybuchnął śmiechem, a
dziewczyna mu zawtórowała, klepiąc się niemal z całej siły po udzie.
Stałem trochę zdezorientowany, czekając, aż się uspokoją.
We Francji zdarza wam się mieć poczucie humoru? spytała bezceremonialnie
Kotłownia.
Gutowicz szybko przetłumaczył jej słowa.
Czułem się jak idiota. Myślałem zupełnie o czym innym i nie tylko nie było mi do
śmiechu, ale niestety dopiero po pewnym czasie doszło do mnie, co powiedział Jędrzej.
Uśmiechnąłem się.
Jestem dopiero od kilku godzin w Warszawie wyjaśniłem dość nieśmiało. Sporo
wrażeń, rozumiecie...
Przystojny, ale trochę tępawy powiedziała Kotłownia, wciąż uśmiechając się do mnie.
Uważaj, on trochę mówi po polsku ostrzegł rezolutnie Jędrzej.
To niech ćwiczy polski dowcip dziewczyna zamknęła drzwi wejściowe i zaprosiła
ręką do środka, po czym zniknęła gdzieś w tłumie.
Zdjęliśmy swoje palta i rzuciliśmy je na górę kożuchów i kurtek, na które przeznaczono
małe pomieszczenie tuż przy wejściu. Przecisnęliśmy się przez jeden zadymiony, wypełniony
muzyką Pink Floydów pokój i dotarliśmy do miejsca, gdzie było luzniej, ale jakby poważniej.
Na krzesłach, niektórzy na podłodze, oparci o ściany lub meble siedzieli albo stali zamyśleni
młodzi ludzie, pochłonięci jakąś dyskusją. Nie chcieliśmy przerywać, więc zatrzymaliśmy się
w drzwiach, słuchając kolejnych wywodów. Po raz pierwszy stanąłem wtedy oko w oko z
czymś, co w moim kraju było wówczas nie do pomyślenia. W Krakowie ocierałem się często
o różnego rodzaju tak zwane wolne dyskusje, ale tu działo się coś zupełnie innego. To było
centrum. Jeśli cokolwiek miało zmienić na zawsze oblicze waszego kraju, to zródło tego
właśnie obserwowałem w tę Wigilię. Była już dziesiąta wieczór i dziwiło mnie nawet, że ci
ludzie nie są w swoich domach, ale jak się pózniej okazało, poprzychodzili tu już po
rodzinnych kolacjach. To było dla nich teraz najważniejsze, i jak nietrudno się domyślić, tym
głównie żyli.
Socjalizm nigdy właściwie nie był obecny w Polsce niemal krzyczał
długowłosy chłopak w lenonkach, z papierosem w ustach.
To Laertes szepnął mi do ucha Jędrzej. Jest na muzykologii, uwielbia
Szekspira, dlatego tak go nazywamy.
Idee, które dawno tu już powinny zaistnieć, poststalinowcy wciąż
wykorzystują w zbrodniczy sposób wyłącznie po to, aby zniewolić myśli postępu.
Nie możemy zmarnować tego momentu. Powstanie Solidarności musi zmienić
socjalizm na zawsze.
To bez sensu zaprzeczył ruchem głowy brodaty, dobrze zbudowany
chłopak w pogniecionym garniturze.
Czarek Kosiński wyjaśnił znowu Jędrzej. Historia, czwarty rok.
Odrzucam ten system w całości kontynuował brodacz. Zgadzam się
tylko z tym, że socjalizm w wydaniu polskim nigdy nie miał możliwości
powodzenia. Tym bardziej komunizm, o którym tu chyba mówimy. Oba systemy
są nie do zaakceptowania. Prawie siedemdziesiąt lat doświadczeń powinno cię
nauczyć, że urzeczywistnianie idei marksistowskich nie ma szans.
Marks, gdyby żył teraz w Polsce, siedziałby w więzieniu jak Moczulski
wtrąciła dziewczyna wiercąca się na krześle obok Czarka. Miała długie, jasne
włosy, wielkie niebieskie oczy i cudowne usta, które zapamiętałem do dzisiaj. Jak
Meg Ryan za swoich najlepszych lat. Czarek powiedział mi, że to Agi. Wiele razy
pózniej ją spotykałem, aż do jej śmierci w wypadku samochodowym w tysiąc
dziewięćset dziewięćdziesiątym roku.
Wtedy wydawało mi się, że słucham i patrzę na to wszystko dość obojętnie, ale tak nie
było. Wydawało mi się także, że trening, szkolenia, ciężka praca w terenie i na salach
wykładowych uczyniły mnie całkowicie odpornym. I tu też się myliłem. Sporo lat upłynęło,
zanim zrozumiałem, jak bardzo istotny dla mnie był tamten wieczór wigilijny w tysiąc
dziewięćset osiemdziesiątym roku. Te studenckie dyskusje, niezbyt może głębokie, ale dla
nich ważne i potrzebne, dla mnie z początku nieistotne, po pewnym czasie zaczęły wzbudzać
we mnie lęk. Uczucie, które, jak naiwnie mi się wydawało, jest mi obce. Bałem się tego, co
mówili, lękiem napawała mnie ich odmienność i... co do mnie dotarło po wielu miesiącach...
myślałem o tym, co się z nimi stanie. Choć byli dla mnie tylko obiektem pracy, nie chciałem,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]