[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dosyć władczym gestem, który, muszę to przyznać, odbierałam jako coś
niesłychanie przyjemnego.
Ale potem - koniec końców - mózg mi się włączył i przypomniałam
sobie, że miałam go przecież nienawidzić.
- Jasne. - Wreszcie zmusiłam usta do mówienia. - I ta mówka o tym,
że nie rozumiem - ani nie lubię - siebie, wcale nie miała podważyć mojego
poczucia wartości i spowodować, żebym dzisiaj wieczorem dała ciała i
przegrała w wyborach.
Popatrzył na mnie z totalnym niedowierzaniem na twarzy.
- Co? Nie. Katie...
- A kiedy całowałeś się ze mną na parkingu, gdzie każdy mógł nas
zauważyć? - powiedziałam, zaplatając ramiona na piersi, bo moim
zdaniem język ciała jest ważny, a bałam się, że mogę nadawać
niewłaściwe sygnały, pozwalając mu w taki sposób się pochylać nad sobą.
- To też nie dlatego, że miałeś nadzieję, że moi przyjaciele mnie przyłapią
i mój chłopak mnie rzuci, a moje tegoroczne życie towarzyskie trafi szlag?
- Wybacz - rzekł Tommy, teraz robiąc minę poirytowaną zamiast
zdziwionej. - Czy my wczoraj byliśmy na tym samym parkingu? Popraw
mnie, jeżeli się mylę, ale zdaje się, że brałaś dość aktywny udział w tym
całowaniu.
- Ha! - zawołałam, rozplatając ramiona, żeby dzgnąć go
wskazującym palcem w pierś. - Wiesz, że jestem zupełnie nieodporna na
seksownych facetów na parkingach. Widziałeś mnie za zapasowym
generatorem prądu z Erikiem. Wykorzystywałeś moją jedyną słabość oraz
poufne informacje. A to jest nie w porzÄ…dku!
Ostatnich sześć słów podkreśliłam, szturchając go palcem w pierś.
Chyba niespecjalnie mu się to spodobało, jeżeli mogę coś wnioskować ze
sposobu, w jaki przytrzymał moją rękę.
- Jesteś szalona - stwierdził. - Czy którykolwiek z twoich licznych
chłopaków już ci to mówił?
- Nie próbuj zmieniać tematu - powiedziałam, świadoma, że nie
puszczał mojej ręki. - Chcę znać prawdę. Uważam, że mam prawo
wiedzieć. Co robiłeś wczoraj w gabinecie pana Gatcha?
- Wiesz, że nie mogę ci tego powiedzieć - odparł, kręcąc głową.
Bo to nie moja sprawa. Pan Gatch już mi to dał bardzo wyraznie do
zrozumienia.
- Dobra - wycedziłam przez zaciśnięte zęby. Zaciśnięte ze złości na
tę jego dyskrecję. A nie dlatego, że próbowałam się powstrzymać, żeby nie
zarzucić mu rąk na szyję i nie zacząć go znowu całować. Wcale nie
dlatego. - No to powiedz mi tylko jedno: co naprawdÄ™ robisz w Eastport?
Jeśli nie masz zamiaru zrujnować mi życia, to po co przyjechałeś?
- Katie - powiedział, zerkając na moją dłoń w swojej dłoni. Minę
miał taką jakby mu było przykro. Naprawdę. Jakby chciał mi powiedzieć,
ale po prostu... nie mógł.
Oczywiście, to mogła być część tego planu. No wiecie, planu
rozkochania mnie w sobie, a potem zemszczenia się przez złamanie mi
serca i rozwleczenia jego kawałków po całym Eastport.
Ale jedno musiałam mu przyznać. Ten plan był bardzo skuteczny.
- A kto by się tym wszystkim przejmował - rzuciłam i wyrwałam mu
rękę. .
Ale tylko po to, żeby zarzucić mu ramiona na szyję i zacząć się z nim
znowu całować.
No tak. Opierałam się o drzewo w Parku Eastport i całowałam się z
Tommym Sullivanem na tyłach namiotu konkursu na Księżniczkę
Quahogów. I to nawet nie tyle opierałam się o to drzewo, co zostałam do
niego przyciśnięta przez Tommy'ego, któremu chyba w najmniejszym
stopniu nie przeszkadzało, że tak raptownie przerwałam rozmowę... Nie
mówiąc już o tym, jak niekonwencjonalnie. To znaczy, byłoby to
niekonwencjonalne, gdyby chodziło o kogokolwiek innego poza mną. Ale
skoro to ja tam byłam... Cóż innego mogłam zrobić, poza pocałowaniem
go?
I przecież to nie tak, że Tommy tych pocałunków nie oddawał.
Oddawał je... I chciałabym dodać, że robił to tak, jakby naprawdę mu
zależało. Trzymał dłonie na mojej talii, przytulił mnie, a jego usta były
gorące. Ogólnie rzecz biorąc, była to szalenie przyjemna chwila.
Tyle, że trwała niedługo, jak to chwila. A potem Tommy uniósł
głowę i powiedział dziwnym, nieswoim głosem:
- Katie...
- Proszę, nic nie mów - mruknęłam i przyciągnęłam jego głowę tak,
żeby jego usta znalazły się tam, gdzie ich miejsce - na moich.
Ale to nie potrwało wystarczająco długo. Przynajmniej, jak dla mnie.
- Katie - powtórzył, znów unosząc głowę. - Mówię serio. Nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]