[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Stevie.
- Bardzo. Dziadkowie dawali mi dużo swobody.
Uświadomiłem sobie, że te szczęśliwe czasy minęły
96 UCIECZKA DO EDENU
bezpowrotnie. - Uniósł w górę szklankę z herbatą. -
To pewnie twoja zasÅ‚uga, że sobie o nich przypomnia­
łem. - Popatrzył na nią życzliwie, bez zwykłej kpiny
czy złośliwości.
Stevie pomyślała, że Judd potrafi być miły, jak
chce. W milczeniu zabrała się do jedzenia. Po chwili
z aprobatą przyznała:
- Ten stek jest fantastyczny, Judd.
- Nie obiecuj sobie za wiele, Stevie. Moje umie­
jętności kulinarne ograniczają się do potraw z grilla.
- O czym jest ta twoja powieść?
- Pisarze nigdy nie mówiÄ… o książkach, nad który­
mi właśnie pracują.
- Przecież ty nawet nie zacząłeś nad nią pracować.
- Te same zasady obowiÄ…zujÄ… w przypadku po­
mysłu.
- Czemu nie chcesz o tym porozmawiać?
- Bo rozmowa o historii, którÄ… siÄ™ wÅ‚aÅ›nie wymy­
śla, osłabia motywację, żeby ją spisać.
- Ach, tak. - Stevie znowu sięgnęła po widelec.
~ Chyba jestem w stanie to zrozumieć. Ja też nie lubię
rozmawiać o grze przed meczem. Nie wdajÄ™ siÄ™ z ni­
kim w dyskusje na temat przyjÄ™tej przeze mnie strate­
gii ani szans na wygranÄ…. Pogrążam siÄ™ wtedy w my­
ślach i nie mam ochoty dzielić ich z innymi. Może
jestem nierozsÄ…dna, ale zawsze uważaÅ‚am, że oma­
wianie gry przed meczem mogłoby przynieść pecha.
UCIECZKA DO EDENU 97
- Jesteś przesądna. - Judd oskarżycielskim gestem
wycelował w nią swój widelec.
- Dotychczas tak nie uważaÅ‚am, ale może rzeczy­
wiÅ›cie jestem. - Stevie skoÅ„czyÅ‚a jeść i odsunęła ta­
lerz. - Traktuję tenis bardzo poważnie. To dlatego
twoja rubryka zawsze byÅ‚a miÄ™dzy nami koÅ›ciÄ… nie­
zgody, panie Mackie. Bo ty nie piszesz o mnie, tylko,
w najlepszym przypadku, stroisz sobie ze mnie żarty.
- Dzięki temu nasza gazeta dobrze się sprzedaje.
Ja oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że traktujesz
grę bardzo poważnie. Może nawet zbyt poważnie.
- Nie zgadzam siÄ™ z tobÄ….
- Naprawdę? - zapytał, opierając się łokciami
o stół i wychylajÄ…c w stronÄ™ pÅ‚onÄ…cej Å›wieczki. Mi­
gotliwy płomień oświetlał jego twarz, zmiękczając
wyraziste rysy. - A gdzie masz wobec tego męża,
dzieci, dom?
- Przepraszam, ale czy zadawaÅ‚byÅ› mi takie pyta­
nia, gdybym była mężczyzną?
- Chyba nie - przyznał. - Ale, jakby nie było...
- jego wzrok spoczął na wycięciu białej bluzki - ty
jednak nie jesteś mężczyzną.
Zajęta jedzeniem, zapomniała o tym, by od czasu
do czasu poprawić zbyt obszernÄ… bluzkÄ™, która odsÅ‚a­
niała rowek między piersiami. Cienie rzucane przez
drgający płomień świecy sprawiły, że wyglądał on
kuszÄ…co.
98 UCIECZKA DO EDENU
Stevie poczuła się zagrożona. Nie spodobał się jej
rozogniony wzrok Judda oraz to, że ich rozmowa
zaczęła schodzić na tematy osobiste.
- Każda rzecz w życiu, nawet sukces, ma swoją
cenę- wyrecytowała szybko, świadoma, że to truizm.
- Nie można mieć wszystkiego - odwoÅ‚aÅ‚a siÄ™ do ba­
nalnego stwierdzenia.
- Niektórym to się udaje, ale nie tobie. Ty masz
tylko swój sport.
- I to dobry - powiedziała z irytacją.
- To prawda. MogÄ™ siÄ™ jednak zaÅ‚ożyć, że gdy­
byś rozesłała ankietę na temat Stevie Corbett do
dziennikarzy sportowych, oczywiÅ›cie mężczyzn, i ka­
zała im odpowiedzieć na pytanie, jaki jest jej wkład
w rozwój współczesnego tenisa, żaden z nich nie po­
wiedziaÅ‚by ,jej bekhend". Gdyby byli uczciwi, po­
wiedzieliby raczej ,jej tyÅ‚eczek". Tylko ja mam od­
wagę głośno mówić o tym, o czym inni myślą.
Stevie odgarnęła włosy z czoła i wstała zza stołu.
- Mackie, jesteÅ› niepoprawny.
- Wszyscy mi to mówili, poczÄ…wszy od wycho­
wawczyni w przedszkolu, a skończywszy na Ram-
seyu. Nie dalej jak dziÅ› rano... Stevie? - Judd pode­
rwał się i szybko okrążył stół. - Co ci jest?
- Nic takiego.
- Niech to diabli - zaklął. - Tylko mi nie mów, że
nic. Masz bóle?
UCIECZKA DO EDENU 99
Odpowiedzią był płytki, przyspieszony oddech.
- Stevie, powiedz prawdÄ™.
- Czasami, kiedy się zbyt gwałtownie poruszę, tak
jak teraz, trochÄ™ mnie boli.
Judd położył jej dłoń na brzuchu.
- Zażyjesz Å›rodki przeciwbólowe? UsiÄ…dz, na Bo­
ga. Zaraz ci je przyniosÄ™.
- Nie, już mi lepiej, znacznie lepiej. - Podniosła
na niego wzrok i uśmiechnęła się drżącymi wargami.
- Ten ból przychodzi równie szybko, jak mija. Nie
przejmuj się, już po wszystkim.
- Jesteś pewna? - zapytał, z dłonią przyciśniętą do
jej brzucha.
- Tak, tak, jestem absolutnie pewna - odpowie­
działa pospiesznie, speszona bliskością Judda.
Popatrzył jej w oczy, jakby jej nie dowierzał, ale po
chwili zabrał rękę i się cofnął.
- Idz lepiej na górę i połóż się.
- Po co? To było tylko małe ukłucie.
- Ale to ukłucie zupełnie wystarczyło, żeby ci
zbielały usta.
- BÄ…dz tak Å‚askaw i odsuÅ„ siÄ™, żebym mogÅ‚a po­
sprzątać ze stołu.
- Nie ma mowy. To może poczekać do jutra.
- Wykluczone. Twoja babcia nigdy by mi tego nie
wybaczyła.
CofnÄ…Å‚ siÄ™, klnÄ…c cicho pod nosem.
100 UCIECZKA DO EDENU
- Jak często masz te ukłucia? - zapytał, niosąc za
niÄ… tacÄ™ z brudnymi talerzami.
- Raz, może dwa razy dziennie. Nie powinieneś
siÄ™ tym przejmować. To moja sprawa. - Stevie napeÅ‚­
niła zlew wodą i dolała detergentu. Za każdym razem,
gdy próbowała się ruszyć, omal nie wpadała na Judda.
- PlÄ…czesz mi siÄ™ pod nogami, Mackie. BÄ…dz grzecz­
nym chÅ‚opcem i idz siÄ™ pobawić na dworze albo po­
pracuj md powieścią.
Judd wyszedÅ‚ z kuchni, gÅ‚oÅ›no trzaskajÄ…c drzwia­
mi. IdÄ…c przez ciemne pokoje, mruczaÅ‚ coÅ› gniew­
nie pod nosem. PotrafiÅ‚ poznać, kiedy ktoÅ› miaÅ‚ bó­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl