[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i wyszliśmy przed namiot.
Tell odezwał się z przechwałką w głosie:
Dostali od nas potę\nego łupnia. I długo się nie poka\ą nad Jeziorakiem.
Z dezaprobatą pokręciłem głową.
Obyś miał słuszność, Tell. Obawiam się jednak, \e stanie się inaczej.
Jutro zwołamy naradę harcerską zakończył tę krótką wymianę zdań druh Gąsiorowski.
Mo\e wyślemy parlamentariuszy do nowego obozowiska Czarnego Franka. Postaram się
zaprosić ich na rozmowę. Ja te\ jestem zdania, \e lepszy najgorszy pokój ni\ wojna roze-
śmiał się.
Nad brzegiem jeziora było ju\ rojno i gwarno. Na malutkim pagórku zrobiono honorową
trybunę dla zaproszonych gości, harcerze zasiedli po turecku, ogromnym półksię\ycem
obejmujÄ…c plac.
Rozległ się głos trąbki. Druh Gąsiorowski wygłosił krótkie przemówienie do zebranych,
potem sołtysa z Siemian i mnie zaproszono do uroczystego podpalenia ogniska. Jak wia-
domo, wolno do tego celu u\yć tylko jednej zapałki. Bałem się trochę, czy zdołam wzniecić
ogień. Tell jednak przyszedł mi z pomocą, dyskretnie wskazując miejsce, gdzie znajdował
się najsuchszy chrust. Płomień natychmiast buchnął mocno, co brać harcerska powitała ra-
dosnym okrzykiem:
Brawo, brawo, brawissimo!
Sołtysowi te\ się udało u\yć tylko jednej zapałki, ognisko zapłonęło więc zgodnie z harcer-
skim rytuałem.
A potem! Ktoś mówił o historii regionu, w którym się znajdowaliśmy. Wspomniano Grun-
wald, który le\y niedaleko stąd. Przypomniano, \e od kilku wieków ziemie te stanowiły teren
nieustannych zmagań z niemiecką zaborczością. Najpierw deptał te ziemie okuty w \elazo
but krzy\ackiego rycerza. Potem rozbiór Polski pozwolił Niemcom umocnić swoje pano-
wanie i rugować stąd polskich mieszkańców. W ogromnych majątkach ziemskich wokół
Jezioraka rządzili pruscy junkrzy i ich to terror spowodował, \e w związku z wynikiem plebi-
scytu po pierwszej wojnie światowej tereny te przypadły Niemcom. Dopiero druga wojna
światowa, znowu wzniecona przez teutońskich zaborców, przyniosła im ostateczną klęskę.
Prusy Wschodnie przestały istnieć. I, jak na wyplewionej z chwastów ziemi, bujnie rozwi-
nęła się polskość, która była tutaj zawsze, nawet w czasach największego niemieckiego
terroru.
Oto jest ziemia Gizewiusza. Ziemia Mrongowiusza. Ziemia Kętrzyńskiego i Kajki. Od
nich uczymy się, jak ją szanować i kochać.
Pózniej recytowano wiersze: tych dawnych poetów i tych nam współczesnych. Zapamięta-
łem piękny wiersz poety-cieśli, zmarłego w 1940 roku, Michała Kajki.
O, ojczysta nasza mowo,
Coś kwitnęła nam przed laty,
Zakwitnij\e nam na nowo
Jako kwitnÄ… w lecie kwiaty.
Zalśnij nam jako zorze,
Przywróć\e nam skarb nasz isty,
Aby w domu i we zborze
Istniał język nasz ojczysty.
Ognisko wcią\ płonęło wysokim płomieniem, rzucając czerwony blask na jezioro. Zapadała
coraz głębsza noc.
Teraz przyszła kolej na pieśni harcerskie, na wesołe skecze. Co lepszych wykonawców brać
harcerska nagradzała okrzykami w rodzaju:
Do-do-do-do teatru z nim!...
Ale po jakimś czasie harcerskiej zabawie zaczął towarzyszyć pomruk zbli\ającej się burzy.
Ciągnęła gdzieś od strony Ostródy. Dalekie błyskawice przeorywały horyzont nad jeziorem.
Trzeba było kończyć zabawę, aby goście i harcerze zdą\yli znalezć zaciszne schronienie,
zanim lunie deszcz.
Utworzyliśmy wokół dogasającego ogniska dwa wielkie kręgi, jeden zło\ony z gości, a drugi
większy z harcerzy, kiedy od jeziora powiał silny wiatr. A gdy trzymając się za ręce
zaczęliśmy wspólnie śpiewać harcerską piosenkę o braterstwie i przyjazni, wiatr zmienił się
w huragan. Rozszumiało się jezioro, wysokie fale z łoskotem wyskakiwały na brzeg. Ku-
błami wody zagaszono ognisko, aby wiatr nie poniósł w las iskier. Harcmistrz Gąsiorowski
zaprosił gości do namiotów, bo lada chwila mogły otworzyć się niebieskie upusty , jak ma-
wiali dawni Polacy.
Bezładną gromadą, smagani przez wichurę, biegliśmy do harcerskiego obozu. W nieprze-
niknionej ciemności jak robaczki świętojańskie błyszczały latarki elektryczne, którymi
harcerze i harcerki oświetlali nam drogę.
Wracam do siebie. Mojemu wehikułowi nie zaszkodzi ani ta wichura, ani fale na jeziorze
powiedziałem do Tella.
Nie, niech pan jeszcze zostanie z nami prosił chłopiec. Ostatnio tak mało się wi-
dywaliśmy. I przecie\ chyba w końcu pan jednak zdradzi tajemnicę swego przybycia nad Je-
ziorak?
Potę\na błyskawica rozcięła niebo na połowę. Potem uderzył grom, łoskot przetoczył się
nad naszymi głowami.
I wówczas stało się coś dziwnego, a zarazem przera\ającego. Stojące po lewej stronie na-
mioty harcerek zaczęły się walić na ziemię jak pnie drzew podcięte przez drwali.
Och, co się wtedy działo! Nad naszymi głowami błyskawice raz po raz rozdzierały niebo na
strzępy, łomotały gromy. Dziewczęta, które straciły schronienie, piszczały, chłopcy krzy-
czeli. Słychać było komendy tych, którzy w rozgardiaszu nie stracili głowy i próbowali jakoś
opanować sytuację.
Tell gdzieś zniknął. Stałem na środku obozu bezradny, nie bardzo wiedząc, co ze sobą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]