[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Na pewno, pomyślała Angelica, świadoma, że Wolf nie ma najmniejszej
ochoty spędzać z nią czasu sam na sam.
Kiedy Angelica pożegnała się z ojcem na górze i wróciła do salonu, Wolf stał
obok kominka. Przyjazna atmosfera panująca podczas wizyty Robin i Cesare cał-
kiem się ulotniła, zastąpiona lodowatym chłodem.
- Pozwól, że nie będę cię zatrzymywała, jeśli chcesz iść na górę i spakować
swoje rzeczy - oświadczyła Angelica.
Wolf zauważył z irytacją, że ponownie go zbywała. Najwyrazniej postanowiła
dać mu jasno do zrozumienia, że wszystko zostało już powiedziane i przebywanie
S
R
w jego towarzystwie sprawia jej przykrość. Nieświadomie zacisnął usta.
- Nie mam aż tak wiele do pakowania - odparł.
- Wszystko jedno. - Angelica wzruszyła ramionami. - Na pewno bardzo ci się
śpieszy.
Wolf pomyślał, że wizyta Robin i Cesare przypomniała mu o czymś, co i tak
już wiedział - kiedy mężczyzna o nazwisku Gambrelli kochał, kochał nie tylko ca-
Å‚ym sercem, ale i duszÄ….
Cesare wydawał się teraz najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Odkąd
poznał Robin, zmienił się diametralnie. Wcześniej był takim samym lekkoduchem
jak Wolf i jego brat Luc - cała ich trójka wybuchała śmiechem na myśl, że jeden z
nich mógłby się kiedykolwiek zakochać.
Cesare był teraz szczęśliwy, ale nie był wolny. Jednak czy wolność była aż
tak ważna?
Owszem, do cholery!
- Tak, śpieszy mi się - powiedział szorstko. - Oczywiście musisz się ze mną
skontaktować, jeśli nastąpią jakieś powikłania ze zdrowiem Stephena i...
- Nie nastąpią - przerwała mu natychmiast.
Wolf zmarszczył brwi.
- Tego nie możesz być pewna - zauważył rozsądnie.
Rzeczywiście nie mogła, za to była pewna tego, że Wolf to ostatnia osoba, z
którą skontaktowałaby się w wypadku komplikacji zdrowotnych ojca.
- Peter Soames jest pewien, że wszystko będzie dobrze - dodała, marząc o
tym, żeby wreszcie pojechał, zanim ona się załamie i zrobi z siebie kompletną
idiotkę. Nerwowo przełknęła ślinę. - No dobrze, zostawiam cię - powiedziała i od-
wróciła się, żeby odejść.
Zdążyła zrobić zaledwie dwa kroki ku drzwiom, kiedy złapał ją za ramię i ze
złością odwrócił do siebie. Na jego twarzy malowała się wściekłość.
- Tak? - Popatrzyła na niego pytająco.
S
R
Ciemne oczy Wolfa lśniły niebezpiecznie.
- Tak będzie najlepiej. Naprawdę tego nie widzisz? - wykrztusił w końcu
Angelica uniosła brwi.
- Nie mam pojęcia, o czym ty mówisz. - Pokręciła lekko głową.
- Nie graj ze mną w te swoje gierki, Angel - odparł niecierpliwie. Jego palce
zdawały się ją parzyć. - Honor nie pozwala mi na to, żebym tu został i ciągnął ten
śmieszny romans teraz, kiedy Stephen wrócił do domu.
- Jak śmiesz? - Nie była w stanie zapanować nad gniewem. - Puść mnie Wolf!
- Usiłowała mu się wyrwać.
Zmieszny romans! Tak nazwał to, co zaszło między nimi ostatniej nocy?
Zmiesznym romansem, takim jak wszystkie inne związki z kobietami w jego życiu.
No cóż, dla niego była tylko jedną z nich. Może sytuację nieco komplikował fakt,
że była również córką jego dobrego przyjaciela, ale poza tym nic nie różniło jej od
jego innych kochanek.
- Powiedziałam, puszczaj! - powtórzyła.
Kiedy nie zareagował, z całej siły wbiła mu paznokcie w palce. Wolf natych-
miast poluzował uścisk, a po jego dłoni spłynęła krew.
- Zraniłem cię...
- Nie! To ja cię zraniłam. - Oznajmiła głucho, wskazując jego rękę. - Radzę ci
to opatrzyć, nie chciałabym zostawić po sobie jakichkolwiek śladów.
Przez kilka sekund spoglądał na nią bez słowa.
- Naprawdę cię zraniłem - powiedział spokojnie.
Zdawał sobie sprawę z tego, że Angel nigdy nie zareagowałaby w taki sposób,
gdyby nie czuła psychicznego bólu.
Nie odwróciła wzroku.
- %7łebyś mógł mnie zranić, musiałoby mi na tobie zależeć - oznajmiła lodo-
wato. - A prawda jest taka, że nic do ciebie nie czuję, chociaż muszę szczerze
przyznać, że jesteś naprawdę doskonałym kochankiem.
S
R
- Tym dla ciebie byłem? Doskonałym kochankiem? - powtórzył powoli.
- Oczywiście - przytaknęła. - Możesz być z siebie dumny.
Przecież właśnie to chciał usłyszeć, czyż nie? Na co miał nadzieję? Dzięki
tym słowom mógł stąd odejść z czystym sumieniem.
No cóż, chęci to jedno, ale usłyszeć z jej ust potwierdzenie, że wcale się dla
niej nie liczył...
Wyprostował się i złożył jej formalny ukłon.
- Mam nadzieję, że Stephen będzie szybko powracał do zdrowia - powiedział.
- Dziękuję - odparła grzecznie.
- A więc to nasze pożegnanie - dodał cicho.
- Tak.
Była zadowolona, że wychodząc, nie obejrzał się za siebie. Czułaby się upo-
korzona, gdyby ujrzał łzy, których nie była w stanie powstrzymać na widok kocha-
nego przez siebie człowieka, który na zawsze znikał z jej życia.
S
R
ROZDZIAA DWUNASTY
- Jeśli zamierzasz ciskać przedmiotami, mogłabyś wybrać coś mniej cennego
niż waza Ming, którą akurat trzymasz w rękach? - zażartował Stephen.
Angelica zerknęła na swoje dłonie. Przed chwilą nawet nie zdawała sobie
sprawy, co w nich trzyma. Ostrożnie odstawiła wazę na postument, po czym spoj-
rzała na Stephena, który wypoczywał na sofie przy oknie, ciesząc się promieniami
zachodzącego słońca. Niedawno zjedli razem kolację, po czym przenieśli się do
salonu.
- Po prostu się jej przyglądałam - oświadczyła, splatając dłonie za plecami.
Wolf rzeczywiście zniknął z domu po południu. Angelica nie wiedziała do-
kładnie, o której, ale gdy dwie godziny temu zeszła na dół, by dołączyć do Stephe-
na na kolacji, już go nie było.
Mimo że podano lekki posiłek, złożony z łososia, sałatki i młodych ziemnia-
ków, Angelica nie była w stanie przełknąć nawet kęsa. Całkowicie straciła apetyt.
Czuła się chora, ale wiedziała, że nic jej nie jest, przynajmniej fizycznie. To miało
coś wspólnego z wyjazdem Wolfa...
- Dlaczego uważasz, że chciałabym czymś rzucać? - zapytała.
Stephen skrzywił się wymownie.
- Pewnie z tego samego powodu, dla którego bez przerwy krążysz po pokoju,
a wcześniej brałaś do ręki porcelanowe pastereczki, szklany przycisk do papieru i
nożyk do listów - odparł.
Naprawdę to robiła? W ogóle nie zdawała sobie z tego sprawy.
- Szczerze mówiąc, trochę mnie zaniepokoiłaś, kiedy podniosłaś ten nożyk -
ciągnął Stephen monotonnym głosem. - Powiedz, Angel, w czyje plecy miałaś
ochotę go wbić?
Zamrugała gwałtownie, zupełnie nie wiedząc, co odpowiedzieć. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl