[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chciałbyś robić z tej chwili?
- Zabrać cię do domu i kochać się z tobą - odpowiedział
bez wahania.
137
S
R
Wice na co czekamy? - mruknęła wiedząc, że łamie wła-
sne zasady, ale nie była w stanie się powstrzymać.
- Mógłbym pożreć cię tutaj, gdybyś tylko mi pozwoliła -
szepnął jej do ucha i pocałował ją w policzek.
- Chodzmy.
W drzwiach mieszkania Meny zatrzymała go gestem. Ma-
jowa noc była ciepła i rozgwieżdżona. Dokoła słychać było
cykanie świerszczy.
- Będziemy się kochać, ale nie powiedziałam, że zosta-
niesz na całą noc.
- Merry, to nie... Położyła mu palec na ustach.
- To propozycja nie do odrzucenia.
- Niech będzie.
- I jeszcze jedno - dodała, a on jęknął - najpierw prze-
słuchamy taśmę.
- Może na końcu?
- Nie. Kowboju, nadszedł czas, żebyś się przyzwyczaił,
że nie będziesz wszystkiego robił po swojemu.
- Więc posłuchajmy tej przeklętej taśmy.
- Jeszcze jedno...
- Meny, daj już spokój.
- Nie możesz grymasić na temat mojego mieszkania. Je-
szcze nie podjęłam ostatecznej decyzji co do pracy u Keitha i
nie będę się meblować, póki się nie zdecyduję. W każdym
razie jest mi tu dobrze, więc nie staraj się mnie przekonać do
powrotu na ranczo. Zrozumiałeś?
- Kobieto, masz więcej zasad niż senat stanowy. Ale z
twoimi wiem przynajmniej, co zrobić. Chodz tutaj - przy-
ciągnął ją do siebie i pocałował. Gdy poczuła jego język
138
S
R
w swoich ustach, cała nagromadzona w niej tęsknota za nim
eksplodowała. Drżącymi rękami otoczyła jego szyję.
- Klucz - szepnął, nie przestając jej całować. Podała mu
go.
Jak zwykłe Jason popchnął i zamknął drzwi nogą, nie wy-
puszczając jej z objęć, po czym zaczął pospiesznie ją roz-
bierać.
- Gdzie jest łóżko?
- Nie mam łóżka. Zpię na materacu, na patio.
- Do licha - mruknął między pocałunkami i wziął ją tam,
gdzie stali, na podłodze.
Kołysali się razem w ekstazie. Wreszcie ich oddech wró-
cił do normalnego rytmu. Jason pogładził plecy Merry i od-
garnął włosy opadające jej na twarz. Merry podniosła wzrok.
- No i widzisz, znowu wyszło na twoje. Co ty na to?
- Może tym razem, ale to jedna okazja na sto. Przytuliła
się do niego, ciągle nie będąc w stanie przyznać się do wła-
snych uczuć. Wiedziała, że nie minęło dość czasu, by mógł
czegokolwiek jej dowieść. Znalazła na podłodze swoją bluz-
kÄ™.
- Mam zamiar się wykąpać. Sama. Potem ty wezmiesz
prysznic, a pózniej przesłuchamy taśmę. I proszę sienie skar-
żyć. Na razie robiliśmy wszystko tak, jak ty chciałeś.
Złapał ją za kostkę.
- Nie mów, że ci się nie podobało.
- Wręcz przeciwnie - powiedziała zalotnie. - A teraz mnie
puść.
- Merry, pragnÄ™ ciÄ™.
- Zaraz wrócę. - Wpadła do łazienki i zamknęła za sobą
drzwi na klucz.
139
S
R
Kiedy Jason poszedł pod prysznic, Merry włączyła świa-
tło w kuchni, nalała do szklanek herbaty z lodem, wyjęła ma-
gnetofon i usiadła po turecku na podłodze. Włożyła szorty i
podkoszulkę. Pozwoliła włosom spływać swobodnie na ra-
miona.
Kiedy Jason wszedł do kuchni, miał na sobie tylko dżinsy.
Na jego widok z emocji zaschło jej w ustach. Wiedziała, że
będzie miała trudności, by mu się oprzeć przez kolejną go-
dzinÄ™.
- Taśma - przypomniała mu.
Włączyła magnetofon i Jason wysłuchał nagrania bez żad-
nych komentarzy od początku do końca, kiedy powiedziała
Dorianowi, że i tak zostanie złapany.
- Do licha, Merry - wyrwało mu się.
- O co chodzi? Powiedziałam mu tylko, że zostanie zła-
pany.
- W ten sposób dowiedział się, że uważasz go za morder-
cę. W sprawie Holly nie ma niczego, za co mógłby zostać
złapany.
- Oczywiście, że jest. Przecież zabrał jej pieniądze.
- To już stara sprawa i wszystko opiera się na twoich ze-
znaniach przeciw jego słowom, chyba że Holly znajdzie jed-
nak coś, co może posłużyć za dowód. Merry, nie zadzieraj z
nim.
- Byłam taka wściekła...
- Uspokój się. Ten człowiek może być bardzo niebezpie-
czny. I nie wie, ani co, ani ile wiesz. Mam zamiar zostać tutaj
na noc.
- Nie zgadzam siÄ™.
- Przysięgam, że będę siedział salonie. Boję się o ciebie.
140
S
R
Pomyślała o bombie w jego domu i skinęła przyzwalająco
głową.
- Dobrze, dzisiaj możesz tu zostać. Ale jutro wracasz do
domu. A dzisiaj ty będziesz w salonie, a ja na patio.
- Nie. Nie dziś. Będziesz spała w pokoju, do którego nie
da się wejść przez okno.
- Przerażasz mnie - powiedziała drżąc.
- To dobrze. Wreszcie zaczynasz się bać Doriana. Oparła
się o ścianę i wyciągnęła nogi przed siebie. Przez
chwilÄ™ rozmawiali o morderstwie i swoich podejrzeniach,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]