[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Blue Waters. Pozostawanie w samym centrum wydarzeń,
przyglądanie się, jak jego pomysły nabierają konkretnych
kształtów, czasami dawało mu poczucie spełnienia. Ale cza
sem - i tak właśnie było tym razem - uświadamiało, że po
zwala ojcu manipulować swoim życiem.
Bez celu kręcił się po mieście. Otworzył okno w samocho
dzie, bo miał nadzieję, że słony powiew wiatru zmyje z niego
całe to napięcie. Niestety, myśli o ojcu nie przestały go prze
śladować.
Sinclair Jaeger na wielką skalę handlował drogimi kamie
niami, aż wreszcie został właścicielem multimilionowego im
perium. Przez całe swoje dorosłe życie udawał, że nie ma
dzieci. Teraz nagle przypomniał sobie o synach, których ist
nienia przez tyle lat nie zauważał. Dla Toma było już za
pózno, ale Craiga wciągał Sinclair w przeróżne przedsięwzię
cia. Interesy bowiem były jedyną płaszczyzną, na jakiej po
trafił porozumiewać się z innymi ludzmi.
Craig dość długo się opierał. Uważał, że ojciec stanowczo
za pózno sobie o nim przypomniał. A jednak Sinclair nie re
zygnował. Pewnego dnia Craig ze zdumieniem skonstatował,
że kartelowi, który zatrudnił firmę Craiga przy budowie osied
la Blue Waters, przewodniczył nie kto inny, jak tylko Sinclair
Jaeger we własnej osobie.
W ten sposób Craig został zmuszony do współpracy z oj
cem. Nie mógł zrezygnować, ale udało mu się ograniczyć do
minimum osobiste kontakty, co doprowadzało Sinclaira do
szewskiej pasji.
Im bardziej Craig oddalał się od Blue Waters, tym lepiej
się czuł. Dopiero po chwili zorientował się, dokąd właściwie
jedzie. Zwolnił, żeby przyjrzeć się uroczo wyglądającemu
domowi. Tak bardzo chciał się tu zatrzymać, choć dobrze
wiedział, że nie powinien tego robić.
Od randki z Isabel minęły trzy tygodnie. Przez ten czas Craig
chyba ze sto razy podchodził do telefonu, chcąc do niej zadzwo
nić. Za każdym razem jednak udawało mu się przekonać samego
siebie, że w żadnym wypadku nie powinien tego robić.
Teraz zatrzymał samochód. Tłumaczył sobie, że przecież
nic w tym złego, gdy tylko się przywita i zapyta o zdrowie
Sandy. Nacisnął dzwonek, ale nikt mu nie otworzył. Odczekał
chwilę, znów zadzwonił i wreszcie musiał pogodzić się z tym,
że nie zastał nikogo w domu. Z ciężkim sercem usiadł za
kierownicą, głośno sobie przy tym powtarzając, że lepiej dla
niego będzie nigdy więcej nic spotkać się z Isabel.
Sznur samochodów posuwał się powoli przez zatłoczone
uliczkj centrum handlowego. Craigowi tym razem wcale siÄ™
nie spieszyło. Wokół niego roiło się od szczęśliwych ludzi:
zakochanych par, małżeństw z małymi dziećmi... Craig po
czuł, jak bardzo jest samotny.
Odkąd przyjechał z Dallas budować Blue Waters, nie miał
wiele czasu dla siebie. Pracował prawie dwadzieścia cztery
godziny na dobę, więc nic dziwnego, że nie miał w tym mie
ście wielu znajomych. Właściwie Isabel byłajedyną znaną mu
w Galveston osobą w żaden sposób nie związaną z budową
osiedla. Już miał wracać na plac budowy, kiedy zauważył
neon: Restauracja Tito. Zanim na dobre dotarło do jego świa-
domosci, że jest to restauracja rodziców Isabel, już ustawiał
samochód na zatłoczonym parkingu. Craig nie całkiem rozu
miał, po co to robi. Być może chciał zbliżyć się do czegoś, co
miało związek z Isabel, skoro do niej samej zbliżyć się nie
mógł. A może po prostu nie chciał być sam?
Restauracja leżała trochę na uboczu, z dala od eleganckich
dzielnic, w których zazwyczaj bywał Craig. Przy kasie sie
działa starsza pani o ogniście rudych włosach. Wydała resztę
stojącemu obok klientowi, po czym zwróciła się do Craiga:
- Znajdz sobie jakieś miejsce, złotko.
Craigowi nigdy w życiu do głowy by nie przyszło, że
ktokolwiek może się do niego zwrócić per złotko". Przeszedł
przez salę i usiadł na wolnym stołku przy barze. Podobało mu
się tutaj. W restauracji panował miły nastrój.
Kelnerka postawiła przed nim szklankę wody z lodem
i kartę dań.
- Cześć, Craig - powiedziała. - Czym ci mogę służyć?
- Isabel? - wykrzyknął zdumiony Craig. Zupełnie się jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]