[ Pobierz całość w formacie PDF ]
popełnisz przeoczenie i przejdzie mu ulgowo, szefunio zostanie w cieniu. Podej-
rzewam, że transakcję by z nami zawarł jak należy, akt kupna-sprzedaży notarial-
ny i tak dalej, ale zapłaciłby nam gotówką fałszywymi pieniędzmi. Albo czekiem
bez pokrycia.
Czek niebezpieczny, mogłybyśmy sprawdzić od razu, przed podpisaniem
aktu.
Skoro jesteśmy beztroskie i lekkomyślne, nie sprawdziłybyśmy wcale. Szy-
dło z worka wylazłoby pózniej.
Zastanowiłam się.
Nie, obstaję przy fałszywej gotówce. Czek bez pokrycia stanowi jakiś do-
wód, byłoby go na czym poszukiwać.
Krystyna też przez chwilę rozważała sprawę.
Coś by zrobił takiego, żeby to potrwało. Ten cały zamek potrzebny mu jak
dziura w moście, chce go tylko przeszukać. Dopadłybyśmy go po przeszukaniu,
70
a wtedy już by się zmył i cześć.
Zamek wraca do nas, a on traci pięć milionów dolarów? Nie jest to lekka
przesada?
Zwariowałaś? Co traci? Tę fałszywą forsę?
A rzeczywiście, masz rację. . .
W ogóle, na moje oko, to on chce znalezć to, co myśmy już znalazły
kontynuowała Kryśka, popijając wino po odrobinie. Korespondencję, pamięt-
nik prababci, papiery, z których wyciągnie wnioski. Chociaż możliwe, że obec-
ności diamentu w zamku jest pewien i powiem ci, że to mnie trochę niepokoi.
Pętamy się po Europie, zamiast szukać na miejscu. A cholera wie, może on tu
naprawdÄ™ jest?
Prababcia Karolina by nam o tym napisała.
Poniekąd napisała, nie?
Dałaby wskazówkę, coś o miejscu ukrycia. Moim zdaniem, sama nie wie-
działa, gdzie on może być.
Tym bardziej może być wszędzie. A kto wie, może prababcia Justyna od-
zyskała go po cichutku i kameralnie, prababcia Klementyna ukryła. . . Albo sama
Justyna ukryła już po jej śmierci.
I słowa o tym rodzonej wnuczce nie powiedziała?
Wnioskując z opinii babci Ludwiki, prababcia Karolina była trochę. . . jak
by tu grzecznie powiedzieć. . . nieodpowiedzialna. . .
To co wobec tego? Postanowiła, że rodzinny klejnot ma pozostać w ukryciu
do dnia sądu ostatecznego? Nie, upieram się, że coś by o tym tu gdzieś było.
A może jest? Może to właśnie chce znalezć ten nasz pracowity Heaston?
Otworzyłam usta, żeby jej zaprzeczyć, ale zreflektowałam się. Owszem, te
supozycje miały jakiś sens. Trudno, znajdziemy ten diament czy nie, uda nam
się pózniej upłynnić nieruchomość czy też będziemy musiały płacić francuskie
podatki, w żadnym razie zamku w tej chwili sprzedać nie możemy. Do końca
życia gryzłaby nas wątpliwość, czy nie popełniłyśmy szczytowego idiotyzmu.
Nagle uświadomiłam sobie coś trochę obok tematu.
Ty, Kryśka, popatrz. Czy nad naszą rodziną nie wisi jakaś klątwa? Wszyst-
kie baby kolejno robią różne głupoty przez chłopów. Albo dla chłopów. Arabella
podwędziła diament na złość pierwszemu mężowi i możliwe, że dla tego drugiego.
Klementyna. . . no nie, Klementyna mi się wyłamuje. Ale Justyna udawała tylko,
że szuka zguby, a naprawdę pojechała do Anglii dla pradziadka Jacka. Wyraznie
to świeci z listów między wierszami. My też. . .
A co? zainteresowała się Krystyna gwałtownie. Masz jakiegoś na
oku? Nic nie mówiłaś! Kto. . . ?
Milczałam przez chwilę, zła, że mi się wyrwało.
Miałam się chwalić skretynieniem? No dobrze, powiem ci. Znasz go. Paweł
Darski.
71
Jezus Mario. . . ! I ty się rwiesz do pieniędzy. . . ?!!!
Idiotka rozzłościłam się. Właśnie dlatego!
Osłupiała w pierwszej chwili Krystyna zreflektowała się, zdołała pomyśleć
i zrozumiała. Nie musiałam jej niczego tłumaczyć. Zdaje się, że wnętrze też
w gruncie rzeczy miałyśmy jednakowe.
No może. . . No owszem. . . Jeśli chcesz go na stałe. . . A on co?
Leci na mnie, zgadza się. Już mamrotał coś o ślubie i dzieciach, ale go
ukróciłam.
%7łeby się tylko nie zniechęcił, zanim wrócimy. . .
Popatrzyłam na moją siostrę, przypomniałam sobie, że wyglądam tak samo,
i pozbyłam się obaw. Do tak pięknej kobiety żaden chłop się nie zniechęci bez
rażącego powodu, a dotychczas prezentowałam Pawełkowi same zalety. Powinien
do mnie tęsknić bez opamiętania.
Krystyna ochłonęła już całkowicie.
Chyba masz rację, mnie też byłoby głupio. Znajdziemy to gówno, przedzia-
biemy na pół. . . Ten cały Heaston natchnął mnie wielką nadzieją, jeśli naprawdę
to jest taka przerazliwa forsa, Paweł się wreszcie ocknie. Między nami mówiąc,
powinien udawać śmieciarza. . . Nie, śmieciarze są bogaci. . . Bezrobotnego na za-
siłku! Miałby pewność, że dziewczyna leci na niego, a nie na pieniądze. Dziwię
się, że mu to dotychczas nie przyszło do głowy.
Nie miał czasu.
A pewnie, musiałby sobie zrobić dwuletni urlop. Chociaż, z drugiej strony,
pieniądze same pracują na siebie. . . No owszem, chłopak jest atrakcyjny, ale mnie
siÄ™ nie widzi. WolÄ™ Andrzeja.
Czy ty jeszcze nie zauważyłaś, jakie to szczęście, że gust do chłopów mamy
różny? spytałam gniewnie. Masz pojęcie, co by było, gdybyśmy się pchały
razem do tego samego?!
O Jezu. . . Mam pojęcie i na samą myśl zgroza mnie ogarnia. Chociaż ow-
szem, raz twój mąż chwycił mnie w objęcia, jak do was przyszłam, w przekonaniu,
że to ty wracasz. Wyrwałam mu się ze wstrętem, bardzo cię przepraszam.
Nie ma za co odparłam obojętnie. Mnie twój też, z takim samym
skutkiem. Chociaż czasem myślę, że mogłoby się nam to przydać, nie mówię
o łóżku, a wręcz przeciwnie.
Powiedz porządnie poprosiła Krystyna, zaciekawiona. Co masz na
myśli?
Sceny małżeńskie. Różne scysje. Pretensje. Czekaj, nie było okazji, żeby ci
o tym opowiedzieć, jedna moja przyjaciółka, może nawet kiedyś ją widziałaś, ale
to mało ważne, koniecznie chciała na spokojnie i zgoła naukowo wyłożyć swo-
jemu, czym jej doskwiera. Ale, niestety, kochała cholernika. Na sam jego widok
spływało na nią upojenie i zapominała kompletnie, idiotka, o co jej chodzi i ja-
kie ma pretensje. Jeśli zaś już sobie przypomniała, powiedzmy, że to była akurat
72
przykra chwila, od razu zaczynała płakać i kładła sprawę. Gdyby miała siostrę-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]