[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kwatery ich Fuhrera.
To pobudzi ich do bardziej zażartej walki".
Podczas swej długiej choroby Hitler zajmował inny bunkier.
Wykorzystano ten czas na wzmocnienie tego pierwszego - betonowy sufit miał być
pogrubiony do pięciu metrów.
Robotnicy pracowali przy tym niemal do dnia ewakuacji całej kwatery, zarządzonej pod
presją zbliżających się wojsk rosyjskich.
W dniu wyjazdu wszystkie instalacje zostały zniszczone.
W Berlinie powtórzyło się to samo: gdy rosyjskie oddziały stanęły u wrót miasta, trwały
jeszcze prace nad wzmocnieniem słynnego bunkra Kancelarii Rzeszy.
Od połowy grudnia 1944 aż do końca stycznia 1945 roku Hitler odpoczywał w swej
pierwszej kwaterze "Adler-horst" w pobliżu Bad Nauheim.
Po powrocie do Berlina, z powodu ciągłych ataków lotniczych, którym poddana była stolica,
Hitler urządził sobie pokój do spania w bunkrze Kancelarii.
Narady ze współpracownikami odbywały się w wielkim holu Kancelarii, a posiłki jadł razem
z nami w małym, narożnym pokoiku.
Jednak gdy zarówno narady, jak i posiłki zaczęły być coraz częściej przerywane alarmami,
Hitler postanowił pewnego dnia nie opuszczać więcej swego bunkra.
Zajął w nim bardzo ciasne pomieszczenie, w którym było miejsce tylko na małe biurko,
niewygodną kanapę, stół i trzy fotele.
Było tam zimno i nieprzyjemnie.
Po lewej stronie znajdowała się łazienka, a po prawej - pokój do spania, również zmniejszony
do wymiarów więziennej celi.
Biuro przytłoczone było obrazem przedstawiającym Fryderyka Wielkiego.
Cały czas miało się wrażenie, że stary "Fritz" swym niezmierzonym spojrzeniem karci
wszystkie przebywające tam osoby.
Ciasnota tego pokoju - za każdym razem trzeba było przesuwać fotele, żeby zrobić przejście -
i jego atmosfera dosłownie paraliżowały moje ruchy i myśli.
Gdy po nocnych naradach Hitler przyjmował nas tam około szóstej rano, daleki był od
wnoszenia jakiegoś świeżego powiewu w tę grobową atmosferę.
Spał na małej kanapie, kompletnie wyczerpany niekończącą się jałową gadaniną ze swymi
doradcami wojskowymi.
Mimo rozpaczliwych wysiłków, jego upadek fizyczny i intelektualny postępował z dnia na
dzień.
Gdy wchodziłyśmy do jego pokoiku, znajdował jednak siły, aby się przywitać.
Stawał przed nami z trzęsącymi się ręką i nogą, po czym z powrotem opadał na kanapę, a
służący natychmiast kładł mu stopy na grubej poduszce.
W jego apatycznym spojrzeniu wyczytywałam tylko jedno pragnienie: aby móc wreszcie
najeść się ciastkami i wypić kakao.
Jego łakomstwo na słodycze stało się już chorobliwe.
Jeśli kiedyś poprzestawał na trzech kawałkach, to teraz potrzebny mu był wypełniony po
brzegi talerz.
Nie rozumiałam już, jak on, który ciągle broni ascetycznego trybu życia, może się
z
takim łakomstwem opychać słodyczami.
Tłumaczył nam wtedy, że mniej zjadł na kolację, więc teraz może sobie pozwolić na więcej.
Gdy poświęcał się zaspokajaniu tej przyjemności, nic nie mówił.
Pochłaniał ciasto tak chciwie, jakby się bał, że mu je ktoś zabierze.
Traktując to jako przeprosiny, mówił nam, że nigdy nie mógł zrozumieć, jak człowiek może
nie lubić słodyczy.
Ta nieprawdopodobna żarłoczność w momencie gdy Berlin przekształcał się w pogorzelisko,
przerażała mnie.
W obecności tej ruiny człowieka, który napycha się ciastem, miałam wrażenie, że to
wszystko to jakiś koszmar.
Wygląd Hitlera również stał się nieprzyjemny.
Jego zwiędła cera, mętne oczy, wąskie i lekko zsiniałe usta, na których pozostawały
przylepione okruszki, wywoływały we mnie wstręt i litość.
Co więcej: Hitler, zaprzysięgły wróg alkoholu, zachęcał nas teraz do picia.
Prawdą jest, że jego otoczenie, nie czekając na jego zgodę, oddawało się szaleńczo piciu,
żeby zapomnieć o nienormalnej egzystencji, jaką prowadziliśmy w tym betonowym grobowcu.
Poranne herbaty trwały dwie godziny.
Następnie Hitler udawał się, powłócząc niemal nogami, do boksu Blondi i długo się z nią
bawił.
W marcu urodziła ona dwa małe.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]