[ Pobierz całość w formacie PDF ]

na nią, zdał sobie sprawę, że oprócz tego jest w niej upór i siła, o które jej nie
posądzał. Musiało jej być trudno wychowywać dwóch chłopaków.
- Byłaś za młoda, żeby ponosić taką odpowiedzialność.
Tilly wzruszyła ramionami.
- Wiele dziewczÄ…t zostaje w tym wieku matkami.
- Ale nie dwunastoletnich chłopców.
- Możliwe, ale po prostu musiałam tak zrobić. Ludziom zdarzają się gor-
sze rzeczy.
- Mimo to uważam, że byłaś za młoda. W wieku dwudziestu lat powinnaś
poznawać świat i zastanawiać się, co, chciałabyś robić w życiu.
Uśmiechnęła się, zaskoczona jego determinacją.
S
R
- Wiem, co chcę robić. To. - Wskazała gestem kuchnię. - Pracowałam
przez kilka lat w biurze, żeby opłacić rachunki. Było nudno, dlatego jak tylko
chłopcy poszli na studia, rzuciłam tę robotę i założyłam  Słodkie Nic".
- Nie chciałaś robić czegoś więcej?
- Czego więcej?
- Więcej... - szukał odpowiedniego słowa. - Czegoś, co byłoby dla ciebie
większym wyzwaniem?
Gdy to powiedział, uświadomił sobie, że popełnił błąd.
- Nie - odrzekła głucho. - Kocham to, co robię. Jak można pragnąć czegoś
więcej?
Na szczęście w tej chwili do kuchni wkroczyła Suzy.
- Chyba jesteśmy gotowi - oznajmiła. - Tilly, możesz pokazać Campbel-
lowi kuchnię i wyjaśnić, co ma robić. Potem bierzcie się do dzieła. Wiecie już,
dla kogo będzie ten tort?
- Dla mojej przyjaciółki. Cleo ma duże poczucie humoru i nie obrazi się,
jeśli coś nam się nie uda.
- Kiedy jest ślub?
- W przyszłą sobotę.
- Doskonale. Przyjedziemy sfilmować was z gotowym tortem. Powinno
wyjść wspaniałe nagranie.
Tilly oprowadziła Campbella po kuchni, a potem pokazała mu swoje bo-
gate portfolio.
- Jak więc państwo widzą - powiedziała na użytek kamery - u nas w
 Słodkim Nic" robimy dla klientów wszystko, czego tylko zapragną. Każdy
tort ma być wyjątkowy, dlatego zawsze rozmawiamy z klientami, starając się
ich poznać, żeby wiedzieć, dla kogo go pieczemy i co mamy świętować.
Campbell powoli zaczął sobie uzmysławiać, w co się wpakował.
S
R
- Bylibyście zdziwieni, wiedząc, czym ludzie się interesują i jakie mają
pragnienia. My staramy się wyjść im naprzeciw. Tak więc, jeśli chcecie upiec
tort dla kogoÅ›, kto interesuje siÄ™ czymÅ› wyjÄ…tkowym, dajmy na to historiÄ…
wojskowości starożytnych Rzymian, trzeba przeprowadzić małe dochodzenie,
żeby wiedzieć na przykład, w co taki żołnierz się ubierał.
Przez cały czas jej przemowy Campbell zachowywał kamienną twarz.
- Na szczęście takich hobbystów nie ma znów tak wielu. Większość
klientów to normalni ludzie.
To go nauczy szacunku do pieczenia ciast.
- Niektórzy klienci wolą bardziej tradycyjne torty, ale zależy im na tym,
aby miały jakąś osobistą nutę. Najważniejsze jest, żebym pamiętała o jednej
rzeczy. Mają dostać tort, jaki chcą, a nie jaki ja uważam, że powinni dostać.
Musisz o tym pamiętać, Campbell, kiedy będziesz piekł tort dla Cleo.
- Czy zdecydowała już, jaki chce rodzaj tortu?
- Nie. Przyjedzie jutro, żeby to z tobą przedyskutować.
Campbell nie sądził, żeby ta rozmowa miała potrwać długo. Weselne
torty zupełnie go nie interesowały. Jak, do diabła, ma wymyślić, czym powi-
nien być przystrojony tort Cleo? Na ślubie z Lisą nie mieli żadnego tortu.
Spojrzał podejrzliwym wzrokiem na Tilly, która wyciągnęła z szuflady
różowy fartuch i mu go podała.
- Przyda ci się, kiedy będziesz pracował - oznajmiła z rozkosznym
uśmiechem.
- Nie ma mowy. Nie włożę go!
- Obawiam się, że musisz. Takie są wymogi sanepidu.
- Zakładaj - zawtórowała jej Suzy. - Widzowie będą wniebowzięci!
Campbell miał zamiar powiedzieć jej, ile go obchodzą reakcje widzów,
kiedy napotkał wzrok Tilly. Najwyrazniej z trudem powstrzymywała śmiech.
S
R
- Ukartowałaś to!
- Podobnie jak ty przechodzenie przez rzekę - odparła niezrażona.
- Na pewno zdobędziecie wielu widzów. Roger też nie był zachwycony,
kiedy założono mu specjalny mundurek do pedikiuru.
- Na pewno nie był różowy - mruknął Campbell, zawiązując pokornie
fartuch.
Nie da się pokonać czemuś tak banalnemu jak skrawek różowego mate-
riału. Założył ręce na piersiach i spojrzał prosto w obiektyw. Wyglądał tak ko-
micznie, że Tilly wybuchnęła śmiechem. Po chwili dołączyli do niej Suzy i ka-
merzysta. Tylko Campbell się nie uśmiechał.
- Nie wiedziałem, że kręcicie komedię.
- Och! - Suzy otarła łzy. - Przepraszam, ale to jest doskonałe. Kontrast
między wami jest zadziwiający. To będzie świetny program. Musisz tylko
upiec tort, Campbell. Ach, i nie zapomnijcie o wideo.
- Ta Suzy naprawdę wie, jak z tobą postępować - powiedziała Tilly, gdy
zostali sami.
- Co masz na myśli? - spytał, zdejmując fartuch.
- Wystarczy dać ci do zrozumienia, że Roger mógłby wygrać, a zrobisz
wszystko, nawet włożysz różowy fartuch!
- Nie zamierzam robić z siebie głupka, jeśli nie mam wygrać!
- Campbell, czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, że możesz przegrać?
- spytała Tilly, przyglądając mu się z ciekawością. - Ktoś przecież musi.
- Ja nigdy nie przegrywam.
- Twoja była żona może mieć na ten temat inne zdanie. - Nie potrafiła się
powstrzymać przed wygłoszeniem tej uwagi. - Jak widać, w związkach dam-
sko-męskich nie odnosisz oszałamiających sukcesów.
- To co innego - odparł ze wzruszeniem ramion.
S
R
Tilly westchnęła. Campbell był tak skupiony na tym, by zająć pierwsze
miejsce, że flirtowanie z nim w ogóle nie wchodziło w grę. Mogłaby zacząć
tańczyć nago na kuchennym stole, a on powiedziałby jej, żeby nie traciła czasu
i zabrała się do roboty.
- Chodz - powiedziała zrezygnowana. - Jeśli tak koniecznie chcesz wy-
grać, bierzmy się do pieczenia tego tortu. Robiłeś to już kiedykolwiek w życiu?
- Nie, ale z pewnością to nie jest jakoś strasznie skomplikowane. Wy-
starczy postępować zgodnie z przepisem.
- Rzeczywiście. - Tilly zatrzymała się, uderzona logiką jego rozumowa-
nia. - Nigdy o tym nie pomyślałam. Cóż, to przynajmniej oszczędzi nam czasu.
W takim razie ty upiecz tort, a ja nastawiÄ™ wodÄ™ na herbatÄ™. Nie musimy siÄ™
przecież spieszyć. Wystarczy, że wezmiemy się do tego pół godziny przed
ślubem.
Campbell spojrzał na nią podejrzliwie. Wiedział, że z niego kpi, ale prze-
cież mówili o pieczeniu tortu, a nie podróży w kosmos!
- Dobrze - zgodził się potulnie. Jeszcze jej pokaże! Upiecze najlepsze
ciasto, jakie jadła. Jeśli sądzi, że różowy fartuch i jej drwiny go wystraszą, to
siÄ™ grubo myli.
- Tylko nie zapomnij o fartuchu.
Campbell zacisnął zęby. Bez słowa włożył fartuch i rozejrzał się w po-
szukiwaniu przepisu. Sięgnął na półkę, na której stały książki kucharskie.
 Przepisy na ulubione ciasta". Dokładnie tego potrzebuje. Otworzył spis
treści i zamarł. Kto by przypuszczał, że jest tyle rodzajów ciast?
W końcu wybrał czekoladowe ciasto z polewą. Wyglądało podobnie do
tego, które w dzieciństwie piekła mu mama.
- Zrobię to. - Pokazał Tilly obrazek.
- Zwietnie. Uwielbiam czekoladowe ciasta. Wszystkie składniki znaj-
S
R
dziesz w tej szafce i w lodówce. Zaczynaj, Sanderson!
- A ty co będziesz robić?
- Muszę wypróbować kilka dekoracji. Jak będziesz czegoś potrzebował,
po prostu spytaj.
Campbell zabrał się do pracy. Przygotował składniki, ale jaja były zimne,
masło twarde, a cukier gruboziarnisty. Wybrał zwykłą mąkę zamiast tortowej i
pierwszÄ… lepszÄ… formÄ™, nie zastanawiajÄ…c siÄ™ nad jej rozmiarem.
Dziwne, że człowiek z takim racjonalnym umysłem podchodzi tak lek-
komyślnie do swego zadania. Najwyrazniej uznał pieczenie za banalne zajęcie.
Zmieszał wszystkie składniki zgodnie z zaleceniem i, ku jej zaskoczeniu,
posprzątał po sobie.
- Zrobione - oznajmił, rozwieszając wilgotną ściereczkę na brzegu zlewu. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl