[ Pobierz całość w formacie PDF ]
przez kilka minut, jednak widelce poruszały się coraz wolniej. Spojrzała na
Lewisa.
- To jest... - zaczęła.
- Wstrętne? - dokończył za nią. Marta sięgnęła po miseczkę z sosem.
- Może to poprawi smak.
- Ostrożnie - ostrzegł Lewis. - Może być dość ostry.
- Nie jestem idiotką - stwierdziła z irytacją. Wzięła odrobinę i
spróbowała z kawałkiem mięsa.
Poczuła się, jakby połknęła odbezpieczony granat. Oczy wyszły jej na
wierzch, łzy popłynęły ciurkiem, rozpaczliwie łapała oddech. Lewis szybko
podał jej butelkę wody.
- Chyba zostałam otruta - szepnęła Marta.
- Uprzedzałem.
- Ale nie powiedziałeś, że na kolację serwuje się tu bombę atomową.
- Przecież nie wiedziałem, jaki jest, ale i tak cię ostrzegałem. Z sosami
chili trzeba bardzo uważać, przekonałem się o tym na własnej skórze.
Marta odsunęła talerz i znów napiła się wody.
- Wyobrażałam sobie, że spędzę pół roku nad Oceanem Indyjskim w
komfortowych warunkach. Nic, tylko słońce, morze, wspaniałe jedzenie. A
zastałam potop, wstrętny gulasz i sos, który uszkodził mi język na całe
życie!
- Cóż, pogoda na pewno się poprawi...
RS
38
- A jedzenie? Czy takie przysmaki to szczyt możliwości Eloise?
- Hm... Polecił mi ją szef biura, bo blisko mieszka, ale nie twierdził, że
wykwintnie gotuje.
- Smaczne jedzenie wcale nie musi być wyszukane. Przeciwnie, im
prostsze, tym lepsze. - Wskazała poza werandę. - Ocean jest o krok, więc na
pewno łatwo tu o świeże ryby. Można je upiec na ruszcie z odrobiną
cytryny, usmażyć z orzechem kokosowym albo wrzucić na rozgrzane
masło... - Na jej twarzy pojawił się wyraz rozmarzenia. - Do tego sałatka
warzywna, a na deser owoce tropikalne albo... - Przerwała, widząc, że
Lewis przyglÄ…da jej siÄ™ z zainteresowaniem. - SÅ‚ucham?
- Zdaje się, że potrafisz gotować - powiedział ostrożnie.
- Oczywiście, że tak. Kocham gotować. Szczerze mówiąc, gdybym nie
pracowała w redakcji, z radością zajęłabym się... - Spojrzała uważnie na
Lewisa. - Nie, w żadnym wypadku!
- Dlaczego?
- Pozwolę sobie przypomnieć, że mam się zajmować dwójką dzieci.
- Nie będziesz miała żadnych innych obowiązków, a Eloise pomoże
opiekować się dziećmi. Z Violą od razu się polubiły.
- Tak, ale...
Lewis wskazał resztki kolacji.
- Chyba nie chcesz jeść tego przez kilka miesięcy, prawda?
- Nie, nigdy.
- Więc może zmienimy umowę? Zastąpisz Eloise w kuchni, a ona w tym
czasie zajmie się dziećmi. Będzie ci też pomagać przy kąpieli i karmieniu.
Zgoda?
- Sama nie wiem... - W duchu oczywiście przyjęła tę propozycję, ale
chciała się jeszcze potargować.
- A jeśli załatwię ci samochód do dyspozycji? - kusił.
- Jak widzę, Eloise dobrze cię wystraszyła swym talentem kulinarnym.
Cóż, auto to całkiem interesująca propozycja, ale... - Nie było żadnego
ale", dlatego zawiesiła głos. Z przyjemnością będzie gotować, jeśli Eloise
jej pomoże. Woli zajmować się kuchnią niż zmieniać pieluchy, wycierać
nosy i wpychać dzieciom jedzenie. Jednak Lewisowi nie powinno się
wydawać, że tak łatwo pozwoli sobą kierować.
- Ale co? - spytał z niepokojem.
- Zgoda - powiedziała wreszcie.
RS
39
Odpowiedział promiennym uśmiechem. Zdarzyło mu się to przy niej po
raz pierwszy. Od razu wyglądał młodziej, radośniej i o wiele bardziej
atrakcyjnie.
Dość tego, powiedziała sobie Marta i wstała.
- Wyrzucę to i rozejrzę się za jakimiś owocami. Znalazła tylko kilka
bananów. Wyszli z nimi na werandę i usiedli na wiklinowych krzesłach.
- Już nie pada! - zawołała. Była zdziwiona, że nie zauważyła, kiedy
krople deszczu przestały uderzać o blaszany dach. Wśród roślin zaczęły
hałasować owady. Powietrze pachniało wilgotną, parującą ziemią. Z
przyjemnością wzięła głęboki wdech. - Cudownie! Daleko stąd do morza?
- Na St Bonaventure wszędzie jest blisko do oceanu. - Lewis wskazał
koniec ogrodu. - Widzisz te palmy? Tam zaczyna się plaża. Słyszysz fale?
Dopiero teraz zwróciła na to uwagę. Twarz jej się rozjaśniła.
- Ubóstwiam ten dzwięk! - Z uśmiechem odwróciła się do Lewisa. -
Zaczyna mi się podobać.
Spojrzał jej w oczy i pochylił się. Poczuła, że zasycha jej w gardle.
Jednak on tylko sięgnął po banana.
- Proszę. - Podał jej owoc, a dla siebie wziął następny. Rozsiadł się
wygodnie. - Od razu lepiej. Jednak obawiam się, że taka dieta szybko nam
się znudzi. Mogłabyś jutro zrobić zakupy i napełnić lodówkę? Przyślę po
ciebie samochód.
- Zwietnie. Eloise pokaże mi targ.
Zapadała noc. Owady nie przestawały" hałasować, z liści kapały ostatnie
krople wody po niedawnym deszczu. Dzieci spały, Lewis siedział
nieruchomo. Dopiero teraz Martę ogarnęło zmęczenie. Po raz pierwszy od
kilku miesięcy - jeśli nie lat - przestała czuć ciągłe napięcie. Dotychczas
zawsze coś się działo. Myślała o pracy, Paulu, ciąży, pieniądzach na życie...
Wreszcie znalazła się tu, gdzie chciała, i mogła trochę odpocząć. Założyła
ręce za głowę i przymknęła oczy.
Gdy je po chwili otworzyła, spostrzegła, że Lewis przygląda się jej z
nieodgadnionym spojrzeniem. Szybko odwróciła wzrok i wstała.
- Wezmę prysznic i pójdę spać - powiedziała.
- Dobry pomysł. - Od razu wyobraził ją sobie nago pod natryskiem.
Pomyślał, że sam też wezmie prysznic, ale na pewno bardzo zimny.
Następnego ranka Marta zbudziła się, nie mając pojęcia, gdzie się
znajduje. Półprzymkniętymi oczami spojrzała na wentylator pod sufitem.
RS
40
Obok niej Viola poruszyła pulchną rączką, z drugiej strony słodko spał
Noah. Marta wstała ostrożnie, starając się nie obudzić dzieci. Powoli
zaczęła sobie wszystko przypominać.
Noc była bardzo męcząca. Gdy tylko udało się jej zasnąć, obudził się
Noah, a potem Viola. Dzieci, przyzwyczajone do innego rytmu doby, z
trudem dały się znów uśpić, lecz budziły się jeszcze kilka razy. W pewnym
momencie Lewis w samych spodniach od piżamy zapukał cicho do jej
sypialni i spytał, czy mógłby pomóc. Jednak nie była pewna, czy nie był to
tylko sen. Wydawało się jej, że podziękowała i odmówiła.
Natomiast doskonale pamiętała chwilę, kiedy przestała walczyć z
dziećmi i po prostu wzięła oboje do swojego łóżka. Uspokojone ciepłem jej
ciała, zasnęły i pozwoliły na trochę odpoczynku.
Nagle Viola otworzyła oczy i pisnęła cicho.
- Już się obudziłaś? - Marta uniosła dziewczynkę i przytuliła do siebie. -
Chodzmy sprawdzić, czy znajdzie się dla ciebie coś do picia.
Od strony kuchni dobiegły ją jakieś odgłosy. Pomyślała, że pewnie
Lewis jest już na nogach. Na wszelki wypadek zerknęła w lustro. Włosy
miała w malowniczym nieładzie, ale teraz niewiele mogła na to poradzić.
Sprawdziła, czy Noah nadal śpi i ruszyła do kuchni.
Lewisa tam nie było. Poczuła lekkie rozczarowanie. Natomiast Eloise
przywitała ją radośnie.
- Był tu pan Mansfield? - spytała Marta.
- Od dawna jest w biurze.
Marta spojrzała na przegub ręki. Nie zdążyła założyć zegarka.
- Która godzina?
- Dochodzi jedenasta.
- Trzeba było mnie obudzić.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]