[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prędzej czy pózniej ugoszczę. - Mimo to błyskawicznie podjechał pod stary młyn, a kie-
dy wysiedli, oświadczył: - Zamierzam zostać na noc.
- Zamierzam ci pozwolić - zakończyła tę krótką wymianę zdań, a gdy dotarli do jej
pokoju, spytała konwencjonalnie, zgodnie z dobrym wychowaniem: - Masz ochotę na
drinka?
- Nie. - Zdjął płaszcz i cisnął go na krzesło, po czym spojrzał na Gaby i wypowie-
dział tę prawdę, która aż krzyczała z jego oczu: - Pragnę cię, Gabrielle.
Uśmiechnęła się, a z jej wzroku wyczytał tę odpowiedz, o której marzył.
Wreszcie spełni się to, co im brutalnie przerwano przed laty. Czy zdołają przekre-
ślić, unieważnić długi czas rozłąki? A może to nie ma znaczenia, bo liczy się tylko przy-
szłość? Lub tylko ta chwila?
R
L
T
ROZDZIAA ÓSMY
Następnego ranka, gdy tylko Luc wyszedł, pojawiła się gospodyni i oznajmiła
Gabrielle, że pokój został wynajęty komuś innemu.
- Ma pani pół godziny na spakowanie i opuszczenie mojego hotelu - zakończyła
zimno.
Gaby nie zamierzała brukać złymi emocjami cudownych chwil spędzonych z Lu-
kiem tylko dlatego, że powszechnie nielubianej snobce nie spodobał się ten związek.
Szybko opuściła hotel i wynajęła umeblowane mieszkanie w droższej części miasteczka.
Simone, która przyszła ją odwiedzić w nowym lokum, nie powtórzyła wczoraj-
szych ostrzeżeń. Skoro sprawa z Lukiem została sfinalizowana, nie było o czym mówić.
- Miło tu - oznajmiła, rozglądając się po mieszkaniu. - Ale czemu tak nagle? My-
ślałam, że na dłużej wynajęłaś pokój w młynie.
- Potrzebowałam szybkiej zmiany.
- Wyrzuciła cię?
- Tak.
- Bo u ciebie nocował?
- Pewnie dlatego.
- Czy on o tym wie?
- Nie, i proszę, nic mu nie mów. Potrzebowałam więcej miejsca, więc się przenio-
słam, i tyle.
- Masz rację, lepiej, żeby się nie dowiedział. - Uśmiechnęła się leciutko. - To jak,
powiesz mi, kto wygrał pojedynek?
- Nie ja i koniec wywiadu.
- Nie wyglądasz na ofiarę. - Tym razem Simone uśmiechnęła się szeroko.
- Bo nie jestem ofiarą. A także nie jestem w stanie o tym rozmawiać. To zbyt świe-
że, sama jeszcze nie wiem, co mam o tym sądzić. W ogóle nie wiem, co się ze mną dzie-
je.
- To komu powiesz? Rafaelowi?
- Jeszcze nie.
R
L
T
- Bo to zbyt świeże? A może dlatego, że mu się nie spodoba?
- I to, i to - cierpko odparła Gabrielle.
- A Josien?
- No nie. - Ponuro spojrzała na Simone. - Te drzwi są dla mnie zamknięte, a ja nie
zamierzam pukać, aż ktoś się ulituje i mi otworzy. Nie ma za nimi niczego poza bólem i
dla mnie, i dla Rafe'a.
- Gabrielle... - z powagą zaczęła Simone i umilkła na moment. - Moja mama umar-
ła tak dawno, że ledwie ją pamiętam, ale nigdy nie zazdrościłam ci Josien. Wiem, że mia-
łaś przez nią okropne dzieciństwo. Rafe też.
- Tak było...
- Wiem, że cię biła, nawet kiedyś byłam świadkiem. Nie dawała klapsów, nie krzy-
czała, tylko robiła ci krzywdę. Chciała zadać ból. Pobiegłam po tatę, ale jak przyszliśmy,
już was nie było. Tata obiecał, że porozmawia z Josien, uznałam jednak, że to nic nie da,
więc wszystko opowiedziałam twojemu bratu. Nie zapomnę jego spojrzenia, Gabrielle.
Miał w oczach ból, strach i wielki gniew. Wtedy zrozumiałam, że to nie pierwszy raz.
Miałaś tylko sześć lat! Kazał mi iść do domu, a sam pobiegł cię pocieszać... Wybacz, że
ci wtedy nie pomogłam. - Zadumała się na chwilę. - Wiem, że ilekroć Rafe traktował cię
szczególnie opiekuńczo i delikatnie, był to oczywisty znak, że matka znów cię skrzyw-
dziła. Chciał zadośćuczynić, jak tylko umiał, a przecież sam był jeszcze dzieckiem, miał
jedenaście, dwanaście lat... Czy potrafił cię po czymś takim pocieszyć?
- Zawsze starał się mnie pocieszyć, złagodzić żal. - Ujęła dłonie Simone. - A ty się
nie obwiniaj. Też byłaś tylko dzieckiem, a jednak zrobiłaś tyle, ile mogłaś. Wiedz też, że
twój ojciec bardzo się tym przejął i nakazał Josien sesje u psychologa. Wyobraz sobie, że
pomogło, bo skończyły się te straszne, niekontrolowane napady furii. - Pokiwała smętnie
głową. - Pamiętaj jednak, że czasami naprawdę zasługiwałam na karę.
- Na reprymendę, na zakaz oglądania telewizji, jak każdy dzieciak, który coś na-
broi. Lecz twoja matka... - Simone zacisnęła zęby. - Josien nie tylko cię biła, ona nisz-
czyła cię okrutnym słowem. Błagam, nie pozwól się więcej krzywdzić. Nie daj sobie
wmówić, że z jakichś wydumanych powodów to, co połączyło cię z moim bratem, jest
złe. Nie pozwól nikomu tak myśleć.
R
L
T
- Nie pozwolÄ™.
A jednak to, co powiedziała Simone, zmąciło radość Gabrielle. Rodzona matka na
pewno potępi to, co zaczęło się dziać między nią a Lukiem. Rafe, który w przedziwny
sposób związany był emocjonalnie z Simone, też nie pochwali wyboru, którego dokonała
jego siostra. I jeszcze ta społeczna i towarzyska przepaść między Gabrielle Alexander,
córką gosposi, a Lucienem Duvalierem, dziedzicem znamienitej posiadłości i wielopoko-
leniowej tradycji. Gaby starała się być mu równą, jednak cudze osądy wciąż miały nad
nią władzę. Choć w kraju panowała demokracja, wychowała się w poczuciu klasowych
przepaści, o co tak bardzo zadbała matka, i ta gorzka nauka wciąż w niej tkwiła. Gorz-
ka... i w jakimś sensie prawdziwa, choć feudalizm dawno minął, a wokół panowała de-
mokracja. Tak to w każdym razie odczuwała Gabrielle.
- Mój Boże, tak bardzo jestem tym wszystkim przybita - powiedziała ze smutkiem.
- Czy Luc o tym wiedział?
- %7łe Josien cię biła? Nie, tylko podejrzewał, ale nie powiedzieliśmy mu o tym. Ra-
fe, choć był wściekły na matkę, potrafił na chłodno ocenić sytuację. Wiedział, że nic nie
da się zrobić, a mój brat rozpętałby niepotrzebną burzę. Modliłam się co noc, żeby się nie
dowiedział.
- Popatrz na mnie, Simone. Czy wyglądam na kogoś ze skopaną osobowością? Czy
widzisz kogoÅ› obsesyjnie wycofanego lub zastraszonego? Czy wyglÄ…dam na kogoÅ›, kto
uważa, że miłość jest tylko w bajkach, a poświęcenie dla innej osoby to udręka? Nie.
Wyszłam z tego obronną ręką, w ogóle wszyscy wyrośliśmy na fajnych ludzi. A ty w
szczególności. Piękna, mądra, serce na dłoni... Zadziwiające, że mój durny brat tak długo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]