[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Oczywiście nie tu, jako że muszę chronić swój wizerunek - zadrwił, a na
jego twarzy pojawiło się nie do końca autentyczne zaskoczenie i prawdziwa
ciekawość, której Blake od dawna nie doświadczył.
- Być może na dobry początek pozwolę pani zamówić coś w restauracji.
- W restauracji? - W całym zgiełku Nora zapomniała już, od czego
zaczęła się ta rozmowa.
- A może wolałaby pani poczekać na jedzenie tu? - Spojrzał na swą pustką
szklankę. - Ma pani rację. Nawet jeśli nie uda nam się usiąść przy oknie, i tak z
każdego miejsca na sali może pani liczyć na niezakłócony widok na miasto,
przypominający, że znajdujemy się w dziewięciopiętrowym budynku
zawieszonym na betonowej osi pnącej się może ze trzysta metrów w górę, o
średnicy niewiele ponad dwanaście metrów...
%7łołądek Nory zacząć wydawać tylko przez nią słyszane dzwięki, a na
czole pojawiły się krople potu.
- ...a restauracja, o której myślę, znajduje się na parterze, jest w cichym
miejscu, nieoferujÄ…cym zbyt ciekawego widoku. Jest tam dobre jedzenie i tylko
jeden stopień powyżej ulicy - zakończył gładko.
- W zasadzie brzmi to całkiem sympatycznie. - Nora przełknęła,
kurczowo trzymając się liny bezpieczeństwa. - Chodzmy tam.
26
S
R
Wypowiadając te słowa, zdała sobie sprawę z tego, co udało jej się
dzisiejszego wieczoru osiągnąć. Omamiła jednego z bardziej cynicznych w
mieście kawalerów. Właśnie zabierał ją na kolację!
Nie pozwolił jej już na zmianę zdania.
- Czy musi się pani z kimś pożegnać, czy możemy po prostu zniknąć?
Powinna podziękować byłej współlokatorce Patty za zaproszenie.
- Tak...
Nagle kątem oka zauważyła Ryana i przyszył ją paniczny strach.
- Zniknięcie to dobry pomysł - rzekła szybko. - Bardzo dobry pomysł. Nie
czekajmy więc.
Blake nie pokazywał, że jej nagły ton i jeszcze gwałtowniejsze
postępowanie były dla niego zaskoczeniem.
- Nie chciałaby pani skończyć? - zapytał cicho, wskazując na wino.
Twarz Ryana była już tylko plamą na horyzoncie. Nora wyciągnęła rękę.
- Nie, dziękuję. I tak jest już ciepłe.
Gdy Blake się odwrócił, niewielka grupa osób przepchnęła się obok Nory,
szturchając ją. Ręka, w której trzymała kieliszek, zadrżała, a cała jego zawartość
rozlała się na marynarkę i krawat Blake'a, brudząc także część koszuli.
Zapadła cisza.
- Tak strasznie przepraszam! - Nora starała się zetrzeć plamę z klapy jego
marynarki.
- Proszę nie przepraszać - odparł łagodnie, zabierając z jej dłoni kieliszek
i przekazując jednemu z gości. - To przecież nie pani wina.
- Ci ludzie na mnie wpadli - tłumaczyła się dziewczyna.
Poczucie winy musiała mieć chyba wypisane na czole.
Spojrzał na nią spod brwi.
- Widziałem.
- Jedno z nich musiało trącić moją rękę - dodała niepotrzebnie.
27
S
R
- Jestem w takim razie wdzięczny, że nie piła pani cabernet Sauvignon -
skomentował, po czym wyjął z kieszeni lnianą chusteczkę i zaczął się wycierać.
- Plama zejdzie, jeśli od razu się ją opłucze.
- Ten garnitur jest z jedwabiu - zauważył. Nie musiał dodawać, że jest
bardzo drogi.
- O rany! - Ugryzła się w wargę. - I ten piękny krawat też zniszczony -
dodała, współczując. - Jeśli nie chce pan, żeby te plamy zostały, naprawdę
trzeba coś z nimi jak najszybciej zrobić.
Blake zapytał:
- Co pani proponuje?
Starając się zapanować nad łamiącym się głosem, Nora zaproponowała:
- Cóż... I tak wychodziliśmy, a pan powiedział, że ma w hotelu
apartament. Wezwie pan obsługę. W hotelu musi być pralnia, która radzi sobie z
takimi niespodziankami.
Jego dłoń znieruchomiała.
- Z pewnością. - Spojrzał głęboko w jej niewinne oczy. - Czy takie małe
zboczenie z trasy nie będzie pani przeszkadzać?
Nora przełknęła ślinę, walcząc z rumieńcem.
- Absolutnie nie. Nie może pan iść w takim stroju do restauracji.
Czułabym się okropnie, gdyby przeze mnie zniszczył się pański garnitur.
Tylko tyle mogła zrobić, żeby jak najszybciej wyszli z tej pechowej sali.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]