[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Znam ją - odparł ostrożnie.
- Tak. Bardzo blisko, jak słyszałam. - Powstrzymała go
uniesieniem ręki. - Jadłam niedawno lunch z Julie i coś o tym
wspomniała. Nie wtrącam się. Dostałam już dosyć za wtrącanie się w
życie moich wnuczek. Znalazłam się na uboczu. To moja wina, że
prawie się nie znamy. Muszę więc być cierpliwa. Ale bardzo byłam
ciekawa ciebie.
Kane nie wiedział, co powiedzieć. Na szczęście Ruth nie
czekała.
- Coraz bardziej dochodzę do wniosku, że żadna z moich
wnuczek nie zechce wyjść za Todda. Chociaż bardzo się cieszę ze
związku Julie i Ryana. Ale ciebie nie znam. Nie wiem, czy będziesz
dobry dla Willow, czy nie. A może masz zamiar wkrótce z nią
zerwać?
- My nie... Ja nie... - ZaklÄ…Å‚ pod nosem. - Nie wiem.
- Szkoda. Ale jeśli jesteś dobrym człowiekiem, to się może udać.
Wtedy co prawda już tylko Marina zostanie dla Todda, a ja zupełnie
nie wiem, jak ich połączyć. Teraz, kiedy zna moje zamiary, będzie się
miał na baczności.
- Wydawało mi się, że nie zamierzała się pani wtrącać.
- Nie zamierzam. TrochÄ™ tylko pomagam losowi. MÅ‚odzi ludzie
potrzebują takiego wsparcia. Jeśli zostawię wszystko w ich rękach, na
pewno nie dożyję widoku prawnucząt. A tego nikt nie chce.
Wstała.
107
RS
- Miło było cię poznać, Kane. Dbaj o Willow. To jest wyjątkowa
młoda kobieta.
Już w drzwiach odwróciła się.
- Jak słyszałam, masz kocięta.
- A, tak. Trzy.
- Dobrze. Kiedy będą wystarczająco duże, wezmę jedno. Zawsze
chciałam mieć kota, ale Fraser nie lubił zwierząt w domu. Teraz mogę
to zrobić. - Westchnęła. Jedna z małych korzyści bycia samą.
Gdybym mogła znów być z nim... - Wzruszyła ramionami. - Do
widzenia, Kane.
- Do widzenia, pani Jamison.
Willow wniosła do domu Kane'a torby z zakupami.
- Kupiłam coś do jedzenia - powiedziała.
- WidzÄ™.
Poszła prosto do kuchni i zaczęła się krzątać. Pochowała
mrożonki do zamrażarki, ułożyła chleb i wino na blacie i odwróciła
się do wyraznie niechętnego gospodarza.
- Zadzwoniłam i uprzedziłam, że przyjadę z kolacją -
powiedziała. Jego niechętna postawa wprawiła ją w zdenerwowanie.
- Odsłuchałem wiadomość.
No tak. Kiedy się połączyła z pocztą głosową, postanowiła
zaryzykować.
- To będzie specjalne przyjęcie.
- Mówiłaś o tym w swojej wiadomości.
108
RS
Nie wyglądał na szczęśliwego. Ale nie wyglądał też na
nieszczęśliwego. A to już dobrze.
- Chciałam ci podziękować - powiedziała cicho. - Za to, że mi
pomogłeś w trudnych chwilach, kiedy straciłam kontrakt w
wydawnictwie. I za to, że popchnąłeś mnie do działania. -
Uśmiechnęła się. - Minął właśnie pierwszy tydzień mojej pracy u
Beverly. Jestem zachwycona.
Podniosła ręce.
- Dziesięć palców - powiedział.
- Nie, głuptasie. Chodzi o moje paznokcie. Spójrz. Obcięte na
krótko. I mam odciski. Cały dzień grabiłam. Jestem taka szczęśliwa!
A wszystko dzięki tobie.
- Sama byś do tego doszła - powiedział niezgrabnie.
- Może. Ale mogłoby to trwać wieczność. Już dawno powinnam
była się tym zająć. Dzisiaj to wiem. Dzięki tobie. Otóż i uroczystość.
- Otóż i?
- Taki zwrot.
- W tym stuleciu dość rzadki.
- Jestem staroświecka.
- Tak to siÄ™ nazywa?
Droczył się z nią. Czyli się nie gniewał. Gdyby chciał ją
wyrzucić, nie zawahałby się. Poczuła dreszczyk emocji.
- W zeszłym tygodniu byłem w Nowym Jorku.
- Wiem.
- Właśnie. Opiekowałaś się kotami.
109
RS
Przyjrzała mu się uważnie. Coś było nie w porządku. Kane
wyglądał... na zakłopotanego. Czy to możliwe?
- Bardzo jestem ci wdzięczy, że tak ich doglądałaś. No i... hm...
coś ci przywiozłem.
Jej serce zabiło radośnie.
- Kupiłeś mi coś? Prezent?
- Podarek na podziękowanie.
Poczuła się nagle jak pięcioletnia dziewczynka przy choince.
- Co to jest? Czy to jest duże? Coś nowojorskiego? Kane
wyszedł, a ona aż dygotała z niecierpliwości. Z największym trudem
powstrzymała się przed pobiegnięciem za nim. W końcu była dorosła,
prawda?
Wrócił z wielką papierową torbą w dłoni. Zajrzała. I znalazła
śliczną, skórzaną torbę na ramię zdobioną kolorowymi motywami
roślinnymi.
- Jaka cudowna! - zawołała. Nie mogła uwierzyć, że to dla niej.
Musiała kosztować fortunę. Aż zagryzła wargi, kiedy zobaczyła
nazwisko projektanta.
- Pomyślałem, że ci się spodobają te kwiaty i rośliny Zajrzała do
środka. Z zachwytem oglądała przegródki na pióra i telefon
[ Pobierz całość w formacie PDF ]