[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wprawy w skrywaniu swoich nieobliczalnych emocji.
W holu goniec hotelowy kluczem umożliwił dostęp do ostatniego piętra,
więc uznała, że jej klient został telefonicznie poinformowany przez recepcję i
speszyła się, kiedy drzwi windy otwarły się bezpośrednio w apartamencie, ale
nikt nie wyszedł jej na powitanie.
Z wahaniem weszła do wielkiego pomieszczenia szykownie
umeblowanego w odcieniach złota i kremu. Obcasy jej eleganckich szarych
butów kupionych na przecenie na rue de Rivoli stukały o marmurowe kafelki,
którymi wyłożony był hol, a następnie zapadły się w miękki włos luksusowego
dywanu. Z pokoju wychodziło kilkoro drzwi, ale wszystkie były zamknięte.
Zawahała się, nie wiedząc, co począć i odchrząknęła.
Nie przyniosło to rezultatów, więc podeszła do jednej z dwóch długich
kremowych sof, stojÄ…cych naprzeciwko siebie i rozdzielonych marmurowym
stoliczkiem. Odstawiła aktówkę i torebkę. Jej oczy spoczęły na stosie gazet,
które - jak podejrzewała - dostarczane były przez hotel.
Nagle nogi się pod nią ugięły.
Na samej górze leżało angielskie pismo z datą z poprzedniego dnia. Na
pierwszej stronie widniało zdjęcie promieniejącej Elise Malcolm, uśmiechają-
S
R
cej siÄ™ do Maxa Fostera na premierze jego ostatniego filmu w Los Angeles.
Wielką dłoń trzymał na widocznym już brzuszku partnerki ubranej w obcisłą
sukienkę. Niewielka fotografia wklejona w ten obrazek przedstawiała ponuro
wyglądającego mężczyznę, Andrew Malcolma, który dzień po premierze
wydał oświadczenie, wyjaśniające, że wniósł o rozwód z żoną z powodu
niewierności. W pozwie nie wymieniono żadnych innych nazwisk, ale Mal-
colm ujawnił, że Elise mieszka teraz w domu Fostera w Los Angeles.
- Pomyślałem, że będziesz chciała dowiedzieć się z prasy. Biorąc pod
uwagę to, że wierzysz każdemu, tylko nie mnie - cyniczne słowa dzgnęły ją w
serce i brakło jej tchu.
Luc zaklął siarczyście i rzucił się ku Weronice, która zgięła się wpół.
Zdołał ją złapać, zanim uderzyła głową w ostry kant stolika. Wciąż przeklina-
jąc, podniósł ją i położył na sofie. Przykląkł, rozpiął guziki jej żakietu i odsunął
włosy z bladej twarzy.
- Weronika? Do cholery, nie rób mi tego!
Otworzyła oczy i gapiła się na niego, nic nie rozumiejąc.
- Gdzie jest pan Atkinson? - wymamrotała zupełnie zdezorientowana.
Luc usiadł obok niej, dotykając biodrem jej biodra. Ramię położył na
oparciu kanapy, a drugą dłonią gładził brew Weroniki.
- Nie wiem. Podejrzewam, że w Wellington, gdzie powinien być -
odpowiedział szorstko. - Posiadam duże udziały w Sarron, dzięki pożyczce,
której udzieliłem Atkinsonowi. Dlatego mogłem użyć jego nazwiska...
Wciąż próbowała przyswoić te informacje.
- Ale mieliśmy rozmawiać o interesach...
Zniecierpliwiony zacisnÄ…Å‚ usta.
S
R
- Umówię cię na kolejne spotkanie. A w międzyczasie ty i ja załatwimy
zaległe interesy! - Dłoń, którą dotykał jej brwi, położył teraz na poduszce,
obok twarzy Weroniki. Przysunął się bliżej tak, że natychmiast otrzezwiała.
Jej oczy błysnęły czujnie. Oblizała brzoskwiniowe usta.
- Ja... Czy mogę napić się wody? - spytała ochrypłym głosem.
Zauważył, że przelotnie spojrzała na windę. Zacisnął zęby.
- Nie.
Uświadomiła sobie, że pod rozpiętym żakietem widoczny jest jej gładki
stanik i sięgnęła guzików, ale odsunął jej rękę.
- %7ładnych uników, skup się. Nie ruszysz się stąd, dopóki nie uzyskam
kilku odpowiedzi. Zacznijmy od tego, dlaczego nie odpowiadasz na moje
telefony! I dlaczego nie zaczekałaś na mój powrót z Awinionu. Nie
spodziewałem się, że spędzę tam noc, a tym bardziej kolejny dzień, ale
musiałem ratować sytuację. Powiedziałem ci, że wszystko ci wyjaśnię, kiedy
tylko będę mógł.
Zmrużył oczy i zacisnął dłoń w pięść.
- Ale oczywiście ty wierzysz na słowo każdemu, tylko nie mnie.
Myślałem, że ustaliliśmy, że nawet jeśli nie ufasz mi jako mężczyznie,
szanujesz to, kim jestem. Wydawało mi się też, że lubisz moje towarzystwo,
ale wtedy... - zacisnął szczękę, próbując zdławić ryk gniewu. Praktycznie
widziała, jak wali ogonem. - Na miłość boską, Weroniko! Naprawdę myślałaś,
że sypiam z tobą, próbując równocześnie wymigać się od konsekwencji, bo
zrobiłem dziecko zamężnej kochance! I to na jakiej podstawie...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]