[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Sophie otworzyła usta ze zdumienia. - Nie takiej reakcji oczekiwałem - stwierdził Benedict sucho. - U
mojej matki z pewnością byłoby pani lepiej niż tutaj. Przynajmniej nie groziłby pani gwalt
Sophie spojrzała na trzech prześladowców. Naprawdę nie miała wyboru. Benedict był jej jedynym
ratunkiem. Wiedziała, że nie będzie pracować u wicehrabiny. Nie potrafiła sobie bowiem wyobrazić,
że codziennie go widuje, ale tylko jako służąca. Doszła jednak do wniosku, że o tym pomyśli pózniej.
Na razie musiała uciec przed Philipem Cavenderem. Nie mogła wydobyć z siebie głosu, więc tylko
skinęla głową. - Jedziemy? - zapytał Bridgerton.
Sophie bez słowa zerknęła na męskie ramię, które opasywało ją w talii.
Na litość boską! Puścisz ją wreszcie, człowieku, czy mam odstrzelić ci łapsko?
Wystarczył sam jego ton, żeby mężczyzna go posluchał. Benedict wyciągnął do niej rękę, a Sophie
polo%7łyła drżącą dłoń na jego przedramieniu. Nie możesz jej zabrać! - wrzasnął Philip. Bridgerton
zmierzył go wzrokiem.
Właśnie to robię.
Pożałujesz!
- WÄ…tpiÄ™. A teraz znikajcie mi z oczu.
Cavender ze złością skinął na przyjaciół.
97
Chodzmy. - Potem łypnął na Bridgertona i dodał: - Nigdy więcej nie dostaniesz zaproszenia na moje
przyjęcie.
Aamiesz mi serce.
Gospodarz prychnął z wściekłością i ruszył w stronę domu. Koledzy powlekli się za nim.
Sophie odprowadziła ich spojrzeniem. Gdy ją złapali, wiedziała, czego od niej chcą, i niemal pragnęła
umrzeć. A kiedy nagle zjawił się Benedict Bridgerton, niczym bohater z jej marzeń, pomyślała, że już
znalazła się w niebie.
Była tak oszołomiona, że na krótką chwilę zapomniała o upokarzającej sytuacji. Cały świat zniknął i
widziała tylko Benedicta. Gdy oprzytomniała, przez głowę przemknęła jej myśl: co on tutaj robi, w
towarzystwie pijaków i dziwek? Nie wyglądał na człowieka, który gustuje w tego rodzaju zabawach. Z
drugiej strony znała go tylko przez kilka godzin. Może zle go oceniła.
Przez ostatnie dwa lata jedynie wspomnienia osładzały jej smutne życie. Gdyby się okazało, że Bene-
dict jest niewiele lepszy od Philipa i jego znajomków, nie zostałoby jej już nic.
Ale przecież ją uratował. Nie mogła temu zaprzeczyć.
- Wszystko w porzÄ…dku?
Kiwnęła głową i spojrzała mu prosto w oczy, czekając, aż ją rozpozna.
- Na pewno?
Potwierdziła skinieniem, patrząc na niego z nadzieją. Musiał ją sobie przypomnieć.
To dobrze. Brutalnie paniÄ… potraktowali.
Nic mi nie będzie.
Przygryzła dolną wargę. Nie miała pojęcia, jak by
98
zareagował, gdyby ją poznał. Byłby zachwycony? . Wściekły? Niepewność ją zabijała.
- Ile czasu zajmie pani spakowanie rzeczy?
W tym momencie sobie uświadomiła, że ściska w ręce torbę.
Mam je tutaj. Złapali mnie, kiedy odchodziłam.
Sprytna dziewczyna - mruknął Bridgerton z aprobatą. - Ruszajmy więc. Nie chcę tu zostać ani chwili
dłużej.
Sophie nic nie odpowiedziała, tylko lekko przekrzywiła głowę, obserwując go uważnie.
- Na pewno dobrze się pani czuje? - zapytał z troską.
I wtedy zaczęła myśleć. Dwa lata temu, na balu,
połowę jej twarzy zasłaniała maska. Lekko przypudrowane włosy wyglądały na jaśniejsze niż w
rzeczywistości, a po opuszczeniu Penwood House ścięła je i sprzedała perukarzowi. Teraz miała
krótkie loki i straciła parę funtów na wadze, odkąd pani Gibbons przestała ją karmić.
Poza tym spędzili w swoim towarzystwie zaledwie półtorej godziny.
Patrząc mu teraz w oczy, zrozumiała, że Benedict Bridgerton nigdy jej nie rozpozna.
I sama nie wiedziała, czy się śmiać czy płakać.
7
Wszyscy uczestnicy balu u Mottramów, który odbył się w zeszły czwartek, zauważyli, że panna
Rosamunda Reiling zastawiła sidła na pana Philipa Cavendera.
Zdaniem piszącej te słowa ci dwoje doskonale do siebie pasują.
Kronika towarzyska lady Whistledown, 30 kwietnia 1817
Dziesięć minut pózniej siedzieli w faetonie.
Coś pani wpadło do oka? - zapytał Bridgerton.
S... słucham?
Wciąż pani mruga.
Sophie z trudem pohamowała nerwowy śmiech. Co miała mu odpowiedzieć? Prawdę? Ze mruga, bo
chce obudzić się ze snu?
- Na pewno wszystko w porzÄ…dku?
Skinęła głową.
- To pewnie opóznione skutki szoku - stwierdził.
Nie wyprowadziła go z błędu. Jak mógł jej nie rozpoznać? Marzyła o tej chwili od lat. Książę z bajki w
końcu przybył jej na ratunek, ale nawet się nie zorientował, kim ona jest.
- Jak siÄ™ pani nazywa? Bardzo przepraszam, ale
100
muszę dwa razy usłyszeć nazwisko, żeby je zapamiętać.
- Panna Sophie Beckett.
- Miło mi panią poznać, panno Beckett - rzekł
uprzejmie, nie odrywajÄ…c oczu od ciemnej drogi. - Be-
nedict Bridgerton.
Sophie milczała przez dłuższą chwilę, aż w końcu powiedziała:
- Bardzo dzielnie się pan zachował. - Gdy lekko
wzruszył ramionami, dodała: - Ich było trzech, a pan
jeden. Większość mężczyzn nie zareagowałaby w ta
kiej sytuacji.
" Tym razem na nią spojrzał.
- NienawidzÄ™ brutali. Poza tym mam cztery sio-
try.
Omal nie rzuciła:  wiem". Na szczęście w porę ugryzła się w język. Skąd pokojówka z Wiltshire mogła
wiedzieć takie rzeczy?
- Pewnie dlatego stanÄ…Å‚ pan w mojej obronie.
Chciałbym, żeby każdy mężczyzna przyszedł moim siostrom z pomocą, gdyby znalazły się w po-
dobnych opałach.
Oby nie.
Ja też się o to modlę.
Gdy przez jakiś czas jechali w milczeniu, Sophie naszła refleksja, że na balu maskowym ani na
chwilÄ™
nie zabrakło im tematu do rozmowy. Niestety teraz była zwykłą pokojówką, a nie damą z towarzystwa.
Nie mieli ze sobą nic wspólnego. Mimo to łudziła się, że ją rozpozna, zatrzyma powóz, przytuli ją do
piersi i powie, że szukał jej przez dwa lata. Szybko jednak zrozumiała, że tak się nie sta-nie. Ludzie
widzą to, co chcą zobaczyć, pomyślała.
101
Nie było dnia, by nie wspominała tamtej magicznej nocy, dotyku jego warg. Benedict stał się obiektem
fantazji, w których spotykała go na balu wydanym przez jej kochających rodziców. Pózniej zalecał się
do niej uroczo, przynosił kwiaty, kradł pocałunki. A w pewien ciepły wiosenny dzień klękał przed nią,
prosił ją o rękę, przyrzekał wieczną miłość i oddanie.
Jeszcze piękniejsze było marzenie, w którym żyli długo i szczęśliwie z trójką albo czwórką
wspaniałych dzieci, urodzonych w małżeństwie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl