[ Pobierz całość w formacie PDF ]
egzaminów. Jen, byłabyś ze mnie dumna - pomyślał i zastanowił się, jak to wyjaśnić panu
Hendricksowi i panu Talbotowi.
- Cieszę się, że chcecie mi pomóc - zaczął cicho. - I, no, jestem zaszczycony, że
uważacie, że mogę już stąd wyjechać. Ale ja myślę, że jeszcze nie powinienem tego robić.
Kiedy wyszedłem z ukrycia, powiedziałem moim rodzicom, że chcę pomagać innym trzecim
dzieciom, ale nie wiem jak. Teraz już wiem: chcę pomagać im tutaj.
Pan Talbot i pan Hendricks popatrzyli po sobie, a potem pan Talbot usiadł z
powrotem.
- Powiedz nam coś więcej - zachęcił.
ROZDZIAA TRZYDZIESTY ÓSMY
Słońce stało jeszcze nisko nad horyzontem, ale dzień był już parny. Luke otarł pot z czoła i
wepchnął w ziemię kolejne nasiono. Było trochę za pózno na zakładanie ogrodu, ale musieli
poczekać do końca egzaminów. Luke miał nadzieję, że tej jesieni przymrozki przyjdą pózno.
Za jego plecami czterech chłopców trzymało się kurczowo liny rozciągniętej wzdłuż
ogrodowej grządki. Jeden z nich szybko się schylił, upuścił nasiono i natychmiast
wyprostował.
- Zwietnie, Trey - roześmiał się Luke. - Ale będzie ci łatwiej, jeśli otworzysz oczy.
- Wtedy mogę coś zobaczyć - mruknął Trey. - Strasznie tu jest jasno.
- To po prostu odetchnij głęboko - zaproponował Luke.
Trey wykonał polecenie.
- Pachnie świeżością - powiedział z zachwytem w głosie.
- Poczekaj, aż spróbujesz tego groszku, który sadzisz - odparł Luke.
Był nadal zaskoczony, że pan Hendricks i pan Talbot zgodzili się na jego plan.
- Nie planowałem zakładać szkoły rolniczej - narzekał pan Hendricks. - Niektórzy
chłopcy pochodzą z najbogatszych rodzin... albo przynajmniej tak mają wpisane w
dokumentach.
- W takim razie powinni tak samo jak wszyscy wiedzieć, jak można uprawiać rośliny
jadalne - odpowiedział Luke, zdziwiony stanowczością w swoim głosie.
Czasem zastanawiał się, czy nie wybrał zwyczajnie prostszego rozwiązania, czy nie
został w Hendricks, ponieważ znał już to miejsce, i nie założył ogrodu, ponieważ to lubił. Ale
przyczyną ustawy populacyjnej był niedostatek żywności, więc nikt nie mógłby powiedzieć,
że wytwarzanie jedzenia nie było ważne. Może na tym właśnie polegał problem: ludzie
zaczęli wierzyć, że to nie jest ważne?
Luke obserwował, jak Trey sadzi kolejne nasiono, tym razem z otwartymi oczami.
- To maleństwo naprawdę urośnie? - zapytał chłopiec z niedowierzaniem.
Luke skinął głową.
- Powinno - powiedział. - I będzie tylko twoje.
Nie potrafił powiedzieć panu Hendricksowi i panu Talbotowi, jak długo jeszcze
planuje zostać w tej szkole. Zeszłotygodniowe egzaminy ujawniły wiele braków w jego
wykształceniu, a on już wiedział, że będzie mógł je tutaj uzupełnić. Wiedział też, że
niezależnie od wszystkiego innym chłopcom dobrze zrobi wychodzenie na świeże powietrze.
- Czy ty jesteś jakimś nauczycielem? - zapytał go jeden z chłopców stojących za
Treyem. Mówił niepewnie, jakby był małym dzieckiem i dopiero się tego uczył. - Jak się
nazywasz?
- Mów mi po prostu L - odparł Luke bez namysłu.
Skąd się to właściwie wzięło? Mogło być skrótem od Luke albo od Lee - w
pewnym sensie odpowiadało obu tym imionom jednocześnie.
Tak samo jak Luke.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]