[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Papier szeleścił cicho, kiedy Toni otwierała list. Pierwsze zdania
zelektryzowały ją. Tęsknię za Tobą, Próbowałem o Tobie zapomnieć, ale nie udało
mi się... Nie widziała dalszych słów; jej oczy zaszły mgłą szczęścia. To był
list od Nicka. W pamięci przechowywała każdą cudowną minutę ich spotkania.
Szybko przebiegła wzrokiem resztę listu. W przyszłym tygodniu będę w
Kirstenbosch Gardens. Muszę przejrzeć raporty dotyczące wpływu ostatniego pożaru
lasu na żyjące tam owady. Chciałbym, żebyś przyłączyła się do mnie, kiedy będę
pracował w terenie. Toni, proszę, nie odmawiaj mi. Będę na Ciebie czekał w
poniedziałek o czternastej, przy Skeleton's Gorge.
62
Nick, śpiewała jej dusza. Nick chce się ze mną spotkać.
 Czy to dobre wieści, Ungumtukathixo?  spytała Izuba, cały czas obserwująca
Toni.
 Och, dobre... och, Izubo, to najlepsze wieści!  krzyknęła Toni z radością.
Otoczyła ramionami Timothy'ego i Murzynkę, ukrywając twarz w ciemnych włosach
synka, aby Izuba nie dostrzegła szczęścia w jej oczach. Miała ona wrodzoną
inteligencję i intuicję charakterystyczną dla jej plemienia, i Toni nie chciała,
żeby zbyt dużo myślała o mężczyznie z samochodem błękitnym jak niebiosa.
Lekko dmuchnęła na kark synka. Ciemne kosmyki rozwiały się na boki, a mały
krzyczał z radości.
 Jeszcze, mamusiu, jeszcze  błagał  Tim lubi słoniowe pocałunki.
Toni dmuchnęła znowu i mocno przytuliła Timothy'ego. Nie mogła uwierzyć, że tak
doskonały twór wziął początek z jej ciała.
 Jesteś moim prześlicznym, najśliczniejszym chłopczykiem  powiedziała.
 Prześliczna mamusia  roześmiał się, odsunął od Izuby i objął Toni za szyję.
 Mój kochany. Uwielbiam cię  śpiewała Toni, wirując po kuchni z synkiem w
ramionach. Postawiła go wreszcie na ziemię, zdyszana.
Tak, przekonywała samą siebie, tak, spotkam się z Nickiem. Bardzo lubię chodzić
po górach i może dowiem się od niego czegoś, co starczy na ciekawy artykuł o
zniszczeniach, które powodują pożary lasu.
Izuba przyglądała się swojej białej rodzinie. Jej Boże Dziecko już od dawna nie
było równie szczęśliwe.
Wiele lat temu sprzątała w domu studenckim i tam po raz pierwszy spotkała miss
Toni. Młoda dziewczyna śmiała się i cieszyła bez przerwy. Izuba rzuciła pracę
sprzątaczki, aby dbać o tę studentkę z Północnej Rodezji. Zrazu razem mieszkały
w małym mieszkanku w Rosebank, dzielnicy studentów, potem wprowadziły się do
tego domu, one i mister Serge. Miss Toni była wówczas szczęśliwa. Jej oczy
jaśniały radością, śpiewała całymi dniami. Z czasem jednak stawała się coraz
cichsza, rano zaś miewała zapuchnięte, czerwone
63
oczy. A teraz naprawdę szczęśliwa była już tylko wtedy, gdy trzymała w ramionach
swego synka.
Izubę martwił ten stan rzeczy, bo wiedziała, że kobiecie do szczęścia i śpiewu
potrzebny jest dobry mężczyzna, pan Serge zaś traktował miss Toni bez szacunku
należnego pierwszej żonie, jakby była jakąś mniej ważną kobietą. To nie było
dobre i Izubę złościło, że dziewczyna, którą pokochała, cierpi i milczy jak
staruszka. W jej plemieniu, jeśli niedobry mąż skrzywdził kobietę, mogła ona
liczyć na pociechę ze strony licznych sióstr. Miss Toni jednak była jedynym
dowodem męskiej siły swojego ojca i nie miała sióstr, które dodałyby jej otuchy.
Izuba, która nieledwie mogłaby być matką Toni, podjęła się roli opiekuna i
obrońcy i sumiennie wypełniała swoje zadanie.
Dzięki listowi jej Ungumtukathixo zaczęła się znowu śmiać, a jej oczy lśniły jak
zródlana woda w słońcu. Murzynka w milczeniu błogosławiła chudego mężczyznę,
który go przyniósł.
Kiedy powiedziano jej, że może spędzić cały weekend z rodziną i wyruszyć
wcześniej niż zwykle, zrozumiała, że list zawierał naprawdę ważne wieści.
Zamknęła na klucz swój domek położony naprzeciw kuchni i dumnym, majestatycznym
krokiem oddaliła się podjazdem.
Nie wiała najłagodniejsza nawet bryza. Gwałtowne południowo--wschodnie wiatry
uspokoiły się. Te potężne masy powietrza przemierzą ponad pięć tysięcy
kilometrów nad wodną pustynią, zanim z olbrzymią siłą uderzą znowu w skały
półwyspu i rozpędzą zanieczyszczenia.
Panował taki skwar, że mieszkańcy Kapsztadu zaczęli modlić się o wiatr, który
niedawno przeklinali.
Promienie słońca zalewały małą drewnianą budkę, która strzegła wejścia do ogrodu
botanicznego. Cuchnące wyziewy spalin napływały leniwymi falami. Toni odpięła
górny guzik czerwonej bluzki i wachlując się bawełnianą czapeczką, weszła do
wnętrza.
Bileter drzemał rozwalony niedbale na krześle; jego chrapanie słychać było w
całym pomieszczeniu. Toni chrząknęła głośno, a kiedy mężczyzna zerwał się na
równe nogi, uśmiechnęła się.
 Przepraszam. Dzień dobry pani  wymruczał dopinając
64
jasnoniebieską koszulę. Co chwila ścierał pot z czoła nerwowym ruchem.
 Dzień dobry.  Toni pokazała mu legitymację upoważniającą ją do wstępu na
teren ogrodu.
 Za gorąco dziś na spacery  ostrzegł, rzuciwszy okiem na dokument.
 To prawda, jest piekielnie gorąco  zgodziła się  ale liczę na to, że na
szczycie, gdzie mam zamiar dotrzeć, będzie dużo chłodniej.
 Może i tak  mruknął w odpowiedzi.  Może ma pani rację.
Gdy tylko za Toni zamknęły się drzwi, opadł ciężko na krzesło i z ulgą zamknął
oczy.
Im bardziej zagłębiała się w ogród, tym cichszy stawał się hałas uliczny.
Przygniatającą ciszę zakłócał tu jedynie świergot cukrzyków, szukających
najpiękniejszych kwiatów. Przez nagrzane powietrze góry zdawały się bardzo
dalekie. Patrząc w dolinę, Toni widziała brązową chmurę zanieczyszczeń.
 Wiatr.  Wzięła głęboki oddech, bo ścieżka stawała się coraz bardziej stroma.
 Potrzebny jest wiatr, żeby to rozpędzić.
Ale z bezchmurnego błękitnego nieba lał się tylko żar słońca.
Spojrzała na zegarek. Była prawie druga, Nick na pewno już czeka. %7łołądek jej
się skurczył, kiedy uświadomiła sobie, co robi, ale wspinała się dalej. Teraz
Izuba pewnie układa Tima do poobiedniej drzemki. Zanim mały wstanie, jego mama
będzie z powrotem w domu. Serge miał kolejny napad wściekłości i nie odzywał się
do niej. Od owego pamiętnego przyjęcia chodził rozdrażniony i zamyślony. Nie
odpowiadał na jej pytania o stan firmy i kłopoty w pracy.
Wysokie drzewa i niosący ochłodę cień zdradziły bliskość wąwozu. Toni
przyśpieszyła kroku, a jej myśli opanował mężczyzna, którego miała zaraz
spotkać.
 Toni  usłyszała jego głos, zanim ujrzała postać, która wynurzyła się z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl