[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niem jest w tej sprawie coś nie w porządku. Jeśli tak, to co takiego?
41
 Ha! Oczywiście, że tak! Wszystko jest nie w porządku! On mnie uderzył pierwszy!
Sami słyszeliście, uderzył mnie pierwszy!
 Czy coÅ› jeszcze?
 Co? Nie, Wysoki SÄ…dzie. A czy to nie wystarczy?
 Przewód sÄ…dowy jest zakoÅ„czony. Rekrut szeregowy àeodore C. Hendrick,
proszę wstać.  Porucznik Spieksma stał cały czas na baczność. Teraz wstał kapitan
Frankel. Nagle powiało chłodem.
 Szeregowiec Hendrick  jesteście uznani winnym przestępstwa zgodnie z aktem
oskarżenia.
Poczułem, że mi żołądek podchodzi do gardła. A więc zamierzają to zrobić... Chcą,
żeby Ted Hendrick zadyndał. A ja dziś rano jeszcze jadłem z nim śniadanie...
 Sąd skazuje was  czytał dalej, a mnie robiło się niedobrze  na karę chłosty:
dziesięć uderzeń biczem, oraz na usunięcie was z jednostki na skutek złego sprawowa-
nia.
Hendrick przełknął głośno ślinę.
 Chciałem złożyć rezygnację.
 Sąd nie zgadza się na złożenie przez was rezygnacji. Kara jest tak lekka, wyłącznie
dlatego, że Sąd ten nie jest właściwy do orzekania kary wyższej. Gdyby sprawę rozpatry-
wał Generalny Sąd Wojenny, skazałby was niewątpliwie na karę śmierci przez powiesze-
nie.  Porucznik Spieksma zrobił pauzę, a potem mówił dalej:  Wyrok zostanie wy-
konany jutro z samego rana. Do tego czasu skazany ma być zamknięty w więzieniu.
To ostatnie zdanie skierowane było do mnie, ale właściwie moja rola polegała jedy-
nie na zawiadomieniu straży i wzięciu pokwitowania, gdy go zabrali.
Na południowym apelu chorych kapitan Frankel zwolnił mnie z obowiązków ordy-
nansa i skierował do lekarza, a ten odesłał z powrotem do służby. Wróciłem do kom-
panii akurat w porę, żeby się przebrać i zdążyć na apel. Sierżant Zim wypatrzył małą
plamkę na moim mundurze i ostro mi to wytknął. Ja widziałem duży siniec pod jego
okiem, ale nie powiedziałem nic.
Na placu ćwiczeń stał wielki słup, na którym umieszczano rozkazy i różne ogłosze-
nia. Dzisiaj zamiast zwykłego porządku dziennego wywieszono wyrok sądu wojennego
na Hendricka. Potem przyprowadzono Hendricka.
Strażnicy podnieśli mu ręce i umocowali kajdanki do haka wbitego wysoko na słu-
pie. Potem zdjęli mu koszulę. Adiutant wydał komendę:
 Wykonać wyrok sądu!
Kapral-instruktor z drugiego batalionu wystąpił naprzód. Trzymał bicz. Sierżant-
strażnik liczył.
Ted trzymał się aż do trzeciego razu, potem zaczął łkać.
42
Wtedy obraz mi się urwał i oprzytomniałem, gdy kapral Bronski wpatrywał się we
mnie badawczo i klepał po policzku.
 Już w porządku? Wracać do szeregu!  Odmaszerowałem. Tego dnia nie jadłem
obiadu. Nie ja jeden.
O moim zemdleniu nikt słowem nie wspomniał.
6
Nie cenimy zbyt wysoko tego, co nabywamy tanio... Byłoby dziwne,
doprawdy, gdyby tak niebiański artykuł, jakim jest WOLNOZ,
nie kosztował drogo.
 àomas Pains
Noc, która nastąpiła po wylaniu Hendricka, była dla mnie najcięższą nocą w Obozie
Currie, osiÄ…gnÄ…Å‚em prawie dno upadku.
Nie mogłem zasnąć, a trzeba przejść przez obóz rekrucki, aby to w pełni zrozumieć.
Bolało mnie jeszcze wywichnięte ramię, na sercu leżał mi list od matki, a gdy tylko przy-
mknąłem oczy, widziałem Teda słaniającego się przy tym słupie i słyszałem świst bata.
Byłem stanowczo zdecydowany złożyć rezygnację. Gdyby nie to, że w środku nocy
nie miałem pod ręką ani pióra, ani papieru, zrobiłbym to od razu.
Ted popełnił fatalny błąd. Mimo że nienawidził tej jednostki, starał się w pocie i zno-
ju zdobyć prawo głosowania. Miał zamiar poświęcić się karierze politycznej. Wiele
o tym mówił:  Jak już będę pełnoprawnym obywatelem, postaram się to i owo zmie-
nić. Poczekajcie, zobaczycie.
Teraz ma z głowy. Nie będzie mógł piastować żadnego urzędu. Jest skończony. Skoro
jemu się to przytrafiło, równie dobrze może się przytrafić i mnie. Jutro, może w przy-
szłym tygodniu. Jedno potknięcie i nawet nie będę mógł sam zrezygnować... Wywalą
mnie z sinymi pręgami na plecach. Pora przyznać, że byłem w błędzie, a ojciec miał ra-
cję. Wrócę do domu i powiem to ojcu. Może jeszcze zgodzi się posłać mnie do Harvardu
i pozwoli pózniej pracować w firmie. Zaraz rano powiem sierżantowi Zimowi, że mam
dość. Ale dopiero rano, bo sierżanta Zima nie wolno zbudzić pod żadnym pozorem.
Chyba żeby zaszło coś takiego, co on sam uznałby za wydarzenie nie cierpiące zwło-
ki...
Sierżant Zim... On gnębił mnie tak samo jak Ted.
Gdy już skończyła się ta sprawa przed sądem i Teda odprowadzono, sierżant Zim
zwrócił się do kapitana Frankla:
 Czy mogę z panem pomówić, panie kapitanie?
 Oczywiście. A i ja chciałem pana prosić o chwilę rozmowy. Proszę siadać.
44
Zim wskazał mnie wzrokiem. Kapitan spojrzał i nie potrzebował mi nic mówić, sam
spłynąłem. W przyległym pomieszczeniu znajdowało się tylko paru cywilnych urzęd-
ników. Nie śmiałem się oddalić, bo kapitan mógł mnie potrzebować. Znalazłem jakieś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • apsys.pev.pl